Pewnie w każdym środowisku zawodowców lub pasjonatów można natrafić na takie „motyle”. Ludzi, którzy robią wokół siebie mnóstwo szumu, są charyzmatyczni, kolorowi, magnetyzujący, głośni i ekscytujący, zawsze w centrum.Na tyle oszałamiający, że nikomu nie przyjdzie do głowy przyjrzeć się krytycznie ich osiągnięciom, podważyć ich umiejętności. A te bywają wątpliwe.
O takim „motylu”, alpiniście i fotografie Stefanie, opowiada Sekretne życie motyli, debiut Joanny Onoszko. Stefan przelatuje przez życie reszty bohaterów jak piorun, spopielając ich osobowości, poczucie godności, prawdy, wiary w szczególną wartość alpinizmu. Grupa przyjaciół, którą zabrał ze sobą na wyprawę na Grenlandię, wraca do polskiej rzeczywistości nie tylko psychicznie połamana, ale i oszkalowana w środowisku miłośników wspinania. Co ma takiego w sobie Stefan, szarlatan, narcyz i choleryk, że wszyscy dają mu się opętać?
Onoszko na przykładzie Stefana i jego partnerki Lizy analizuje trend, który nazywa „ciekaworobieniem”. Bardzo trafne określenie przymusu, żeby mieć ciekawe, najlepiej niebezpieczne pasje, podróżować wyłącznie w „dziewicze” rejony (Polska odpada), słowem, prowadzić takie życie, aby innym zapierało dech w piersiach. Bo tych innych trzeba też nieustannie informować o tym, co takiego ekscytującego się właśnie robi. Całe życie staje się pokazem, wyścigiem (konkurencja w „ciekaworobieniu” jest bardzo silna), a koszty finansowe – wysokie. Dla Nory, jednej z uczestniczek wyprawy, „ciekaworobienie” Stefana szybko staje się wampirem wysysającym jej siły. Podróż na Grenlandię, gdzie razem z nim, Lizą, mężem Nory – Alkiem oraz operatorem kamery Iwo ma pracować nad powstaniem filmu dokumentalnego, miała być wielką przygodą, a przerodziła się w koszmar. Z jednej strony humory i mania wielkości Stefana, z drugiej – poczucie, że bierze się udział w wielkiej ściemie, że cała „ekscytująca wyprawa” Lizy i Stefana sprzed
dwóch lat być może wcale się nie odbyła, a film, zdjęcia i wizerunek Stefana to tylko zewnętrznie piękna wydmuszka. Realna jest tylko przyroda Grenlandii.
Autorka celnie uchwyciła rodzaj snobizmu, który zaczął kwitnąć razem z rozwojem mediów i Internetu. Ważne staje się tylko to, co pokazywane; to, co chce się pokazać, musi być niezwykłe, w razie potrzeby technicznie podrasowane, a pokazywać należy dużo i agresywnie. Prawdziwe emocje i pasje muszą usunąć się w cień jako niemedialne. Inna sprawa, że „ciekaworobienie” szybko zaczyna przypominać psa goniącego za własnym ogonem. Coraz mniej jest sposobów, na jakie możemy wybić się z tłumu. Wspinaczka, egzotyczne podróże, fotografia – te „oryginalne” hobby ma przecież bardzo wielu ludzi. Tym bardziej agresywne stają się działania żądnych sławy „motyli”.
Debiut Onoszko jest nie tylko wciągającym studium charakterów, także realia podróży na Grenlandię przedstawione są barwnie i ze znawstwem, dzięki czemu nawet czytelnikom nie znającym się na wspinaczce udzieli się fascynacja tym sportem. Ale nie tylko literacko ta książka ma szansę stać się wydarzeniem. Choć bowiem autorka zaznacza, że historia jest jedynie zainspirowaną realnymi wydarzeniami fikcją, podczas lektury odnosi się wrażenie, że jest wręcz przeciwnie: że Sekretne życie motyli jest rozrachunkiem z realnymi Stefanem i Lizą, z wyprawą, po której został wielki moralny kac.* Nie trzeba długo szukać, aby znaleźć w Internecie prototypy postaci.* Rozliczeniowy aspekt to też w zasadzie jedyny minus tej historii. W zasadzie od początku wiadomo, kto jest czarnym charakterem, a kto tym kryształowym; nie ma szansy, żeby polubić Stefana albo nie polubić Alka. Nieudana wyprawa staje się obsesją Nory, przyczyną i skutkiem wszystkich jej niepowodzeń życiowych, po źródła tego stanu trzeba sięgnąć oczywiście do
trudnego dzieciństwa, a pomóc może ewentualnie inuicki szaman, który pojawia się znikąd. Nagły wtręt takiego sentymentalizmu i pseudospirytualizmu zakłóca wartką do tej pory narrację, ale w ogólny obraz pozostaje klarowny i robi duże wrażenie.