Dotychczasowa nieobecność Jirō Taniguchiego na polskim rynku komiksowych zadziwia. Taniguchi jest przecież jednym z najwybitniejszych i najchętniej nagradzanych japońskich artystów, którego brak na całkiem nieźle przyjmującym mangę poletku wydaje się niezrozumiały. Lukę tą postanowiło wypełnić młode wydawnictwo Hanami. Po doskonałym Wędrowcu z tundry i olśniewającym Ikarze narysowanym do scenariusza Moebiusa, serwuje nam już trzeci tytuł, w którym Japończyk maczał palce. Tym razem jest to samurajska opowieść ze scenariuszem Kana Furuyama – Księga wiatru. Historia przedstawiona w komiksie jest skomplikowana i mocno osadzona w historycznych realiach. Dochodzi do kradzieży pewnych dokumentów, niezwykle ważnych dla przyszłości kraju i szogunatu. Misja ich odnalezienia powierzona zostaje niezrównanemu mistrzowi miecza Yagyū Jubee i jego młodszemu bratu. Szybko okazuje się, że w spisek wmieszany jest sam cesarz, postać w tamtych czasach niemal wyłącznie reprezentacyjna. Władca ma dość ograniczeń
narzucanych przez szogunów i chce wywołać rebelię, a pomaga mu w tym niezwykle utalentowany fechmistrz. To właśnie pojedynek pomiędzy nim a starszym z braci Jubee jest osią opowieści. Bowiem najważniejsze w tym komiksie są walki i portret japońskiego wojownika.
Duet Fukuyama-Taniguchi chciał przybliżyć czytelnikowi dawną Japonię – z jej zwyczajami, tradycjami, politycznymi spiskami i kodeksem honorowym. Bohaterami są tu wielcy tamtego świata – cesarz, głowy wpływowych rodów, legendarni mistrzowie miecza. Sam komiks zaś pełen jest przypisów tłumaczących niezrozumiałe słownictwo (a jak się dowiedzieć można z posłowia tłumacza, wiele terminów wyjaśniają sami autorzy, gdyż nie są one czytelne nawet dla współczesnych Japończyków). W efekcie dostajemy dzieło nieco nierówne – olśniewające swoim historycznym bogactwem, wciągające fabularnie, potrafiące zainteresować bohaterami, a jednocześnie nieco płytkie, przepełnione scenami walk, w których rysownik bardzo szczegółowo stara się przedstawić wszystkie tajniki samurajskich technik. Nie można mieć o to do twórców pretensji – w końcu chcieli stworzyć realistyczną historię o samurajach. Ten cel jak najbardziej osiągnęli. Ja jednak jestem nieco rozczarowany – trochę za dużo tu krwawych starć, a za mało sprawniej
poprowadzonej intrygi i lepiej przedstawionych bohaterów. Miejscami wręcz odnosiłem wrażenie, jakby sama historia była jedynie pretekstem do pokazania kolejnych starć i szczegółów samurajskich technik. Ci jednak, którzy poszukują klasycznej opowieści miecza, osadzonej w pociągających japońskich dekoracjach powinni być w pełni usatysfakcjonowani.
Rysunkowo komiks nie zaskakuje – Taniguchi bardzo sprawnie operuje realistyczną, łatwą do rozpoznania kreską. Kadrowanie jest przewidywalne, a rysunki pozbawione fajerwerków. To bardzo dobrze, bowiem nadmiar szczegółów i chaos to częsty problem mang, w których przedstawiane są sceny walk. Takie wyczyszczenie stylu powoduje, że wszystko jest czytelne, a odbiorca nie musi się zastanawiać, co się właśnie stało. Umiarkowanie Taniguchiego wprawia także w przyjemne zadumanie – wydaje się, że to charakterystyczna cecha komiksów tego artysty. Z Księgą wiatru na pewno warto się zapoznać. Jednak zdziwią się ci, którzy oczekiwać będą kolejnej refleksyjnej opowieści o człowieczeństwie. To po prostu sprawnie opowiedziana i świetnie narysowana historia samurajska, a najważniejsze są w niej pojedynki i szermiercze techniki.