Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:18

Poczujemy się... hmmm... dziwnie

Poczujemy się... hmmm... dziwnieŹródło: Inne
d2gaozw
d2gaozw

No, no, no! Twarda oprawa, fantazyjny napis na okładce, lakier co błyszczy z dala. Niespokojne spojrzenie błękitnookiego młodzieńca. Piraci, a może tylko jakieś zwykłe typy spod szarej gwiazdy, co budzą grozę, i strach, i niepokój. To na dobry początek. A potem... Potem... Nie tyle początek tej historii, co bardzo dobry sposób, by ją zacząć. Zatem zmrok i miasto pogrążające się w ciemnościach. Ktoś skradający się i wrzucający kopertę przez szparę w drzwiach. Kopertę zaadresowaną do Stanleya Bugglesa. W kopercie, co trudno sobie na poczekaniu wyobrazić, jest krótki list i ogromny srebrzystoszary klucz, "klucz do zardzewiałej, pokrytej pajęczyną mrocznej tajemnicy". Trafiający właśnie prosto do rąk chudego i bardzo wrażliwego chłopca. List zaś trafiający prosto do serca tego wbrew powierzchowności całkiem dzielnego chłopaka.

Tak to już jest, że jeden list potrafi odmienić czyjeś szare życie. Dziwnym literackim trafem ma to miejsce i tym razem. Stanley zostaje spadkobiercą stryjecznego dziadka, o którym zupełnie nie miał pojęcia. Dwór Sześciu Świec wraz ze wszystkimi nieruchomościami są teraz jego własnością, ze skutkiem natychmiastowym jakby to dziwnie nie brzmiało dla nieobytego w prawniczym żargonie chłopaka. Klucz jest już w rękach Stanleya, pozostaje mu więc tylko wyruszyć w podróż, którą można zwać przełomem, i postawić stopy na swojej nowej własności. Jedenaście lat, blada cera i przysłowiowa chudość jest tym co bierze ze sobą, oczywiście poza brązową walizką z napisem "Fletcher and Buggles Manufacturing". Czeka na niego spora posiadłość i przygoda z rodzaju tych spadających na głowę z wielce charakterystycznym ŁUP!

Niesamowita jest atmosfera tej historii dla starszych dzieci i młodszej młodzieży. Trochę grozy, trochę humoru, trochę ironii. Słowa co i rusz ocierają się o jakieś tajemnice. Opisywany świat wydaje się rozpostarty pomiędzy prawdą, a fikcją, choć dość silne podmuchy realizmu nie potrafią jednak rozwiać gęstej mgły szalonej fantazji. A fantazja wciąga nas, snurpffff! niepostrzeżenie. Humor jest zdecydowanie mokry, przygoda goni przygodę i zaskakuje. Towarzyszą nam groteskowe czarno-białe ilustracje duchem przypominające opowieści Gaimana dla młodszych czytelników. Przemykają po kartach tej powieści niebezpieczni piraci i groźny wilkołak. Przemawia i udziela dobrych, choć cokolwiek niejasnych, rad pewien pozornie całkiem martwy szczupak. A wszystko skąpane jest w gęstej mgle niepokojącego klimatu, dziwnych wydarzeń i równie dziwnych postaci, które spotyka Stanley. To taka mała próbka horroru dla młodych czytelników. Nie za straszna, ale i nie całkiem spokojna. Puk! Puk! Tom drugi czeka już za progiem.

d2gaozw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2gaozw