Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:21

Pięćdziesięciolatek w krótkich spodenkach

Pięćdziesięciolatek w krótkich spodenkachŹródło: Inne
d1zsdt6
d1zsdt6

Opowiadania o Mikołajku to po prostu klasyka literatury dziecięcej - znakomicie bawią kolejne pokolenia małych czytelników. Mimo to aż trudno uwierzyć, że postać stworzona przez René Goscinny’ego po raz pierwszy pojawiła się w „Jajku wielkanocnym” na łamach „Sud-Ouest Dimanche” już ponad pół wieku temu. Jeszcze bardziej dziwi, że opowiadanie to ukazuje się w formie książkowej dopiero teraz w Nieznanych przygodach Mikołajka - przecież nie jest ono wcale słabsze niż te zamieszczone w tomach wydanych za życia autora. Naprawdę można śmiać się do rozpuku czytając, jak poszukiwania jajek ukrytych w ogródku doprowadzają do sąsiedzkiej wojny taty Mikołajka z panem Blédurt oraz „epidemii” zdziwionych min u mam kolegów tytułowego bohatera. W tym przypadku wypada stwierdzić tylko, że lepiej, iż możemy przeczytać tę historyjkę tak późno, niż gdybyśmy wcale nie mieli takiej okazji. Z pozostałymi opowiadaniami zamieszczonymi w Nieznanych przygodach Mikołajka sprawa przedstawia się nieco odmiennie. Od razu zaznaczę, że
bynajmniej nie chodzi tutaj o ich zabawność, bo ta jest na najwyższym poziomie! Mianowicie tym odnalezionym przez córkę René Goscinny’ego historyjkom brakowało bardzo istotnego elementu – ilustracji. Na szczęście dla fanów przygód francuskiego uczniaka Anne Goscinny udało się namówić Jean-Jacques’a Sempégo do zrobienia nowych rysunków, dzięki czemu nie mamy wrażenia, że do naszych rąk trafił towar pozbawiony czegoś naprawdę ważnego. W końcu w świadomości fanów Mikołajek miał tak naprawdę dwóch „ojców”...

Opowiadania zamieszczone w Nieznanych przygodach Mikołajka niewątpliwie przetrwały próbę czasu. Owszem warunki, w jakich dorastał Mikołajek, odbiegają już trochę od nam współczesnych, ale odbija się to tylko w minimalnym stopniu na jasności przesłania czy śmieszności perypetii bohaterów. Najwyraźniej widać to w „Telewizji u Kleoafasa” - kilkulatkowi może być trudno zrozumieć, jak w ogóle można było żyć bez telewizora w swoim domu, ale już zachowania rodziców chłopców związane z atrakcjami oferowanymi przez szklany ekran bez najmniejszego problemu wywołają zamierzoną reakcję małego czytelnika (czyli gromki śmiech). W innych historyjkach oczywiście także nie natrafimy na bohaterów grających na PlayStation czy surfujących po Internecie, ale okazuje się, że mimo całego postępu technologicznego ani dzieci, ani rodzice przez te pół wieku wcale tak bardzo się nie zmienili. Przecież tylko najwięksi szczęściarze nie doświadczyli cierpień z powodu konieczności pokazania się kolegom w „obciachowym” ubraniu
wybranym przez mamę („Sweter”), albo nie wynudzili się straszliwie w czasie odwiedzin u znajomych rodziców („Wizyta”). I jak zwykle w przypadku Mikołajka i jego szkolnej paczki nie mogło zabraknąć drobnych przepychanek na przerwach („Szkoła lojalności”) i dziecięcych przechwałek o tym, co się będzie miało („Konkurs”) czy też co się zrobi („Teatr”). Do moich ulubionych opowiadań o Mikołajku zaliczam zaś „Prawdziwy cyrk!”, w którym mali bohaterowie na całego popuszczają wodze swojej fantazji, planując założenie Wielkiego Cyrku Kolegów - to jest po prostu przezabawny literacki majstersztyk!

Mam świadomość, że powodem ukazania się Nieznanych przygód Mikołajka - oprócz chęci zachowania spuścizny literackiej René Goscinny’ego - były względy merkantylne. Wszak sukces rynkowy dwóch tomów Nowych przygód Mikołajka dawał niemal stuprocentową gwarancję zysków również w przypadku tego zbioru. Na szczęście zarówno Anne Goscinny, jak i wydawcy nie nastawili się na zwyczajny drenaż kieszeni wielbicieli cyklu, lecz podeszli poważnie do ich oczekiwań i zadbali o należyty sposób wydania odnalezionych opowiadań. W Nieznanych przygodach Mikołajka mamy więc kolejną okazję delektować się wspaniałym poczuciem humoru René Goscinny’ego i rewelacyjnymi rysunkami Jean-Jacques’a Sempégo - i z tego należy się po prostu cieszyć. Jedyną wadą książki jest w sumie to, że dostaliśmy do rąk tylko dziesięć historyjek, a dla kilkuletnich (i dorosłych zresztą też) fanów to mało, mało i jeszcze raz mało... Z pewnością jest to kolejna pozycja obowiązkowa w dziecięcej biblioteczce, do której będzie się wielokrotnie
powracać!

d1zsdt6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1zsdt6

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj