...a z biegiem tej rzeki podążają rzymskie legiony, które w ramach Expeditio Germanica Quarta mają podporządkować władzy Imperium ziemie leżące pomiędzy Karpatami a Oceanem Sarmackim. Mamy drugą dekadę III w. n.e., a na tronie wciąż zasiada cezar Kommodus (w rzeczywistości zamordowany w 192 r.). Początkowo znienawidzony okrutnik i tyran, z czasem stał się ukochanym dobroczyńcą. Wydarzeniem, które się do tego przyczyniło, było otrzymanie przez cezara... ciosu w głowę podczas jednej z walk gladiatorów, w której uczestniczył. Rana nigdy się nie zagoiła i za jej przyczyną Kommodus od trzydziestu lat miewa zapaści i widzenia. Kierując się tymi ostatnimi, wprowadza w Imperium nowatorskie rozwiązania polityczne i społeczne, a także przyszłościowe wynalazki techniczne. Obywatele cieszą się więc zarówno coraz powszechniejszymi swobodami, jak i korzystaniem z wodociągów ciśnieniowych, pomp strażackich, mechanicznych zegarów czy maszyn parowych.
Dzięki temu wszystkiemu cezar uważany jest za wybrańca bogów, zaś mieszkańcy Imperium wiodą coraz dostatniejsze i wygodniejsze życie.Postawienie na rozwój społeczny i gospodarczy nie znaczy jednak, że cezar spoczął – nomen omen – na laurach w kwestiach tak bliskich wojowniczemu rzymskiemu sercu, jak ekspansja terytorialna. Kolejne krainy i ludy korzą się przed bitnymi legionami, nie mogąc sprostać ani ich doskonałej organizacji, dyscyplinie i taktyce, ani uzbrojeniu w samopały i armaty.
Nową rzymską prowincją, powstałą po krwawych wojnach z Wandalami, jest Sarmacja, leżąca pomiędzy Pannonią i Dacją. Jej namiestnik, Marek Lentiwiusz Katella, poślubił córkę najwyższego sędziego plemienia Asdingów. Uczynił to z powodu nałożonego na niego wergeldu, czyli formy zadośćuczynienia za wyrządzone przez niego wojenne krzywdy. Teraz Marek, poważany przez dawnych wrogów, zyskuje ich pełne poparcie w wyprawie za Karpaty przeciwko wolnym germańskim i gockim plemionom, zamieszkującym wówczas „etnicznie polskie" ziemie.
Sam pomysł zbudowania historii alternatywnej w oparciu o realia czasów Imperium Rzymskiego niesie w sobie wielki potencjał, zarówno pod względem fabularnym, jak i w kwestii bogactwa tła historycznego. Błotnemu ów potencjał w dużym stopniu udało się wykorzystać, dzięki czemu stworzył powieść ze wszech miar interesującą, barwną, wiarygodną i budzącą żywe emocje. Przygody głównego bohatera wpisał autor w realistyczny obraz codziennego życia obywateli rzymskiej prowincji i Germanów. Szczegółowo ukazał panujące w Imperium i na zdobywanych ziemiach stosunki społeczne i ekonomiczne, rolę religii i rytuału, a w końcu – reguły uprawianego wówczas rzemiosła wojennego. W tym ostatnim kontekście szczególnie ciekawie prezentuje się opis kampanii prowadzonej na terenach, na których w prawdziwej wersji historii nigdy nie stanął sandał rzymskiego legionisty.
Ta wojna to starcie dwóch światów – oświeconej śródziemnomorskiej cywilizacji i nieokrzesanego Barbaricum. Jak się jednak okazuje, w zbrojnej konfrontacji obie strony potrafią wykazywać podobne okrucieństwo. Różnicę pomiędzy nimi widać dopiero w czasie pokoju. Bo wtedy na terenach podległych Rzymowi ludzie żyją w rosnącym dobrobycie, zaś na ziemiach wolnych plemion nadal panuje bieda, chaos i anarchia. Paradoksalnie więc, to dopiero rzymska niewola zapewnia Germanom upragniony spokój i dostatek. Niejako uosobieniem tego paradoksu jest sam Marek Katella, któremu udaje się pogodzić służbę cezarowi z szacunkiem dla zwyczajów ludu, pośród którego mieszka. Pełna niejednoznaczności postać głównego bohatera i oryginalne potraktowanie problemu osobistej i politycznej wolności są kolejnymi – obok wyżej wspomnianych – mocnymi atutami powieści Błotnego. To wszystko zaostrza apetyt na następną dawkę solidnej prozy historyczno-przygodowej w drugim tomie rozpoczętego Wergeldem królów cyklu.