Pisarz to w Polsce figura wciąż romantyczna, ale dla rynku dzieła pisarzy niczym niemal nie różnią się od jogurtu. Wymagają marketingu - ładnych opakowań i dobrych pomysłów – pisze w „Gazecie Wyborczej” Agnieszka Wolny-Hamkało .
Przygotowanie strony WWW dla nowości to już standard. Tytuły strategicznie ważne mają swoje, na bieżąco aktualizowane strony. Szata graficzna nawiązuje do layoutu książki, zwykle oprócz krótkiej biografii autora i fragmentów powieści są tam zdjęcia z promocji (czasem atrakcyjne towarzysko).
Najlepsze są te poświęcone książkom dla dzieci, gdzie można przy okazji pouczyć się języka (jak na paddington.com.pl), poukładać puzzle, pograć i pobuszować wśród atrakcyjnych zakładek.
Kolejnym sposobem jest prowadzony przez pisarza (często z pomocą wydawnictwa) blog. Czasem gromadzący wokół siebie sporą społeczność, jak blog Łukasza Orbitowskiego (wydaje wkrótce nowe opowiadania grozy), czasem - to rodzaj informatora, gdzie mechanicznie wrzuca się newsy dotyczące spotkań, relacje z tras promocyjnych, zdjęcia, recenzje, wywiady.
Więcej możliwości daje YouTube, w który wrzuca się krótkie filmiki - powiązane z treścią książki (także formalnie), czasem obliczone na efekt szoku, czasem po prostu informacyjne. Ale bywa też ciekawie: w promującego swoją Margot Michała Witkowskiego wjeżdża tir, co jest nawiązaniem do treści książki. W filmie towarzyszącym premierze Cudownej kariery Magdy M. Magdaleny Miecznickiej - autorka w kwiecistej sukni i z parasolką przechadzała się po ogrodach.
Strony książek i pisarzy, profile na Facebooku, blogi i filmy to już dzisiaj pakiet obowiązkowy. Dlatego spece od marketingu starają się wymyślić rozwiązania niestandardowe, najlepiej wpisane jakoś w działalność pisarza. Tak było w przypadku Sylwii Chutnik : w ramach promocji Kieszonkowego atlasu kobiet nagrała z Martą Dzido film, w którym - jako przewodniczka po Warszawie - pokazywała miejsca związane z książką i warszawską Ochotą. Podobnie będzie z nową powieścią Chutnik Dzidzią - kilka dni temu powstał materiał filmowy dostępny na YouTube i Facebooku.
Pełna wersja artykułu w „Gazecie Wyborczej”.