To już kolejny tom opowiadań o przygodach sławnego detektywa Adriana Monka. Większość zapewne, ta obeznana z tematem, kojarzy tę postać z serialem telewizyjnym. Książki Lee Goldberga są oparte na tym właśnie filmie, lecz jak to z literaturą bywa, odpowiednio poszerzone i wzbogacone. W książce można po prostu opisać więcej, lepiej i dokładniej. Nie goni nas chociażby ekranowy czas. Monk jest genialny i maniakalny. Pracuje, i to z sukcesami, jako specjalny konsultant Departamentu Policji San Francisco. Rozwiązuje kryminalne zagadki w przerwach nieustających bojów z otaczającym go złośliwym chaosem. Chaos ten, podobnie jak niebezpieczne dla życia mikroby, widzi dosłownie wszędzie. Chociażby w drzewach z nieparzystą liczbą liści, w nieidealnie naklejonych znaczkach na kopercie czy w zbyt dużym asortymencie marek wód mineralnych dostępnych na rynku. Monk ma po prostu wyjątkowo bogatą kolekcję wszelkich fobii oraz wyjątkowo silne i urozmaicone zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Gdyby nie jego prawa i lewa zarazem
ręka, asystentka Natalie Teeger, nie byłby w stanie wyjść z domu. To właśnie oczami i słowami niesamowicie cierpliwej Natalie poznajemy kolejne sprawy, które błyskotliwie rozwiązuje Monk. Teeger i Monka łączy prawie całodobowa praca, ale i podobieństwo losów. Jej mąż, pilot Mitch, został zestrzelony nad Kosowem, pozostawiając ją z dwunastoletnią już córką Julie. Żona Adriana, Trudy, została zamordowana w dziwnych okolicznościach, a pragnienie rozwiązania tej zagadki jest główną siłą napędową życia detektywa. W porządkowaniu świata widzi on coś, co zmniejsza jego głęboki ból, żal i poczucie straty po śmierci coraz bardziej wyidealizowanej, ukochanej kobiety.
Tym razem Monk zostaje wezwany do sprawy prezesa zarządu sieci restauracji typu fast-food o wdzięcznej nazwie Burgerville. Zwłoki prezesa znaleziono w gabinecie. Trzy strzały, dwa w klatkę piersiową i jeden w głowę, tworzą typowy trójkąt charakteryzujący sposób działania zawodowego mordercy. Wszystko jest pozornie jasne i proste, ale nie dla Monka. Według niego ofiara już nie żyła, kiedy do niej strzelano. Powód śmierci był dość prozaiczny - atak serca. Zatem - według detektywa - nie mamy do czynienia z morderstwem, choć zagadka pozostaje zagadką. Nie jest to niestety jedyna śmierć w tej powieści. Kolejną osobą, która ginie jest jeden z twórców kultowego serialu science-fiction, a jego zabójca to pan Snork, szef ochrony statku kosmicznego Discovery z owego serialu, a właściwie ktoś przebrany za tę postać. Okazuje się, że sprawy te są ściśle powiązane, ale na to może wpaść tylko naprawdę dociekliwy i genialny umysł. Czy zginie ktoś jeszcze? O tym trzeba przeczytać samodzielnie.
W tym tomie mamy popis umiejętności dedukcji Monka, ale i równie niezwykłych możliwości, które prezentuje nam jego brat, Amborse. Powieść jest bardzo zabawna, dobrze napisana, z umiejętnie stopniowanym napięciem. Jest w niej sporo doskonałego humoru: słownego i sytuacyjnego. Są postaci szalone i niekonwencjonalne. Są proste sytuacje, z których pisarz doskonale wydobywa całą ich złożoność, ujawniającą się nagle w obecności genialnego detektywa. Warto zwrócić uwagę na teorię Monka związaną z korzystaniem (właściwie niekorzystaniem) z drzwi obrotowych. Warto pośmiać się z absurdalnych opinii wychodzących z ust Adriana i Ambrose'a. Wszystko tu żyje i skrzy się ożywczym humorem. Także Disher, szef nowo powstałego wydziału do spraw bezczeszczenia zwłok staje w pełni na wysokości postawionego mu zadania. Nie zawodzi nas też doskonały kapitan Stottlemeyer. W mojej ocenie jest to jedna z lepszych historii o Adrianie Monku. Fani tej serii książek nie powinni być zawiedzeni. Zaletą powieści jest to, że stanowi ona
samodzielną całość. Nie trzeba więc, choć warto, sięgać po wcześniejsze historie z życia Monka, genialnego kłębka fobii.