Powieść historyczno-przygodowa, popularnie zwana powieścią płaszcza i szpady, jak się wydawało, umarła po cichutku. Zepchnięta najpierw na półki z literaturą dla młodzieży, wyparta i stamtąd przez inwazję smoków i wampirów, pomimo prób reanimacji (czego próbowali na przykład Waldemar Łysiak czy Arturo Perez-Reverte ) od dość dawna nie dawała znaku życia. Ponieważ jednak darzę ten gatunek sentymentem, z zainteresowaniem śledzę nowości, szczególnie polskie.
Kamienne twarze, marmurowe serca zapowiadały się bardzo interesująco: polski zesłaniec wplątany w międzynarodową grę wywiadów, Mickiewicz i Słowacki w Paryżu, wyprawa w góry Kaukazu, tajemnica, która może wstrząsnąć imperium carów… No cóż, wszystko się zgadza. Jest jeszcze i miłość, niemożliwa, choć wzajemna. Jednak z tych wszystkich elementów nie składa się emocjonująca całość. Paradoksalnie, postacie wydają się znacznie bardziej interesujące, niż sama akcja: mroczny i depresyjny główny bohater, oficer, zesłaniec, uciekinier z katorgi i romantyczny kochanek, którego losem najwyraźniej kieruje jakaś potężna a mroczna siła, która najpierw rzuciła go w śniegi Syberii, a w ostatecznej opresji w tajemniczy sposób ocaliła, by mógł wypełnić tajemniczą misję; piękna córka gubernatora, nagle zmuszona radzić sobie sama we wrogim świecie; kaukaski góral w Paryżu;
francuski policjant w gruzińskim monastyrze… Wszyscy oni zasługiwali na bardziej interesujące przygody, niż podróże po Europie i Azji, punktowane od czasu do czasu choreograficznie perfekcyjnymi bójkami z użyciem niebezpiecznych narzędzi. W końcu wszystkie te peregrynacje doprowadzą licznych bohaterów w tym samym czasie do punktu „zero” i po seansie tortur oraz kolejnych baletowo rozegranych bójkach (uwaga, spoiler!) z fabuły zejdzie powietrze. Dlaczego misji tej musieli się podjąć akurat nasi bohaterowie – nie dowiemy się, niestety. Pozostanie nam pożałować Jerzego, który, podobnie jak czytelnik, nie dowie się, czemu to właśnie on był igraszką światowych potęg, i życzyć mu szczęścia. No cóż, w powstaniu styczniowym będzie miał około pięćdziesiątki, więc może autor da mu jeszcze jedną szansę?