Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:21

Pisarz na kozetce u psychoanalityka

Pisarz na kozetce u psychoanalitykaŹródło: Inne
dm230m2
dm230m2

Hubert Klimko-Dobrzaniecki, pisarz znany, nominowany, doceniany, ciekawy, wydał właśnie krótką rzecz autobiograficzną. I choć to nic nowego, bo cała jego wcześniejsza proza miała znamiona autobiografizmu, to jednak mamy do czynienia z rzeczą ciekawą: Dobrzaniecki pisze krótką powieść, będącą punktem dojścia wszystkich poprzednich jego dokonań, a równocześnie dzieło będące nimi wszystkimi po trochu i na nie jakoby nałożone. Podsumowuje, dopowiada, uparcie szuka „rzeczy pierwszych”. Bo gdy nie można tak po prostu napisać kryminału, trzeba znów zabrać się za siebie, swoją historię, swoje bóle, lęki, frustracje… Dlatego, choć autor wie, iż nikt nie potrafi w autobiografii (to z krótkiego Słowa od autora) powiedzieć całej prawdy i tylko prawdy, próbuje (tym razem jeszcze bardziej świadomy ograniczeń) trochę w sobie pogrzebać. Stając się równocześnie pisarzem i psychoanalitykiem, do którego ów pisarz przychodzi. To taka, moja-nie moja, mająca uzasadnienie w ostatnim rozdziale Rzeczy pierwszych, metafora.

Czego dowiaduje się pisarz, co wyciąga od niego psychoanalityk i co ciekawego znajduje powołany przecież na świadka czytelnik? Założenie podzielonej na rozdziały krótkiej autobiograficznej powieści jest chyba takie, że ma być ona równocześnie tym wszystkim, co w prozie autora Kołysanki dla wisielca czy Domu Róży już było (dobre i uznane) i czymś ponad to. Dobraniecki zaczyna więc od wspomnianego narzucającego dystans Słowa od autora, przechodzi szybko do nieco surrealistycznych wariacji na temat własnych narodzin, by za chwilę wrócić do typowych dla siebie realistycznych świetnie rozpisanych opowiadań. Dystans, zabawa i powaga równocześnie. Jesteśmy, przypominam, na kozetce u psychoanalityka, więc to chyba stan pożądany. Rodzi się z niego kilka ciekawych prozatorskich fragmentów, osobnych ważnych punktów składających się na wspomnianą autoterapię. Dobrzaniecki najpierw szybko buduje szkielet własnej biografii, a potem stopniowo w każdym rozdziale (mogącym być osobnym opowiadaniem) dorzuca trochę
informacji. W jednym bohaterami stają się jego przodkowie, w innym wujek, jeszcze innym poznany za granicą Japończyk. Każdy rozdział (bo każda wizyta u psychoanalityka może okazać się najważniejsza) ma być, jak się wydaje, wskazaniem ważnej rzeczy, osoby, wydarzenia czy ciągu zdarzeń, które zmieniły czy miały wpływ… Na co? Na to, że w wieku czterdziestu kilku lat jest się takim, jakim się jest…

Są więc Rzeczy pierwsze opowieścią o Bielawie, o rodzinie. Matką, zmarłym tuż przed maturą narratora dziadkiem i mającym słabość do pokera wujkiem Lutkiem. Są historiami tych wszystkich ludzi i przy okazji trochę historią Polski. Są rodzinnymi tragediami, śmiercią, samobójstwami, rozwodami. Zawistnymi sąsiadami dziadków podpisującymi podczas okupacji volkslistę i radzieckim oficerem próbującym zgwałcić babcię. Wcześniej stają się też powrotami do dzieciństwa, pierwszą komunią, erotycznymi uniesieniami. Później gawędą na temat wyjazdu z Polski za granicę – najpierw do Niemiec, potem do Anglii. Pisarz daje tu wyraźnie upust potrzebie opisania niezwykłych przygód i wpisania się w pewien model tułacza. Seks z Niemką, która zabrała na stopa (prywatnie przykładną żoną i matką), przypadkowe punkty na mapie, zmywak, krojenie warzyw, sadzonki i skubanie indyków. Wielkie powracające tematy literatury ostatnich lat.

Trudno rozstrzygnąć czy nasz pisarz próbuje się pozbyć pokusy opowiadania o owych niesamowitych przygodach czy też opowiada, gdyż są one równie ważne. Pewnie i jedno, i drugie. Chodzi o stworzenie legendy samego siebie jako pisarza. Historia rodziny, dziadków, wujka będzie wtedy historią pisarza, kreśleniem przestrzeni emocjonalnej, w której wzrastał.

dm230m2

Sadzający sam siebie na kozetce Hubert Klimko-Dobrzaniecki jest też w świetle Rzeczy pierwszych pisarzem ambitnym, niedocenionym. Jest autorem zawiedzionym polityką wydawnictw, pytającym o swoje książki w Empiku, wykradającym je w celu sprzedaży na własną rękę i idącym z nadzieją znalezienia literacko nośnego tematu do więzienia. Budując te autobiograficzne opowieści, Dobrzaniecki pisze książkę o sytuacji polskiego pisarza – pisarza niby uznanego, nominowanego do najważniejszej literackiej nagrody, ale ciągle niespełnionego, zmuszanego do poszukiwania nowych środków wyrazu. Rzeczy pierwsze są też przejawem kryzysu, koniecznym punktem na literackiej drodze, potrzebnym przystankiem. By się oczyścić (nie znajduję innego słowa) i pójść dalej. Niech będzie, że to takie katharsis skierowane na samego autora dzieła. Zobaczenie własnej osoby i wyzbycie się tego lubianego i nielubianego siebie. Niech będzie. Książka ostatecznie broni się bowiem doskonale.

Jej konwencja i założenia sprawiają, że jest ona tym wszystkim (znaczy: „oczyszczeniem”, sileniem się na tworzenie własnej legendy, kryzysem, marudzeniem), ale równocześnie wyjściem poza to. Siedzący na skonstruowanej na własne potrzeby kozetce pisarz ma to, wie, że to ma, opisuje, że wie i wie, że opisuje. Piętrowo, autorefleksyjnie, autotematycznie. To krótka, ciekawa powieść. Przeczytałem Rzeczy pierwsze, polecam i czekam na kolejne… Bo psychoanalityk (uwaga! zdradzam zakończenie!) skoczył z okna, a pisarz przeżył… I pewnie wkrótce znów coś napisze.

dm230m2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dm230m2

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj