Trwa ładowanie...
recenzja
26 kwietnia 2010, 16:05

Pechowy żywot morskiego wilka

Pechowy żywot morskiego wilkaŹródło: "__wlasne
d78gqsa
d78gqsa

Nowa książka Marcina Mortki to przesycona doskonałym poczuciem humoru, barwna, powieść awanturnicza. Czerpiąca z najlepszych, można rzec klasycznych, wzorców literatury marynistycznej i przygodowej. Historia jest świeżo i oryginalnie podana oraz przyprawiona osiemnastowiecznym karaibskim kolorytem i pokaźną porcją dowcipu słownego i sytuacyjnego w przednim stylu. Zawiera też nieco elementów fantastyki, ale do końca nie jestem pewien, czy aby na pewno. Zjawy nieżyjących od wieków legendarnych piratów widziane są bowiem przez żeglarzy, którzy w celu utrzymania równowagi na rozbujanym pokładzie nagminnie zażywają trunki, które są w stanie rozbujać nie tylko ich samych, ale też ich wyobraźnię. Czy ich świadectwo można zatem traktować poważnie? Centralna postacią Karaibskiej krucjaty jest William O’Connor – młody oficer, który rozpoczął służbę w angielskiej królewskiej marynarce wojennej. Kaprys Admiralicji Royal Navy rzucił go na liniowiec „Mercury”, który przed rozpadnięciem się powstrzymują tylko
modlitwy marynarzy. Na dodatek starsi oficerowie, z kapitanem tej jednostki na czele, wykazują daleko posuniętą niekompetencję. A to o mało co nie kończy się katastrofą podczas starcia z dwoma okrętami hiszpańskimi. Załogę z opresji ratują zdecydowane działania bohatera, polegające na: wyrzuceniu oderwanego od rzeczywistości kapitana za burtę, przejęciu dowodzenia na liniowcu i zajęciu za pomocą niehonorowego podstępu jednego z hiszpańskich okrętów.

Od tego momentu Billy postanawia działać na własna rękę, pozostając wolnym korsarzem do wynajęcia. I poprzysięga nigdy więcej nie służyć żadnemu królowi. Niestety słowa nie dotrzymuje. A jest to tylko jedna z kilku jego kłopotliwych przywar. Na pokład zdobycznej „Magdaleny” ściągają ci wszyscy, „których pokrzywdziła ludzka niegodziwość do spółki z wymiarem sprawiedliwości. Jest więc francuski nawigator Millard, zbiegły z plantacji olbrzymi Bambo, felczer Pollock pędzący bimber z czego się da, holenderski kanonier-piroman Zeeman czy kucharz Butcher, którego załoga podejrzewa o próby jej wytrucia. Nadto wraz z okrętem został zdobyty szalony cieśla Sanchez, który mówi samymi przekleństwami. W czym starają się go naśladować dwie pokładowe papugi: Pruchło i Barachło.

Kapitan O’Connor ma się za ogromnego pechowca. Ale ten pech sam na siebie sprowadza. Albowiem oprócz tego, że jest niezłym żeglarzem, ma też kilka cech charakteru, które utrudniają życie jemu i jego podwładnym. Po pierwsze, jest bardzo łasy na wdzięki niewieście. Dlatego też nagminnie lokuje swe uczucia (tak, tak, od razu wielkie uczucia) w niekoniecznie właściwych osobach. Czy to będzie nimfomanka, a oficjalnie córka gubernatora Jamajki, u którego Billy i jego załoga znaleźli się na służbie. Czy też tajemnicza seniorita Manuela, która trafiwszy w niewyjaśnionych okolicznościach w łapy piratów, została przez kapitana z tych łap wyrwana, z dużą pomocą przypadku zresztą.
Drugą uciążliwą cechą O’Connora jest porywczość. Z godnym lepszej sprawy uporem ignoruje dobre rady swoich zaufanych oficerów: Vincenta Fowlera i Edwarda Love, przez co wciąga okręt i jego załogę w naprawdę groźne tarapaty. Takie, jak... rozpoczęcie wojny angielsko-francuskiej na Karaibach, czy narażenie się na zemstę największych piratów tego regionu, z renegatem de Lanvierre na czele. Co więcej, Billy nie bierze pod uwagę też rad (jak się okazuje nader słusznych), dawanych mu przez zjawę, którą zaczyna widywać na pokładzie swego okrętu. Uznaje ją bowiem za diabła morskiego. Kiedy w końcu kapitana nachodzi słuszna refleksja na temat własnej roli w sprowadzaniu tego morza nieszczęść, to ujawnia się kolejna kłopotliwa cecha jego charakteru. Popada on mianowicie w melancholię. Zamyka się we własnej kajucie, niepomny na to, co się wokół dzieje. Działa to zwykle destabilizująco na powodzenie operacji, w których „Magdalena” uczestniczy i podkopuje morale załogi.

Karaibska krucjata spodoba się tym czytelnikom, którzy cenią dobry humor. Bo wszystkie, nawet najbardziej tragiczne wydarzenia – a takich przecież podczas okrutnej morskiej wojny jest co niemiara – przedstawione są właśnie z poczuciem humoru, przymrużeniem oka, w sposób wzbudzający uśmiech. Wiele książek, zaczynających się z rozmachem i dowcipnie, szybko dostaje zadyszki.

d78gqsa

Po pierwszych pięćdziesięciu stronach dramaturgia opisywanych wydarzeń zaczyna się łamać i tracąc walor prawdopodobieństwa zmierza do finału, którego nie sposób przewidzieć. Nie z powodu szczególnego wyrafinowania, z jakim autor do niego czytelnika prowadzi, ale dlatego, że nie wynika on logicznie z treści. Co więcej dowcipy zaczynają się powtarzać, a język poszczególnych postaci upodabnia się do siebie. W żadnym przypadku nie należy do tej grupy książek powieść Mortki. Utrzymuje ona od początku do końca wyrównany poziom, zaś wysoki wskaźnik oryginalności prezentowanego humoru, też nigdy nie opada poniżej wyznaczonego na starcie stopnia skali. Osobiście szczególnie spodobały mi się dowcipy filmowe. Takie, jak określenie karnego żołnierza piechoty morskiej: „Jean-Cloude – żołnierz niemal uniwersalny”, albo nadanie angielskiemu majorowi Callahanowi, przesadnie dbającemu o czystość, przydomku „Brudny Callahan”. Z kolei powracający do przytomności po serii dzielnych wyczynów Bambo, na pytanie, jak ma na
imię, odpowiada bez wahania: „Rambo”.

d78gqsa
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d78gqsa

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj