Wszystko zaczęło się od... Adama i Ewy. To bowiem ponoć z ich winy zło zamieszkało w człowieku. Od kiedy to się stało, ludzie podzielili się na tych, którzy na tkwiące w nich zło się godzą i na tych, którzy z nim walczą. Obie te postawy życiowe znalazły odzwierciedlenie w mitach, kulturze i oczywiście w literaturze, tworzącej w tym względzie oryginalne, często niezwykle sugestywne wizje. Jednym z motywów klasycznej science fiction jest próba zawładnięcia ludźmi przez Obcych, opanowania przez nich ludzkich ciał, umysłów, podmiana tożsamości. Motyw ten odczytany jako metafora wskazuje na to, że prawdziwe zagrożenie dla człowieka tkwi w nim samym. W wewnętrznym pierwiastku zła, który może się nieoczekiwanie ujawnić i przywieść człowieka do zguby, przynosząc zgubę także licznym jego bliźnim. Szczególną popularnością tego rodzaju motywy cieszyły się w czasie zimnej wojny, kiedy to w zachodniej SF owo zło utożsamiano z komunizmem, podstępnie zarażającym umysły nieprzygotowanych na to ludzi.
Analogiczne motywy powszechnie występują w horrorze. W jego odmianie metafizycznej będzie to opętanie przez wrogie siły, złe duchy, demony. Inne nurty horroru postawią na nagłe zmiany osobowości, spowodowane tajemniczą chorobą, środkami chemicznymi, atakiem nieznanych pasożytów. Współczesne technothrillery takie zmiany uzasadnią testowaniem nowych rodzajów broni czy mutacjami wirusów, wywołanymi skażeniem środowiska. O ile jednak, w zależności od przyjętej konwencji, domniemanych czynników są dziesiątki, to efekt ich działania na człowieka jest zbliżony: traci on swoją osobowość, staje się zagrożeniem dla siebie i innych, zmienia się w krwiożerczą bestię, oddaje się złu, które „zżera” go od środka, czasami zupełnie dosłownie.
Powieść Scotta Siglera bazuje na takich właśnie motywach. Czyni to w konwencji thrillera science fiction, zachowując pozór racjonalności, choć jej naturalizm i opisy okrucieństwa skłaniają się w stronę horroru. Pochodzące z kosmosu tajemnicze zarodniki zagnieżdżają się w organizmach wybranych ludzi. Rozwijają się w nich, tworząc dokuczliwe, trójkątne narośle. Stopniowo ofiary popadają w paranoję, niektóre w morderczym szale mordują innych i siebie. Nad rozwikłaniem zagadki pasożytniczych Trójkątów pracuje komórka CIA. Jej główny filar to epidemiolog Margaret Montoya, zaś agentem prowadzącym działania w terenie jest Dew Philips, który w starciu z jednym z zarażonych stracił przyjaciela. Równoległy do ich śledztwa wątek ukazuje samotną walkę z infekcją, prowadzoną przez Perry’ego Dawsey, byłego futbolistę, noszącego w sobie pamięć traumatycznych przeżyć z dzieciństwa. Jak na ironię losu, to właśnie te ostatnie zahartowały go na tyle, że jest w stanie stawiać czoła podstępnemu wrogowi, który pożera jego
ciało, próbuje zawładnąć emocjami i wpływać na myśli. Odporność na ból, wyniesiona z pełnego przemocy rodzinnego domu, pozwala Perry’emu przeciwstawiać się żądaniom Trójkątów i wydzierać je na żywca z własnego ciała. Ta walka – pełna dramatyzmu i często wręcz makabryczna, budzi największe emocje. Jest bowiem nie tylko bezpośrednią konfrontacją ze złośliwymi pasożytami, ale również symboliczną walką o zachowanie własnej osobowości, wyzwolenie pamięci, psychiczną wolność i prawo do kontroli nad własnym życiem. Wątek Perry’ego wywołuje u czytelnika rzeczywiste dreszcze i podskórny niepokój, którego trudno się pozbyć jeszcze długo po lekturze. Infekcja najbardziej spodoba się więc tym, którym niestraszne są tego rodzaju doznania. Niezależnie od tego, wszyscy, którzy ją przeczytali, z większą podejrzliwością będą przyglądać się teraz każdemu wypryskowi, który pojawi się na ich skórze...