Polska literatura w 2015 roku - 10 najlepszych

Ci, którzy w dalszym ciągu z wypiekami na twarzach czekają na wielką polską powieść współczesną prawdopodobnie przeżyli w roku 2015 kolejne rozczarowanie. Jednak zamiast popadać w myślenie życzeniowe, warto się skupić na tym, co przyniosła nam polska literatura w ostatnich dwunastu miesiącach.

Teraz Polska
Źródło zdjęć: © mat. wydawcy

/ 11Teraz Polska

Obraz
© mat. wydawcy

Poza kilkoma świetnymi książkami reporterskimi dostaliśmy sporo świetnej prozy, w tym parę obiecujących debiutów, nie sposób również nie wspomnieć o powrocie poetyckiego mistrza i zbiorze dramatów, który nie powinien przemknąć niezauważony. O dziesięciu najjaśniejszych punktach w polskiej literaturze AD 2015, specjalnie dla Wirtualnej Polski, pisze redaktor naczelny portalu Popmoderna.pl - Mateusz Witkowski.

/ 11Marcin Kołodziejczyk ''Dysforia. Przypadki mieszczan polskich''

Obraz
© mat. wydawcy

Do tego, że twórcy literackich reportaży to nasz skarb narodowy, nie trzeba nikogo przekonywać. Tak było, jest i, miejmy nadzieję, będzie. Oczywiście przyczyny wzrostu zainteresowania literaturą faktu w naszym kraju można by upatrywać w słabości polskiej fikcji. Skupmy się jednak na wnioskowaniu pozytywnym. Marcin Kołodziejczyk , związany na co dzień z "Polityką" to po prostu znakomity autor. "Dysforia" stanowi zbiór opowieści z centrów i peryferii, które prowadzą do jednego wniosku: wszyscy, niezależnie od wieku i zajęcia, aspirujemy do czegoś, co pozostaje poza naszym zasięgiem.

W tym wypadku kluczem jest słowo "mieszczaństwo", którego sami nie potrafimy zdefiniować. A ponadto: bez względu na to, czy należymy do kasty yuppies zajadających się carpaccio z łososia, czy może wlewamy w siebie hektolitry podrobionej coli kupionej dzięki marnym kilkuset złotym renty, wszyscy jesteśmy przekonani, że życie jest gdzie indziej. Wielką zasługą Kołodziejczyka jest również to, że każda z jego postaci mówi własnym, unikalnym głosem. Dzięki temu wszystko w "Dysforii" się porusza, trzeszczy i uwiera. Mało krzepiąca, ale bezwzględnie warta uwagi lektura. Więcej na ten temat tutaj .

/ 11Ziemowit Szczerek ''Siódemka''

Obraz
© mat. wydawcy

Szczerek bierze się za bary z wiecznie żywymi narodowymi mitami i dość kontrowersyjną estetyką polskich miast. Czyli co, kolejna humoreska dotycząca współczesnej Polski? Cóż, gdyby godziło tylko i wyłącznie o podśmiechiwanie się pod nosem i zżymanie na to, jak brzydko urządzone są ogródki w polskich domach oraz jak pokaźne miejsce w naszej wyobraźni zajmują władcy z dynastii Piastów i Jagiellonów, nie byłoby o czym mówić. Na nasze szczęście, laureat Paszportu Polityki 2013 idzie o krok dalej. Zbudowawszy na bazie trasy 7 (z Trójmiasta, przez Warszawę, aż do Krakowa i granicy ze Słowacją) nasze rodzime siedem kręgów piekielnych, znajduje pretekst do snucia całkiem świeżych refleksji na temat tego, w jakim punkcie aktualnie się znajdujemy.

Polska Szczerka w "Siódemce" jest czymś więcej niż wschodnim kraikiem z pretensjami do bycia częścią Europy - jest epicentrum wszelkiego chaosu. Chaos mamy w genach i widać to jak na dłoni podczas spaceru po pierwszym lepszym polskim mieście. Chcemy czuć się wyjątkowi, myślimy o sobie, jak o narodzie wybranym? Zgoda, mówi Szczerek, nasze zamiłowanie do niezborności i nieuzasadnionego szaleństwa to rzecz unikatowa. Sami musimy sobie jednak odpowiedzieć, czy w tym szaleństwie można znaleźć jakąkolwiek metodę.

/ 11Mateusz Pakuła "Panoptikos"

Obraz
© mat. wydawcy

Uznałem, że tego typu zestawienie to dobra okazja, aby wyciągnać na światło dzienne perełkę, o której w innym wypadku pewnie mało kto usłyszy. No bo powiedzmy sobie szczerze - ilu jest polskich dramatopisarzy, których teksty sprzedają się w przyzwoitych nakładach? Przychodzi mi na myśl pięć nazwisk, z czego trzy należą do osób nieżyjących. Jeśli chodzi o wciąż aktywnych twórców: Demirski, Masłowska i długo, długo nic. Nie czarujmy się zresztą: Masłowska dramatopisarka sprzedaje się dużo gorzej niż prozaiczka/felietonistka, a Demirski (mimo niewątpliwego talentu) to na gruncie literackim zjawisko niszowe.

Tymczasem ubiegły rok przyniósł nam "Panoptikos" Mateusza Pakuły , zbiór tekstów laureata Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej wydany przez małą oficynę Lokator. Choć Pakuła należy do wiodących polskich twórców teatralnych, a jego dramaty są wystawiane w całej Polsce, jego nazwisko raczej niewiele mówi tzw. przeciętnemu czytelnikowi. A szkoda. Krakowski twórca to doskonały stylista obdarzony niewiarygodnym literackim słuchem, a przy okazji - nie boję się tego określenia - jeden z najwybitniejszych polskich poetów, poetą sensu stricto wcale niebędący. Pakuła drze język na kawałki, majsterkuje, remiksuje, dając czytelnikowi porażającą, wielowarstwową całość. Na zachętę: bohaterami jednego z dramatów zawartych w zbiorze są misie mówiące wersami z piosenek Bryana Adamsa. Czy potrzeba jeszcze jakiejś rekomendacji?

/ 11Marcin Świetlicki ''Delta Dietla''

Obraz
© mat. wydawcy

Świetlicki powrócił. Na dodatek: z tarczą. Przyznam, że parę lat temu zacząłem odnosić wrażenie, że autor "Zimnych krajów" stał się ofiarą swojego własnego wizerunku. Postacią z komiksu, od której najzwyczajniej w świecie wymaga się niektórych gestów. Potwierdzeniem tej hipotezy były "Niskie pobudki" z 2009 roku, tomik, którym Świetlicki tak bardzo chciał podkreślić swoją abnegację, że całość wypadała dość karykaturalnie. Wydany w 2013 zbiór "Jeden" dowodził jednak, że poeta wraca do formy. "Delta Dietla" to natomiast dowód, że Świetlicki idzie za ciosem. Nie ma tu nachalnej obojętności i udawanej dezynwoltury, jest za to sporo przykładów tego, że (jak pisał autor we wstępie do swoich wierszy zebranych): "Poezję robi się w poprzek, przeciw, na złość".

Wszyscy, którzy chcieli dokooptować Świetlickiego do swojego obozu ideologicznego/politycznego/jakiegokolwiek innego muszą obejść się smakiem. Poeta zawsze powinien być obcy i osobny, zdaje się mówić lider frontman Świetlików. Dodajmy, że niektóre frazy z "Delty Dietla", podobnie jak te znane z wcześniejszych wierszy Świetlickiego, mają szansę wejść do języka potocznego - weźmy choćby "dzień nieprzyjemny jak Kinga Dunin". Zresztą, nie tylko o chwytliwo-żartobliwe wersy się rozchodzi. Poezja taka, jak ta, udaje się tylko nielicznym: "I wszystko w jednej chwili staje się wyraźne./ I krążę po ulicach. Kurtkę po młodym donaszam./ I krążę po ulicach. I patrzę uważnie./ I nie umieram. Ja tylko na moment przepraszam".

/ 11Filip Springer "13 pięter"

Obraz
© mat. wydawcy

Czy książka na temat mieszkaniowo-kredytowych problemów współczesnych Polaków może być wciągająca? Tak, pod warunkiem, że napisze ją Filip Springer . Znany reporter podjął się zebrania rozmaitych historii dotyczących wynajmu i zakupu "własnego gniazdka", które razem tworzą dość tragiczną w gruncie rzeczy opowieść o chęci posiadania własnego miejsca na Ziemi - w dosłownym tych słów znaczeniu. Wcześniej jednak poznajemy nieco szersze tło, które tłumaczy czytelnikowi, dlaczego własne mieszkanie to dla wielu z nas marzenie tak odległe, że aż nierealne.

Rozmówcy Springera wprowadzają do opowieści okrutnych i chciwych właścicieli kamienic, którzy terroryzują jej wieloletnich mieszkańców, sporo tu również obrazków rodem z fanpage'ów na temat najgorszych mieszkań przeznaczonych na wynajem. Tyle tylko, że w tym wydaniu wcale nie śmieszą. "13 pięter" , poza piętnowaniem błędów władz II RP, PRL-u oraz Polski potransformacyjnej, pełni jeszcze jedną, bodaj najważniejszą rolę: uświadamia, że posiadanie własnego lokum powinno być przyrodzonym prawem każdego z nas, a nie ewentualną nagrodą dla tych, którzy mogą i chcą podpisać cyrograf z bankiem.

/ 11Małgorzata Halber ''Najgorszy człowiek na świecie''

Obraz
© mat. wydawcy

Pamiętam, że gdy w mojej szkole podstawowej zaczęto organizować lekcje przestrzegające przed rozmaitymi uzależnieniami, raczej mało kto traktował je poważnie. W końcu kogo obchodziła pani w średnim wieku, której kontakt z alkoholem ogranicza się tylko do rodzinnych uroczystości, a wszelkie narkotyki zna co najwyżej ze słyszenia? Potem trend się zmienił: zapraszano osoby, które poradziły sobie z uzależnieniem i znały temat z pierwszej ręki. Teraz przyszedł czas na kolejną zmianę: o niebezpieczeństwach związanych z używkami opowiada jedna z najsympatyczniejszych prezenterek w historii polskiej telewizji znana choćby z "5-10-15" i stacji Viva. Mało tego: opowiada błyskotliwie, szczerze i gorzko, nie sięgając przy tym po zużyte rekwizyty.

W końcu ktoś powiedział to wprost: alkoholizm to nie tylko tarzanie się po brudnej suterenie we własnych wymiocinach. Alkoholizm może być całkiem "glamour" i mieć postać wycieczek po wielkomiejskich klubach i środowiskowych bankietach. Niezależnie od entourage'u: kończy się fatalnie i mówi to ta, którą moje pokolenie zawsze darzyło szacunkiem i sympatią, ta, którą chcieliśmy mieć za starszą siostrę lub kumpelę. Halber ma doskonały zmysł obserwacji, jest przy tym obdarzona narracyjną swadą, nie mamy jednak przy tym wrażenia, że dostajemy od niej alkoholizm w wersji pop lub: "radio-friendly". "Najgorszy człowiek na świecie" - warto, choćby ku przestrodze.

/ 11Katarzyna Surmiak-Domańska ''Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość''

Obraz
© mat. wydawcy

Katarzyna Surmiak-Domańska udaje się w podróż do samego serca białej Ameryki, miasteczka Harrington. Miasteczka, które (jak z dumą podkreślają niektórzy mieszkańcy) jest właściwie w stu procentach czyste rasowo. Poznajemy związane z Ku-Klux Klanem rodziny, które zachowują wszelkie standardy uprzejmości i gościnności, co nie przeszkadza im komplementować w obecności polskiej reporterki działalności Hitlera. Wśród barwnej galerii rozmówców Surmiak-Domańskiej znajdziemy też byłego zatwardziałego rasistę, który pracuje dziś na rzecz równouprawnienia wszystkich ras, a także chłopca prowadzącego skrajnie ksenofobiczny program dla najmłodszych.

Ogromną zaletą książki Surmiak-Domańskiej jest fakt, że reporterka nie narzuca się nam ze swoją obecnością i unika jednoznacznych ocen, a zarazem jednak nie pozwala ani na chwilę sympatyzować nam z członkami Klanu. Podróżując po amerykańskiej prowincji, poznajemy całą historię organizacji, która dowodzi tego, jak łatwo "niewinna" zabawa może się przerodzić w czystej maści faszyzm. "Ku Klux Klan. Tu mieszka miłość" należy polecić szczególnie tym, którzy sądzą, że rozmaite akty wrogości wobec szeroko rozumianych "innych" powinno się zbyć milczeniem i sklasyfikować jako niegroźne. Doskonały, szokujący i wielostronny reportaż.

/ 11Jakub Małecki ''Dygot''

Obraz
© mat. wydawcy

Można było się skrzywić, obserwując, jak mocno książkę Małeckiego promują jego koledzy po piórze. Ręka rękę myje, "chwała nam i naszym kolegom" - oto, co cisnęło się na usta, gdy pisarze tacy jak Twardoch i Orbitowski epatowali za pomocą mediów społecznościowych rzekomą wybitnością tego tytułu. Tego typu wrażenie mija jednak, gdy sami sięgniemy po "Dygot" . Niejednokrotnie narzekałem na nieumiejętność opowiadania prostych, "ludzkich" historii, jaką łatwo zauważyć wśród rodzimych autorów. Jeżeli już pojawiał się wśród bohaterów człowiek z krwi i kości, to zaraz but pomiędzy drzwi a framugę wciskały wielka historia, tożsamościowo-narodowe problematy, lichutka metafizyka.

Całe szczęście, u Małeckiego jest inaczej. Choć wydawca sugeruje, że to opowieść o polskiej prowincji, jest to przede wszystkim opowieść o (proszę wybaczyć ten banał) człowieku - o jego nieprzeciętnej przeciętności i czerni, którą podszyte jest istnienie każdego z nas. Chciałoby się powiedzieć, że postaci w "Dygocie" są tak proste, że aż... pełnokrwiste. Dodajmy do tego zdyscyplinowaną, a zarazem rozedrganą narrację i postać Wiktora, albinosa i przeklętego dziecka, które jest spoiwem rozciągniętej na kilka dekad historii. A więc można z klasą i zrecznością mierzyć się z największymi problemami człowieczeństwa w rodzaju ciążącego ponad Ziemią jak stratosfera zła? Prawdopodobnie najlepszy debiut tego roku.

10 / 11Łukasz Orbitowski ''Inna dusza''

Obraz
© mat. wydawcy

A skoro wspomnieliśmy już Orbitowskiego : warszawsko-krakowski prozaik jest już w zupełnie innym miejscu niż jeszcze kilka lat temu. Orbitowski ostatecznie opuścił getto literatury gatunkowej, a jego ostatnie publikacje dowodziły kolejnych stadiów literackiego wtajemniczenia. "Inna dusza" jest wspomnianego rozwoju kulminacją. Autor "Tracę ciepło" to dziś pisarz dojrzały i doskonale panujący nad warsztatem, jednak w żadnym wypadku nie przewidywalny. Jego ostatnia powieść, bazująca na autentycznych wydarzeniach, do jakich doszło w latach 90. w Bydgoszczy to doskonałe studium powolnego osuwania się w ciemność.

Orbitowski z czujnością przygląda się temu, w jaki sposób niepozorny Jędrek odkrywa w sobie stopniowo mordercze instynkty. Pozornie beznamiętna scena, w której bohater morduje w obecności kolegów kocięta, jest przerażająca i zimna jak polski listopad. Dodajmy do tego doskonale nakreśloną scenerię rodzimych "najntisów". O tym, że polska literatura coraz częściej kieruje swoje zainteresowanie w stronę pierwszych lat po transformacji, wiemy już doskonale. Nielicznym udaje się jednak doprowadzić do tego, aby sztafaż w rodzaju łóżek-amerykanek i plakatów z Arnoldem Schwarzeneggerem był czymś więcej niż przykuwajacym na chwilę uwagę rekwizytem. Tutaj staje się scenerią niemal antycznej tragedii. Nie ukrywam, że z ogromną ciekawością czekam na to, jaki będzie następny krok Orbitowskiego.

11 / 11Juliusz Strachota ''Relaks amerykański''

Obraz
© mat. wydawcy

Powieść Strachoty to nie żaden tam celebrycko-uzależnieniowy coming out, jak można by - przy pewnej dozie złej woli - traktować książkę Halber. Autor "Cienia pod blokiem Mirona Białoszewskiego" to w końcu licencjonowany prozaik. Mimo to, Strachota nie pozostawia nam złudzeń: "Relaks amerykański" to opowieść silnie autobiograficzna. Pisarz, chcąc nie chcąc, rozprawia się tu z mitem, że uzależnienie zawsze musi mieć postać znaną z antynarkotykowych ulotek.

Tym razem na warsztat zostaje wzięty Xanax: tabletka szczęścia, której używanie niechybnie prowadzi do czegoś, co ze szczęściem ma niewiele wspólnego. Strachota obnaża uwikłanie lekarzy i aptekarzy w wielką machinę biznesową, w której prym wiodą wielkie korporacje farmaceutyczne. Przy okazji w doskonały sposób portretuje mentalny zanik, jaki dotyka uzależnionych od wspomnianego specyfiku. I choć bywa przy tym gorzko zabawny - tu polecam choćby fragmenty, w których bohater wymyśla kolejne wymówki, aby zdobyć upragnioną receptę - to jego moc perswazyjna jest zdecydowanie większa niż w przypadku wszelkiej maści specjalistów od uzależnień. Więcej na temat "Relaksu amerykańskiego" tutaj .

Mateusz Witkowski/ksiazki.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]