Po koncercie rozkopali grób i zabili psa. Kostrzewski był łatwym celem
Roman Kostrzewski był nie tylko wokalistą legendarnego zespołu Kat, ale także satanistycznym "apologetą", który bronił swojej wiary przed zarzutami i oskarżeniami. A miał przed czym się bronić. Zwłaszcza po tzw. incydencie jarocińskim w 1986 r., gdy młodzi fani metalu zafascynowani satanizmem odprawili czarną mszę, rozkopali grób i skatowali psa.
Dzięki uprzejmości wyd. SQN publikujemy fragment książki "Piekło i metal. Historia zespołu Kat" Mateusza Żyły, która ukaże się 27 września.
Festiwalową nocą dwudziestoosobowa hałastra postanowiła urządzić czarną mszę. Rozkopała przypadkowo wybrany grób, wyjęła trumnę, ale i to było zbyt mało dla żądnych krwi chłopaków. Złapali więc psa, następnie dokonali egzekucji. Prasa błyskawicznie podchwyciła temat i zaczęła szastać oskarżeniami. Te lawinowo spadły na wokalistę Testu Fobii Kreon. Rykoszetem oberwał także Kat. Artystów krytykowano za podsycanie antychrześcijańskich nastrojów i szerzenie satanistycznych idei. "Zaranek […] postanowił być lepszy od Kostrzewskiego, więc […] rozwalił krzyż – wspomina Piotr Luczyk. – Reakcja była całkowicie negatywna, a że ludzie nie znali tego zespołu, tylko głównie Kata, szczególnie nasi dziennikarze, to opisali, że w trakcie naszego koncertu odbywała się msza, spaliliśmy i zbezcześciliśmy krzyż, zabiliśmy […] dziewczynkę pod sceną, ja rzuciłem czaszką i ktoś doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu… Takie głupoty snuły się przez najbliższe lata".
Cmentarny ceremoniał nie umknął także uwadze służb, co dokumentują materiały źródłowe opublikowane w interesującej książce "Jarocin w obiektywie bezpieki". Przykładem niech będzie notatka sporządzona przez porucznika Romana Szeląga, inspektora Wydziału Prewencji WUSW w Kaliszu:
Spośród członków ugrupowania heavy metal wyłonili się sataniści. Wzorce zachowań, ubiorów, symboli początkowo czerpali z zachodnich muzycznych czasopism oraz z ilustrowanych okładek płyt gramofonowych. W chwili obecnej wzorców takich dostarczają wideokasety, a także własne pomysły. W roku ubiegłym w Jarocinie nie spotkano wyznawców szatana. Obecnie grupa ta w sposób gwałtowny zyskała sobie cały szereg zwolenników wśród heavymetalowców […]. Ich znakiem rozpoznawczym jest odwrócony krzyż […]. Sataniści skupiają się w sektach, ich siedziby znajdują się w Szczecinie i Gdyni. Ich sposób postępowania wyznacza 9 przykazań. W czasie festiwalu grupa kilkudziesięciu satanistów dokonała przestępstwa z art. 197 § 1 kk (znieważenie prochów ludzkich).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Audiobooki, od których się nie oderwiecie. Masa superprodukcji
Choć w wielu fragmentach owe tajne dokumenty są przykładem radosnej twórczości komunistycznych towarzyszy, to jednak przybliżają w jakimś stopniu historyczną perspektywę pojmowania kulturowych zjawisk.
Cmentarna afera nie pomogła zespołowi Kat, który wyśpiewywał wówczas tak bezpośrednie treści o diabelskich domach, mordercach i Szatanie. Kapela stawała się i pozostała przez lata swojej artystycznej działalności łatwym do namierzenia celem. Najdobitniejszym świadectwem jest artykuł Krystiana P. Piasty OFM "Elementy demoniczne w muzyce rockowej" opublikowany w zbiorowym opracowaniu "Satanizm. Rock. Narkomania. Seks". Autor załączył do tekstu listę 114 zespołów i wykonawców poruszających treści okultystyczne i satanistyczne. Rozumiem, że znalazły się tu Venom czy Hellhammer, ale Marillion i The Eagles? Ciekawostką jest, że wśród wymienionych nazw tylko jedna pochodzi z Polski – i jest to Kat. Abstrahując od poziomu merytorycznego artykułu, lista potwierdza, że marka Kat od czasu wydania "666" znalazła się na cenzurowanym.
Sataniczny charakter kapeli sprawił, że każda afera – mniej czy bardziej podobna do tych z Jarocina – spadała na barki Kata, szczególnie zaś na autora tekstów. Oskarżyciele wyrywali z kontekstów wypowiedzi Kostrzewskiego. Roman w 1986 roku mówił na łamach "Tygodnika Pilskiego": "Mnie ucieszy, jeżeli ludzie wychwycą choćby takie słowa jak: szatan, piekło, brud, krew, morderstwo. Jeżeli zrozumieją chociażby tylko tyle, będzie to świadectwem, że odebrali właściwie zło tego świata, które chcę im przekazać". Zbyt dosłowny odbiór tekstów czy tego typu wypowiedzi prasowych mógł zachęcić infantylnego, niedojrzałego odbiorcę do podjęcia różnych dziwnych działań, ale czy to wystarczający powód, by pełną odpowiedzialność lub winę zrzucać na artystę? Pytanie w zasadzie retoryczne, choć przykłady sądowych batalii i poważnych problemów Ozzy’ego Osbourne’a, Judas Priest czy Slayera poświadczają, że niekoniecznie.
Tak czy owak, Kostrzewski odcinał się od wszelkiej przemocy czy destrukcji jako formy satanistycznych podszeptów. Rytualne morderstwa? Zabijanie zwierząt? Niszczenie cmentarzy? "Bezdenna głupota, a prasa popełniła błąd, przypisując to wszystko metalowi - tłumaczył Roman kilka tygodni po skandalu. - Przecież satanizm istnieje znacznie dłużej niż ta muzyka! Druga sprawa: od dawna wszyscy, którzy głębiej zainteresowali się alegoryczną postacią Szatana, zrezygnowali w swych rytuałach z ofiary krwi. Mają one służyć wyzwoleniu, skumulowaniu energii, ale nie poprzez czyjąś śmierć, lecz psychiczną koncentrację. Satanista wie, że siła tkwi w nim samym. Ale o tym się nie mówi, nie pisze, bo Szatan nigdy nie miał prawa, aby się wypowiedzieć". Incydent jarociński stanowił tak naprawdę preludium poważnych ideologicznych problemów, z jakimi Kat zmierzy się w latach dziewięćdziesiątych.
(…)
Dedycując się w 1995 roku na nagranie dźwiękowej wersji "Biblii Szatana" LaVeya, Roman Kostrzewski może nie wpadł w piekielną czeluść, ale jednak poważnie wzmocnił swój satanistyczny wizerunek. Nie tylko swój – Kata również. Zespołowi przyprawiano gombrowiczowską gębę od pierwszego singla, a bezdyskusyjnie już w erze "Szóstek", przez co Kat stał się synonimem diabelskości, wysłannikiem Szatana, symbolem piekła i tak dalej. Bezpośrednie sklejenie hasła "biblia satanistyczna" z logo Kata i nazwiskiem Kostrzewski spowodowało, że owa gęba przywarła do nich już na zawsze.
(…)
Kostrzewski zdecydował się na wydanie fragmentów "Biblii" szczególnie z myślą o młodych ludziach, którzy niekoniecznie czuli się komfortowo w katolickim jarzmie, niejednokrotnie nakładanym przez rodzinę, księdza w szkole czy po prostu polską tradycję. "My, Polacy, szczególnie wyraźnie dostrzegamy walkę chrześcijan o rząd dusz – mówił Roman. – Więc my, sataniści, też mamy coś do powiedzenia na to, co oni proponują. Tym samym ujawniliśmy satanistyczny punkt widzenia, jest on, a raczej służyć może jako argumentacja, by nie popełniać błędów, które mnożą się nagminnie. Gdy słyszę o torturowaniu i znęcaniu się nad zwierzętami i rozkopywaniu grobów, to robi mi się bardzo smutno. Nie o to chodzi, sęk w tym, by krytycznie spojrzeć na chrześcijaństwo, obnażyć jego nędzę…".
(…)
Nie wszyscy jednak zrozumieli jego zamiary; wiele osób skupiało się wyłącznie na niebezpiecznym tytule dzieła i nazwiskach autorów – zarówno książki, jak i słuchowiska. LaVey w lecie 1966 roku stworzył w Ameryce Kościół Szatana, był jego najwyższym kapłanem, autorem jedenastu zasad Ziemi i dziewięciu satanistycznych powinności. Kostrzewski napisał teksty "666" czy "Metal i piekło", gdzie wyznawał: "I love you, Satan". Obaj panowie z dystansem traktowali ewangeliczne przypowieści, szczególnie te dotyczące miłości do każdego bliźniego.
Kostrzewski, pomny przykrych doświadczeń z domu dziecka, doskonale wiedział, jak utopijna to nauka, dlatego w słuchowisku nie pominął następującego fragmentu: "Najsilniejszym instynktem każdego żywego organizmu jest instynkt samozachowawczy, który budzi się, gdy na przykład ktoś nas krzywdzi, gdy zaczynamy być tak wściekli, że jesteśmy zdolni obronić się przed dalszym atakiem. Człowieku, nie pozwól, aby krzywda wyrządzona tobie nie została zwrócona. Bądź jak lew na ścieżce. Bądź niebezpieczny nawet wówczas, gdy uciekasz". Chrystusowe nadstawianie drugiego policzka w Biblii Szatana ulega znacznej modyfikacji: "Jeśli ktoś uderzy cię w jeden policzek, pogruchotaj mu drugi".
Duet LaVey–Kostrzewski nie został przyjęty w niektórych kręgach, między innymi w poznańskim sklepie muzycznym prowadzonym przez Litzę. Gitarzysta Arki Noego i Luxtorpedy odmówił pośrednictwa w sprzedaży "Biblii satanistycznej", a po latach przyznał w rozmowie z dominikaninem Adamem Szustakiem: "Czasem słyszę po koncertach 2Tm2,3 pytania, czy nasza muzyka jest odpowiedzą na muzykę zespołu Kat. Nie, nie jest. Dobro nie jest odpowiedzią na zło".
Prawdziwa lawina oskarżeń "za zło" spadła na Kata i Romana Kostrzewskiego w marcu 1999 roku, kiedy to w Halembie (dzielnicy Rudy Śląskiej) odkryto zwłoki dziewiętnastoletniej Kariny i osiemnastoletniego Kamila, których zabito – jak głoszono jeszcze przed wyrokiem sądowym – w celach rytualnych. Nie ma faktów, są tylko interpretacje… Tuż po morderstwie rozpętała się prawdziwa burza medialna, w czasie której dziennikarze ścigali się w tworzeniu co bardziej kontrowersyjnych tytułów: "Krwawe rytuały", "Urodziliśmy się, by stworzyć piekło na ziemi", "Bunkier Szatana", "Poświęcili przyjaciół Szatanowi", "Idol satanistów", "Eksplozja satanizmu", "Mord rytualny", "Diabeł zbiera ofiary", "300 sekt".
(…)
2 marca 1999 roku. Leśne ostępy górniczej dzielnicy Rudy Śląskiej – Halemby. Schron bojowy nr 44 z czasów drugiej wojny światowej. To właśnie tutaj w nocy z wtorku na środę Tomasz i Robert zadźgali nożami swoich znajomych, Karinę i Kamila. "Karina i Kamil klęczeli przy pentagramie zwróceni plecami do siebie. Tomek i Robert trzymali w rękach świece. Na umówiony znak wyciągnęli noże i zaczęli nimi na oślep uderzać" – rekonstruowała zdarzenia jedna z lokalnych gazet. Biegli, a następnie sąd nadali morderstwu charakter rytualny. 31 marca 2000 roku zapadł wyrok, zgodnie z którym Tomasz został skazany na dożywotnie więzienie, a Robert na dwadzieścia pięć lat. Jak czytamy w dokumentach, sąd uznał mężczyzn winnych zabójstwa "z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, co wyrażało się w chęci złożenia ofiary z człowieka szatanowi w celu pozyskania jego przychylności".
Tragedia wywołała medialne tornado. Na łamach prasy pojawiły się niezliczone interpretacje mordu, a także dowody niezgłębionej wyobraźni dziennikarskiej, włącznie z oskarżeniami kierowanymi w stronę środowiska metalowego, głównie Kata. Kostrzewski w obronie swojej i kolegów z zespołu napisał oświadczenie z następującą puentą: "Tragedia boli, ale boli też to, że płacz rodzin jest zagłuszany przez szum dezinformacji. Chodzi więc o to, aby krew przelana w bunkrze nie związała się z krwioobiegiem stale powtarzanego mitu […], aby nie rozpowszechniać aktu rytualnego zabicia zwierzęcia lub człowieka czy też niszczenia grobów jako warunku koniecznego, by stać się kimkolwiek".
Powyższy fragment pochodzi z książki "Piekło i metal. Historia zespołu Kat" Mateusza Żyły, która ukaże się nakładem wyd. SQN 27 września.