Pilot LOT-u dla WP: leciałbym do Wilna
Doświadczony pilot PLL LOT tak ocenia decyzję kapitana samolotu Ryanair: - Procedura mówi wyraźnie: ląduj na najbliższym lotnisku, a nie zachrzaniaj po Białorusi i nadrabiaj drogi. Jan Pelczar, autor książki "Lecę. Piloci mi to powiedzieli", widzi to inaczej. - Nad kontrolerami w Mińsku mogli stać jacyś "smutni panowie" ze służb specjalnych Białorusi - zauważa.
Sebastian Łupak: Kapitan prawdopodobnie przejętego samolotu linii Ryanair (nr lotu FR4978) zawrócił na lotnisko w Mińsku na Białorusi. Jak pan ocenia tę decyzję?
Pilot PLL LOT (chciał być anonimowy): Zdziwiłem się. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że dostaję informację o bombie na pokładzie i nie lecę na najbliższe lotnisko, czyli w tym przypadku to w Wilnie na Litwie.
Nie wiem, jakie są procedury Ryanaira, ale w innych liniach w przypadku emergency, czyli niebezpieczeństwa, procedura mówi wyraźnie: ląduj na najbliższym lotnisku, a nie zachrzaniaj po Białorusi i nadrabiaj drogi.
A po drugie: ja ląduję w takim przypadku w strefie Schengen, a nie na Białorusi. Wybieram kraj cywilizowany, który jest w NATO, bo wiem, że będzie mi potrzebne na ziemi najwyższej klasy zabezpieczenie przeciwpożarowe i medyczne.
Kto podejmuje tę decyzję: kapitan samolotu czy wieża kontroli lotów z Mińska?
Dowódca statku powietrznego! To jest jego święta decyzja. Kontrolerzy lotów nie są w stanie zmusić go do lądowania. Kapitan samolotu w takiej sytuacji jest bogiem na pokładzie. Kontrola lotów może mu jedynie pomagać. W takich przypadkach stosowana jest często procedura: ”when ready, say intenions”, czyli jak już się ogarniesz i będziesz gotowy, powiedz nam, tu na ziemi, co zamierzasz.
Ale straszak w postaci białoruskiego MiGa-29 może być tu ostatecznym argumentem…
Ja bym powiedział temu MiG-owi, żeby spadał. Na pewno bym nie wylądował w Mińsku, zwłaszcza że oni już rozpoczęli procedurę zniżania na lotnisko w Wilnie. Tam dotrzeć jest szybciej, a czas gra tu zasadniczą rolę. To ma fundamentalne znaczenie, czy zdążysz wypuścić ludzi przed wybuchem bomby. W twoim interesie jest więc jak najszybciej znaleźć się na ziemi i wypuścić tych ludzi z samolotu.
Jeśli nie naruszyłem niczyjej przestrzeni powietrznej, nie jestem w strefie wojskowej, nie urwał się ze mną kontakt, bo cały czas mam komunikację radiową z wieżą, to nic nie nabroiłem. Nie ma więc podstaw do przechwycenia mnie przez MiGa-29.
Ja bym na stówę w Mińsku nie lądował, dlatego niezrozumiała jest dla mnie decyzja kapitana lotu Ryanaira, że zawraca na dalsze lotnisko i dokłada naście minut, bo prosił go o to kontroler lotów z Mińska. Ale, ostatecznie, to jest decyzja kapitana i to on zostanie z niej rozliczony. Ja bym podjął inną.
Z drugiej strony fajnie się komentuje, siedząc na kanapie. Może oni się tam po prostu posrali ze strachu? Bo mieli rzekomo bójkę na pokładzie, informację o bombie od kontroli lotów i MiGa-29 za oknem. Powiedzmy delikatnie, że to jest jednak spory stres. Nie mam wszystkich danych, opieram się tylko na relacjach z mediów. Nawet, jak masz przećwiczone wszystkie procedury, to gdy sytuacja jest prawdziwa, a nie symulowana, pojawiają się inne emocje. Na pewno będzie w tej sprawie śledztwo polskiego Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Minuta krzyku. Białoruska aktywistka sprzeciwia się polityce Łukaszenki
Ćwiczycie zachowanie w takich sytuacjach?
Co pół roku ćwiczymy na symulatorach na taką, bądź podobną okoliczność: że jest bomba, że się palimy, że mamy sprawny tylko jeden silnik przed lądowaniem. Na to wszystko są procedury. Obudzony o czwartej nad ranem wiem, co robić.
Czy to było porwanie?
Porwanie z wykorzystaniem pewnego fortelu, czyli działanie przestępcze. Jeśli obok mnie byłby samolot, który by mnie przechwycił, zgłosiłbym porwanie.
To był statek powietrzny rejestrowany w Polsce. A jeśli czyn zabroniony popełniony został na polskim statku powietrznym, to powinna się tym zająć polska prokuratura. Tak mówi Kodeks karny, artykuł 5.
Czy europejskie linie lotnicze powinny teraz odmówić latania nad Białorusią?
Wszystkie możliwości przychodzą mi do głowy, łącznie z zamknięciem białoruskiej przestrzeni powietrznej i odmową latania tamtędy. Nie zdziwiłbym się, gdyby LOT, w trosce o bezpieczeństwo ludzi, nie latał tamtędy, bo widać, że Białorusini są po prostu nieprzewidywalni i nieobliczalni.
Dla WP wypowiedział się także Jan Pelczar, autor książki "Lecę. Piloci mi to powiedzieli" (Wyd. Czarne).
Jego zdaniem w tej wyjątkowej sytuacji piloci Ryanaira zachowali się rozsądnie.
Pelczar stwierdził: - Można się tylko domyślać, jaka mogła być sytuacja. Nad kontrolerami w Mińsku mogli stać jacyś "smutni panowie" ze służb specjalnych Białorusi i kazali przekazać załodze Ryanaira informację o bombie. Piloci mają wtedy swoje procedury, check-listy i decydują, co dalej, w porozumieniu i po konsultacji z kontrolerem lotów.
Dziennikarz dodał, że Pilot PLL LOT mówi o sytuacji hipotetycznej. - Ale ani on, ani my nie znamy treści rozmów pomiędzy wieżą a pilotami Ryanaira. Być może to zdanie, które usłyszeli piloci, brzmiało: "jeśli nie wylądujecie w Mińsku, to ładunek na pokładzie eksploduje". Piloci nie są od bycia bohaterami. Nie sądzę, że służby specjalne Białorusi zostawiły im wybór, czy mają lądować tu czy tam. Być może informacja od kontrolerów była taka, że pilot absolutnie musiał lądować w Mińsku. Jeśli kiedykolwiek poznamy zapis tych rozmów, będziemy wiedzieć więcej. Przypomnę, że do dziś nie ukarano winnych zestrzelania nad Ukrainą samolotu pasażerskiego MH17 Malaysia Airlines.
Pelczar twierdzi, że dla pilotów to była nowa sytuacja. - Wiele dziwnych zdarzeń mieliśmy w świecie lotniczym w ostatnich latach, ale ta to jest bezprecedensowe. Konwencja chicagowska mówi, że lotnictwo cywilne jest chronione przed aktami bezprawnej ingerencji.
- Ta konwencja prawdopodobnie została tu złamana. Piloci mogli specjalnie dostać od kontrolerów lotu nieprawdziwe informacje - dodał.
I podkreślił: - Piloci muszą pamiętać o pasażerach, bo to oni za nich odpowiadają. Nie mogą ich niepotrzebnie narażać. Piloci nie są od analizowania aktualnej sytuacji geopolitycznej. Oni mają bezpiecznie wylądować z pasażerami. Widocznie uznali, analizując dane, że skoro jest to niemożliwe w Wilnie, wylądują w Mińsku. Priorytetem było tu bezpieczeństwo ludzi na pokładzie.