Mistrzyni thrillera? Z pewnością. Karin Slaughter kolejną, po między innymi Przywileju skóry czy Tryptyku powieścią udowadnia, że na taki tytuł dzięki swojej twórczości zasłużyła. Rzecz zaczyna się oczywiście od zbrodni – żona milionera Paula Campano, Abigail, wraca do domu, gdzie znajduje zmasakrowane zwłoki młodej dziewczyny. Przekonana, że ofiarą brutalnego przestępstwa padła jej córka, zabija domniemanego zabójcę, którego zastała na miejscu zbrodni. Prawda okazuje się znacznie bardziej skomplikowana i wstrząsająca, niż mogłoby się z początku wydawać. Do prowadzenia sprawy zostaje przydzielony Will Trent, wykwalifikowany agent, którego pomoc okazuje się tym bardziej niezbędna, że oprócz zabójstwa w grę wchodzi również porwanie, a czasu jest coraz mniej, by uratować jego ofiarę, młodziutką dziewczynę.
Slaughter pokazuje, że można stworzyć sensacyjną kryminalną powieść bez uciekania się w przekombinowaną historię, rojącą się od przeróżnych postaci, będących przedstawicielami rozmaitych agencji, o często sprzecznych interesach o zasięgu światowym. Tworzona przez nią fabuła jest zawsze starannie przemyślana od pierwszej do ostatniej strony, bez zbędnych elementów, bohaterowie są znakomicie sportretowani. Will Trent – jego dzieciństwo spędzone w domu dziecka, trudne relacje z kobietami (a zwłaszcza jedną, koleżanką z pracy, Angie) i społecznie nieprzystosowanie budzi zrozumienie, współczucie i zainteresowanie. Jego losy i odczucia są w powieści nie mniej ważne od wątku typowo kryminalnego – w pasjonujący sposób ukazanego śledztwa, perfekcyjnie zobrazowanego toku myślenia agentów próbujących rozwikłać zagadkę brutalnej zbrodni, mozolnego układania przez nich puzzli składających się ze strzępów informacji, śladów pochodzących z miejsca przestępstwa i zeznań wielu osób.