Polscy politycy: wtórni analfabeci czy oczytani erudyci?
Rekordzistą w tym gronie zdaje się być jednak minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, który wcześniej czytał nawet 2-3 książki dziennie, a obecnie konsumuje od 200 do 400 stron w ciągu doby. Trudno się więc dziwić, że pracownicy ministerstwa nazywają go żartobliwie "papierojadem”.
Godnymi pozazdroszczenia wynikami z dawnych lat chwali się także Włodzimierz Cimoszewicz(premier w latach 1996-1997, obecnie senator): „Jakimś cudem czytałem tak szybko, że czasami w ciągu niedzieli połykałem dwie, trzy książki (500-600 stron). Były to typowe lektury nastolatka, głównie powieści”.
Z czasem preferencje lekturowe Włodzimierza Cimoszewicza zaczęły się zmieniać, ale liczba przeczytanych stron wciąż jest znacząca: „Nadal czytam bardzo dużo, z reguły kilka książek jednocześnie”. Wiemy skądinąd, że wielu innych polskich polityków czyta dużo i namiętnie (m.in. Jarosław Kaczyński, Ludwik Dorn czy Jan Maria Rokita), ale, niestety, póki co nie zdecydowali się oni odpowiedzieć na nasze pytania.