O czym mówią media
Tymczasem terrorysta spokojnie informuje, co zrobi: bank wyleci w powietrze, bo go oszukał, klientów trzeba ewakuować, bo przecież nie oni są winni.Czego chce? Wywiadu telewizyjnego ze znanym dziennikarzem, bo wierzy w sprawczą moc mediów. Ma też pojawić się prokurator. Zaczynają się negocjacje, a na zewnątrz tłumy gapiów, szpital polowy, antyterroryści. Negocjator jest spokojny i nieco rutynowy: nawiązanie kontaktu i zapewnienie, że jest tu dla zdesperowanego zamachowca - to podstawa. Jest znacznie spokojniej, niż pokazują to media. Badania pirotechniczne trwają kilka godzin, w międzyczasie zamachowiec zdąży zaapelować do Polaków, by nie wierzyli nigdy bankom, a gdy to się dzieje, policja podejmuje najważniejszą decyzję: spełnia żądania zamachowca i wpuszcza prokuratora.
Negocjacje kończą się pomyślnie, ale Bernard wcale nie jest zadowolony: "To jest jednoznaczny przekaz dla polskiego społeczeństwa, że jeżeli odstawisz dobry numer w stolicy, to twoje sprawy zostaną załatwione, nikt nie odważy ci się przeciwstawić. Pokazaliśmy, że policja nie ma jaj, bo nie jest w stanie powstrzymać działań desperata".
Jest tylko jedno wyjście - media muszą uzyskać inny komunikat: zamachowca zatrzymano siłą i cudem udało się uniknąć wybuchu w centrum stolicy.