Były również masowe zabójstwa przeprowadzane przez NKWD na miejscu, w więzieniach...
Dokonywane były ze szczególnym okrucieństwem. Ustawiano więźniów na dziedzińcu więziennym i zabijano seriami z karabinów maszynowych, odsłoniętych nagle spod plandek samochodowych. Żyjących dobijano z nagana. Zbrodni dokonano niemal we wszystkich więzieniach na zagrabionych polskich Kresach, na terenie dzisiejszej Litwy, Białorusi i Ukrainy.
Logicznie rzecz biorąc, w obliczu niemieckiej agresji Sowiety powinny dojrzeć w tych uwięzionych Polakach potencjalnych sojuszników, wszak walczyliśmy z Niemcami od września 1939 r. Jednak totalitarne państwo sowieckie, a zwłaszcza jego policja polityczna, kierowała się inną logiką. Polska, a zwłaszcza jej wschodnie Kresy, traktowane były jako sowiecki obszar operacyjny. Ten sposób myślenia Stalin narzuci potem prezydentowi Rooseveltowi. Na tym obszarze Sowieci nie życzyli sobie żadnego "elementu polskiego" świadomego swej polskości, polskich interesów narodowych i polskiej racji stanu. A takim "elementem" byli niewątpliwie więźniowie polityczni. Można powiedzieć, że była to logiczna konsekwencja Zbrodni Katyńskiej, w której wszak nie chodziło tylko o wymordowanie oficerów znienawidzonej armii, pogromczyni bolszewików w roku 1920, ale generalnie o "obezhołowienie", czyli pozbawienie narodu głowy, jaką jest najlepiej wykształcona i najbardziej świadoma część społeczeństwa.