Janusz Leon Wiśniewski sprawił wielką niespodziankę swoim czytelnikom. Autor znany przede wszystkim z powieści dla dojrzałego czytelnika – głównie czytelniczek, ponadto felietonista, tym razem zaproponował książeczkę dla dzieci. Debiut to bardzo szczególny i godny zauważenia, przede wszystkim dlatego, że podejmuje niecodzienne zagadnienie. Bajka trochę naukowa – bo taki tytuł ma owa niespodzianka literacka – bierze na warsztat objaśnienie struktury Wszechświata, próbuje przedstawić jego początki, jednocześnie usiłuje pogodzić dwa światopoglądy: teistyczny i ateistyczny. Zadanie karkołomne, bardzo trudne, niemal nie do wykonania. Sama próba podjęcia takiego wyzwania zasługuje na komentarz i uznanie.
Po tajnikach Wszechświata oprowadza Duszek, Marcelinka i pan Foton. Mały czytelnik dowie się, czym jest Słońce, Czarna Dziura, Galaktyka, Światło, Czas, Wielki Wybuch, skąd wzięły się poszczególne nazwy, jak na przykład Droga Mleczna i czy w istocie ma coś wspólnego z mlekiem. Marcelinka jest małą „dziewczynką-myślą”, która powstała w głowie swojej przyszłej mamy. Nim przybierze cielesną postać ogląda Wszechświat i poznaje jego zagadki. Wraz z Duszkiem i Fotonem szukają Najważniejszego. Co jest Najważniejsze? Na to pytanie pewnie niewielu dorosłych zna odpowiedź, propozycja, którą daje Janusz Wiśniewski jest całkiem sensowna i do przyjęcia, zapewne instynktownie każdy dorosły dziecku potwierdzi, bo… – miłość jest najważniejsza, bez względu na światopogląd. Kwestia postawy moralnej i wiary w nadprzyrodzoność również jest przez autora poruszona. Wiśniewski zostawia furtkę do interpretacji, dopuszcza istnienie Siły Wyższej, „Pierwszego Poruszyciela”, ale również pokazuje, że można spoglądać na naukę, świat,
bez idei Boga, Boga osobowego, według nauki monoteistycznych systemów religijnych. Bajka niewątpliwie usiłuje pogodzić diametralnie różne poglądy. Czy się to udaje? Pytanie o „arche” zadają sobie filozofowie od starożytności, odpowiedź nigdy nie będzie pewna i jedyna.
Książeczka nie jest zbyt obszerna, co skutkuje dużą skrótowością i zbytnim natłokiem informacji, definicji, objaśnień. Można się trochę pogubić. Zapewne niektóre fragmenty będą potrzebowały dodatkowych objaśnień. Bajkę najlepiej dawkować w małych ilościach, pochylając się nad poszczególnymi fragmentami. Książka może stać się pierwszym stopniem wtajemniczenia w świat astrofizyki. Myślę, że Janusz Leon Wiśniewski powinien zdecydowanie kontynuować linię bajkowego objaśniania tajników nauki, osobiście uważam, że jest to zdecydowanie bardziej udana próba literacka niż na przykład Samotność w sieci, czy dyskusje z Małgorzatą Domagalik. Bajka trochę naukowa to ciekawa propozycja dla małego czytelnika, która może stać się dobrym pretekstem do dalszych poszukiwań, a całkiem możliwe, że wywoła zastanowienie u rodzica, który tę książeczkę dziecku przybliży.