Andrzej Kuśniewicz
Późny debiut, przekłady na kilkanaście języków, nagrody i wyrazy uznania - rzadko który pisarz robi tak zawrotną karierę literacką, jak Andrzej Kuśniewicz . Elegant, znający języki, absolutnie zakochany w samochodach (w swojej kolekcji miał m.in. ulubione Alfa Romeo i Chryslery), kreujący się na outsidera z Galicji, przez kolegów po piórze niezbyt lubiany.
Jednego z nich, Mariana Brandysa, szczególnie raziła dwulicowość Kuśniewicza. Powód? Ten udawany arystokrata, ofiara obozu w Mauthausen, absolutna gwiazda, przez lata był bodaj najważniejszym kontaktem służbowym MO składającym donosy na środowisko literackie, w którym się obracał. Kto z kim sypiał? Jaki był czyjś stan zdrowia? Żyd? Homoseksualista? Wariat? A może wróg polityczny? Kuśniewicz sypał chętnie i gęsto, nawet znad łóżka umierających przyjaciół.
Po stanie wojennym złożył legitymację partyjną usunął się w cień, wymawiając się podeszłym wiekiem i złym stanem zdrowia. Zdążył jeszcze ostro potępić partię i ludzi, z którymi współpracował przez ponad czterdzieści lat. Na Powązkach żegnali go ze łzami ci, na których donosił.