Zastanawiająca jest dwudziestowieczna eksplozja powieści antywojennych. Wydawać by się mogło, że zabijanie się ludzi w imię racji politycznych we wszystkich czasach było tak samo okrutne, a jednak wcześniejsze epoki nie stworzyły powieści w ten czy inny sposób wojnę potępiającą. Dopiero hekatomba I wojny światowej spowodowała powstanie nurtu pisarskiego pacyfizmu; podważano samą istotę istnienia konfliktów zbrojnych, opisywano cierpienie, bezsens strat ludzkich, okropieństwo życia weteranów niemogących przystosować się do normalnego życia. Podobny wysyp powieści rozliczeniowych następował po każdej z dwudziestowiecznych wojen. We wszystkich niemal językach protestowano przeciw współczesnym rzeziom, będącym zaprzeczeniem rycerskich walk wcześniejszych epok. Wojna w czasach powszechnej mobilizacji dotykała każdego, nie ma chyba rodziny – i to na całym świecie – która nie straciłaby kogoś bliskiego.
Paradoksalnie, epatujący okropieństwami i realizmem pisarze nie osiągnęli takiego sukcesu w zmienianiu podejścia do walki jak pisarze-prześmiewcy.Postacie literackie takie jak Haszkowy Szwejk czy Yossarian z * Paragrafu 22* Hellera ironią, absurdem, paradoksem i czarnym humorem skutecznie obnażyły groźny i tragikomiczny bezsens wojny.
Mniej znane dwie krótkie powieści wydane w jednym tomie Wojna trzydziestoletnia i Po bohaterskiej śmierci Henrika Tikkanena wpisują się doskonale w ten właśnie nurt szyderstwa antywojennego. Punktem wyjścia dla fińskiego pisarza jest podstawowa rzecz na wojnie – rozkaz. Bez niego nie byłoby dyscypliny, armii, hierarchii dowódczej – wszystkiego, co stanowi o możliwości zmuszenia bądź skłonienia ludzi do wzajemnego zabijania się. Jednak rozkaz wydany Victorowi, coś niepodważalnego i świętego podczas wojny, już następnego dnia, kiedy nastaje pokój, staje się zwykłą groteską. Główny bohater nie wie jednak, że wojna się skończyła, a jego poświęcenie staje się tragikomedią – nie dowie się tego przez następnych trzydzieści lat.
Grozę i śmieszność zarazem budzi też prawo wojny zastosowane w normalnych warunkach. Potworne morderstwo, którego dopuścił się Victor, w oczach żołnierza staje czymś usprawiedliwionym, choć męczą go wyrzuty sumienia w postaci rzekomych duchów ofiar. Ale autor ewidentnie go rozgrzesza, nie ma natomiast litości dla „biografów” Kappara – fałszerze, przeinaczający prawdę w imię tak zwanych wyższych racji, są gorsi od morderców. Bo czymże jest poświęcenie i bohaterska śmierć, jeśli nie znajdzie ona swego dziejopisa albo poety? A czym podłość przemilczana i maskowana ojczyzną, patriotyzmem i honorem?
Tikkanen nie oszczędza nikogo. Dostaje się oficerom, armii jako całości, mediom, politykom, religii, kulturze, a nade wszystko gnuśnemu społeczeństwu, którym tak łatwo manipulować. I choć nazwiska fińskich polityków niewiele mówią polskiemu czytelnikowi, to jednak bez trudu zorientujemy się, że nie są oni ani odrobinę lepsi od decydentów z innych krajów czy nawet z naszego podwórka. Łatwo też znaleźć wspólne cechy z polskim podejściem do spraw wojny i bohaterstwem pełnym nieznośnego czasem zadęcia, które tak bezlitośnie ośmieszył autor.
Fabuła, acz inspirowana prawdziwym wydarzeniem, jest absolutnie nieprawdopodobna – od pierwszej strony Tikkanen piętrzy przed nami piramidę paradoksów, która pozwala Victorowi bronić przed wszystkimi – od zwykłych ciekawskich poprzez prasę, po kompanię wojska – wyznaczonego odcinka bagna. Właściwie każde zdanie, każdy akapit powoduje u czytelnika przynajmniej uśmiech, a najczęściej atak niepohamowanego śmiechu. Całe szczęście, że nie jest to śmiech pusty, oparty na gagach, ale uzmysławiający czytelnikowi paradoksy prawdziwe, wzięte wprost z życia.
Druga część, Po bohaterskiej śmierci, zmienia nieco charakter całości. Tu Tikkanen zawarł pewien program pozytywny, nie ograniczył się tylko do szyderstw. Pozwolił swojemu bohaterowi zająć się apelowaniem do ludzkich sumień, aby rzeź wojen nigdy już więcej się nie powtórzyła. Proroczy fragment o zamachu na znanego z propokojowych działań premiera Szwecji Olofa Palmego nadał, wbrew intencjom autora, odmienne zakończenie powieści i zostawia nas nie z nadzieją, a raczej ze świadomością daremności takich akcji.