Proza Jonathana Carrolla to odwieczne pole bitwy między Miłością i Śmiercią. I jeśli nam, czytelnikom, wydawałoby się, że wynik tego starcia jest przesądzony, a Śmierć (jak to w życiu), zawsze ma ostatnie słowo, Carroll, jak to on, szykuje wciąż nowe niespodzianki.
Jesteśmy w małym miasteczku na amerykańskiej prowincji. Dwaj panowie w średnim wieku prowadzą sklep z ekskluzywnymi ubraniami. Żona jednego z nich śpiewa w klubie. Właścicielka klubu nawet dość ją lubi, jeśli tylko Vanessa nie zaczyna grać wielkiej gwiazdy. Starszego wdowca, mieszkającego przy końcu ulicy, znają tylko z widzenia. Ale pewnej nocy wszyscy pięcioro śnią wspólny sen, który wydaje się ich więzić w dziwnych zaświatach czy poza-światach. Próbując się uwolnić i powrócić do rzeczywistości, muszą współdziałać i odkrywać pozostałym głęboko skrywane w głębi jaźni pamiątki ważnych chwil: sen chorego chłopca, figurkę z dalekiej podróży, imię nienarodzonego dziecka… Muszą scalić mapę narysowaną na skórze czerwonej słonicy, odgadnąć kolory uczuć…
Oniryczna proza Carrolla to nie urban fantasy w stylu * Dallas '63* Stephena Kinga . Nie mamy żadnej pewności, że wszystko się (mniej lub bardziej) dobrze skończy, a bohaterowie wrócą do swojego (mniej czy bardziej) świata.
W Kąpiąc lwa bohaterowie stąpają po kruchym lodzie – małżeństwo może się rozpaść, czas – cofnąć. Albo to czas się rozpadnie, a życie popłynie pod prąd. Podobnie jak w niemal całej twórczości Carrolla, nie ma tu stabilnych układów: rodzice, dzieci, dom, trwanie. Trzeba składać szczęście z drobiazgów, cenić dobre chwile, zachowywać w pamięci smaki, zapachy i słowa, pielęgnować przyjaźń, nie dziwić zbyt wiele i byle czego nie lękać.
Jonathan Carroll od ponad dwudziestu lat, od czasu wydania * Krainy Chichów *ma w Polsce grono wiernych fanów. W jego powieściach i opowiadaniach śmierć niewiele znaczy. Czas płynie w różnych kierunkach, po przecinających się trajektoriach poruszają się ludzie, zmarli, nienarodzeni, zjawy i anioły. Z pozoru barokowa, nieokiełznana wyobraźnia autora podporządkowana jest jednak wewnętrznej logice. Każdy buduje sobie osobiste światy złożone z okruchów rzeczywistości, uczuć, wspomnień, snów, własne zaświaty bez Boga, własne życie po życiu, indywidualne piekło, prywatny raj. Proza Carrolla budzi skrajne opinie (pretensjonalny i powtarzalny/poetycki i poruszający). Ja lubię jego sposób opowiadania – zaszyfrowane w poetyckich obrazach ważne pytania o rzeczy istotne.