Maestro schodzi ze sceny
W BBC powiedzieli Jarosy'emu, że ze względu na wiek nie znajdzie zatrudnienia - miał 60 lat, oni przyjmowali do 40. W Radio Wolna Europa mu po prostu odmówili, bez wchodzenia w zbędne szczegóły. Czuł się zapomniany i opuszczony. Przeżywał rozczarowanie polskim, emigracyjnym piekiełkiem, a zarazem, zupełnie nie potrafił się od niego uwolnić. Do choroby serca doszła depresja. Serce nie wytrzymało w nocy z 5 na 6 sierpnia 1960 roku. Jarosy zmarł szpitalu w uroczym miasteczku w Toskanii.
Jarosy wraz z Hemarem przez 14 lat wspólnie kształtowali obraz polskiego kabaretu. Byli jednymi z najwybitniejszych twórców przedwojennej rozrywki. Zmienili wizerunek polskich scenek rewiowych, tworząc kabaret literacki na najwyższym poziomie. Po wojnie, ten drugi chciał być wielkim, emigracyjnym wieszczem; Jarosy po prostu cieszył się, że przeżył, choć stracił wszystko. Chorzy na Polskę, tęsknili za dawną Warszawą, młodością, karierą i majątkiem. Ich historia, opowieść o życiu i działalności artystycznej tych, którzy polski kabaret XX wieku wznieśli na najwyższy poziom, stanowi kanwę "Mistrzów kabaretu" Anny Mieszkowskiej. Nie ma już świadków ich sukcesów i porażek, nie ma tych, którzy ich oklaskiwali z widowni. Pozostała pamięć - odświeżona, odkurzona, przywrócona w tej znakomitej pracy pozwalającej choć na chwilę znaleźć się w czasach, gdy "polski kabaret" nie był jeszcze synonimem przaśnych, topornych, coraz bardziej żenujących wiców. Zdecydowanie warto tę pamięć kultywować.
Mirosław Szyłak-Szydłowski/ksiazki.wp.pl