WAŻNE
TERAZ

Komisja etyki PiS zajmie się Mejzą. Mamy potwierdzenie

Pijani Makryną

Obraz
Źródło zdjęć: © Inne

Nie byłoby pewnie Makryny, gdyby nie romantyczne, szalone, pragnące wzruszeń i cudów serca tamtych czasów. Opętane ideami, szukały zaczepienia w rzeczywistości – ale nie tej realnej, pełnej cierpień pospólstwa, tylko takiej, która odpowiadałaby wydumanym wyobrażeniom. To zaczepienie znalazły w kobiecie, która dzięki pewnego rodzaju geniuszowi potrafiła wyczuć i rozpoznać potrzeby socjety tamtych czasów, w tym wielkich polskich poetów: Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego i Norwida. Pochodząca prawdopodobnie z żydowskich dołów społecznych Irena Wińczowa stworzyła z samej siebie – w odpowiedzi na te potrzeby – Makrynę Mieczysławską, prześladowaną przez okrutnego carskiego okupanta polską zakonnicę katolicką. Ten twór ulepiony był z tego, co Wińczowa zaobserwowała podczas pracy w klasztorze i co usłyszała na temat likwidacji klasztoru unickiego. W kreacji Jacka Dehnela – także z własnych cierpień odniesionych w ubogim domu i od bestialskiego męża.

Dehnel oddaje głos samej „Makrynie” i robi to w sposób niesamowity, używając języka tamtych czasów, wskrzeszając słowa i zwroty dawno już wymarłe. Już w pierwszych partiach powieści staje się jasne, że szalona historia fałszywej mniszki może być przedstawiona tylko w ten sposób, środkami wyrazu z tej samej epoki. Opowiedziana językiem współczesnym, historia o Makrynie stałaby się zapewne demaskatorskim reportażem o sprytnej oszustce, a czytelnik – kimś wiedzącym lepiej i potrząsającym głową z niedowierzaniem nad naiwnością ludzką. Dzięki dopasowaniu języka do opowiadanego czasu tego dystansu nie ma albo jest minimalny. Jeszcze jedna ciekawa rzecz – na końcu książki znajduje się słownik użytych archaizmów i rzadkich wyrazów, ale ja praktycznie z niego nie korzystałam. Język powieści jest tak sugestywny, że intuicyjnie odgaduje się znaczenie wyrazów, widząc je po raz pierwszy w życiu.

Wgląd w duszę Makryny-Ireny niekoniecznie przybliża nas do prawdy (nawet wyobrażonej) o tej kobiecie, która zamydliła oczy dziesiątkom ludzi, wierzącym, że oto mają przed sobą męczennicę w obronie wiary katolickiej, szlachciankę zmuszaną do służenia prostakom gdzieś na obrzeżach dawnej Rzeczypospolitej, Polkę dręczoną przez Moskala na najróżniejsze sposoby, cudotwórczynię, wzór moralny i muzę artystów? Jak do tego doszło, że prosta kobieta znikąd zdołała podporządkować sobie Mickiewicza, zauroczyć francuskie damy, a nawet targować się z papieżem? Dehnel przedstawia różne tropy, przeplatając oficjalną wersję zdarzeń, podawaną o wierzenia tłumom, monologami wewnętrznymi Makryny, w których wspomina ona cierpienia odniesione w przeszłości, jednocześnie kombinując, jak by tu utrzymać się na powierzchni, jak zneutralizować nieliczne głosy wątpiących w autentyczność postaci mniszki. Między tymi dwiema opowieściami nie ma wyraźnej granicy, ślady, fakty i mity mieszają się, pojawia się inna, trzecia perspektywa,
wobec której zjawisko o imieniu „Makryna” okazuje się kolejną już warstwą fantazji nałożoną na autentycznego, nędznego człowieka. Cierpienia tego człowieka przerażają swoją skalą, niestety autentyczny kat i autentyczna ofiara nigdy nie wzbudziliby zainteresowania czy współczucia nawet najbliższego otoczenia (dla którego maltretowanie żony przez męża było na porządku dziennym) a co dopiero wyższych sfer, artystów i duchownych. Należało więc zachować tortury, ale ich wykonawcę i ofiarę zmienić – tak, by zaintrygować i usatysfakcjonować odbiorców.

Pod tym względem niewiele się chyba zmieniło – także dziś niektóre tematy wywołują zainteresowanie, litość i otwierają portfele, inne zaś są mijane z obojętnością. Aby zaistnieć na rynku cierpień, należy swą historię umedialnić. Ta sama reguła obowiązuje rynek religijny, kiermasz cudów i miejsc świętych. Im głośniej, bardziej spektakularnie i niewiarygodnie, tym lepiej. Fakty są nieważne, liczy się to, na co jest zapotrzebowanie. Makryna-Irena rozumiała te mechanizmy półtora wieku przed epoką wszechobecności żywiących się tragedią mediów oraz kiczu religijnego zastępującego wiarę w Boga wiarą w papieża-Polaka. W powieści Jacka Dehnela rys sprytnej i przebiegłej manipulatorki nie jest jednak dominujący. Jest raczej współczucie dla bezsilnej, pokrzywdzonej istoty, której los utonąłby w morzu tysięcy podobnych, nic nie znaczących losów, gdyby nie parę zbiegów okoliczności, wyobraźnia i palące zapotrzebowanie na taką właśnie postać, jaką wykreowała Wińczowa.

Wybrane dla Ciebie
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Po "Harrym Potterze" zaczęła pisać kryminały. Nie chciała, żeby ktoś się dowiedział
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Wspomnienia sekretarki Hitlera. "Do końca będę czuła się współwinna"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Kożuchowska czyta arcydzieło. "Wymagało to ode mnie pokory"
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
Stała się hitem 40 lat po premierze. Wśród jej fanów jest Tom Hanks
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
PRL, Wojsko i Jarocin. Fani kryminałów będą zachwyceni
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Zmarł w samotności. Opisuje, co działo się przed śmiercią aktora
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Jeden z hitowych audioseriali powraca. Drugi sezon "Symbiozy" już dostępny w Audiotece
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Rozkochał, zabił i okradł trzy kobiety. Napisała o nim książkę
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Wydawnictwo oficjalnie przeprasza synów Kory za jej biografię
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Planował zamach na cara, skazano go na 15 lat katorgi. Wrócił do Polski bez syna i ciężarnej żony
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
Rząd Tuska ignoruje apel. Chce przyjąć prawo niekorzystne dla Polski
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]
"Czarolina – 6. Tajemnice wyspy": Niebezpieczne eksperymenty [RECENZJA]