Christophe Blain uznawany jest dzisiaj za jednego z najciekawszych europejskich twórców komiksowych. Potwierdza to przyznana mu w 2002 roku na festiwalu w Angoulême nagroda za najlepszy komiks. W Polsce znamy go jednak dopiero od niedawna, dzięki wydanemu przez Egmont Pitratowi Izaakowi, który spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem przez krytykę. Idąc za ciosem wydawnictwo zaproponowało kolejne dzieło francuskiego artysty, znów mieszczące się w wąskim gatunku opowieści marynistycznych. Jednak czy Reduktor prędkości jest równie dobry co Pirat Izaak?
Głównym bohaterem tej opowieści jest Georges Guilbert, student oceanografii, który w przeddzień wojny wstępuje do marynarki i zostaje zaokrętowany na pancerniku Bojownik. Jednak jego morska przygoda daleka będzie od stereotypowym historii żeglarskich. Blain nie opowiada o wielkich bitwach ani o portach pełnych chętnych kobiet - jego opowieść schodzi do jądra statku, jego maszynowni, by tam snuć się w ciemnych i ciasnych korytarzach, pośród buchającej z rur pary i biegających gorączkowo marynarzy próbujących ujarzmić mechanizmy statku. Autor demitologizuje wielką morską przygodę. Nie znajdziemy tu popularnych klisz - hulanek, awantur i romansów. Zamiast tego są upierdliwi oficerowie, nuda, ale przede wszystkim uniemożliwiająca normalne funkcjonowanie choroba morska, która żeglowanie zmienia w prawdziwy koszmar. By sobie z nią poradzić bohaterowie schodzą do wnętrza okrętu, na jego dno, by pośród huku tłoków odnaleźć choć chwilę spokoju - wszak im bliżej dna tym mniej buja. Ta podróż nie jest jednak
normalną wyprawą, Blain przemienia ją w swego rodzaju metaforyczną wędrówkę do wnętrza siebie i swoich lęków. Bohaterowie poruszają się niemal w całkowitej ciemności, widzą tylko dzięki latarkom umieszczonym na kaskach. Ich wąski strumień światła, to jedyne co widzą, jeżeli jego zabraknie pogrążą się w czerni. Gdy przez przypadek uszkadzają okręt wpadają w panikę i uciekają. Tak rozpoczyna się kilkudniowa wycieczka po pogrążonych w mroku najniższych pokładach pancernika, w trakcie której będą musieli zmierzyć się ze swoimi lękami i paranojami.
Warto dodać, że jak na opowieść marynistyczną zaskakująco mało w Reduktorze prędkości wody. Blain podarował sobie spektakularne morskie widoki. Bowiem marynarze na pokładzie Bojownika ocean mogą podziwiać tylko w rzadkich wolnych chwilach, gdy wynurzają się z ciasnych, ciepłych, parnych trzewi okrętu by zaczerpnąć choć łyk świeżego powietrza. A sam Bojownik to w interpretacji Blaina statek niezwykły. Przede wszystkim przytłacza jego rozmiar - już na okładce widać, jak uporczywie przerysowuje go artysta. Taka, daleka od realizmu, wizja może odstraszać, jednak warto się przemóc, bowiem artysta doskonale wie co robi. Narysowany przez niego okręt przeraża, wprawia w konsternacje, przygniata swoim ogromem. Sterujący nim marynarze są tylko małymi trybikami w wielkiej maszynie, biegającymi nerwowo między pokładami. Sednem okrętu nie są oni, ale maszyny, które go napędzają, jego organy wewnętrzne - zębatki, koła, rury, tłoki, a przede wszystkim tytułowy reduktor prędkości, działająca w ciszy i chłodzie
niezwykle precyzyjna maszyneria, na której widok marynarze zamierają w podziwie. Nic więc dziwnego, że zagubionych pośród tych obcych sprzętów, błąkających się w ciemności bohaterów nawiedzają koszmary.
Ale Reduktor prędkości to także interesująca próba uchwycenia charakterystycznego, groźnego, wojennego podniecenia, które ogarnia ludzi w przeddzień wielkich katastrof. Po statku krążą plotki o wojnie, marynarze robią się nerwowi, niektórzy panikują, w żołnierzach piechoty morskiej wzbiera agresja. Blain świetnie przedstawił moment, w którym normalni dotąd ludzie ześlizgują się w kierunku paranoi. Kiedy strach i podejrzenia stają się jedynymi tematami ich rozmów. Co ciekawe udało mu się to, nie pokazując realnego zagrożenia - krążąca dokoła statku łódź podwodna obecna jest jedynie w dialogach, ani razu nie dochodzi do starcia między nią a Bojownikiem, nie wystrzelona zostaje ani jedna torpeda, nie oddany ani jeden strzał.
Reduktor prędkości to komiks, który można potraktować jak zwykłą opowieść o początkującym żeglarzu, który pakuje się w nie lada kłopoty. Będzie to wtedy po prostu kolejny, ciekawy komiks przygodowy. Jednak kiedy przyjrzeć się dokładniej to opowieść o marzeniach, lękach i zagubieniu. A także o wojennej gorączce, której naprawdę trudno się oprzeć. A po odkryciu tego drugiego dna lektura daje naprawdę dużo satysfakcji.