Okrucieństwo wojny było szokiem dla Europy, podobnie jak los rannych
Wobec takiego okrucieństwa wielu żołnierzy popadało w obłęd. Powszechne były także praktyki samookaleczenia - żołnierze ranili się w ręce i nogi, by tylko odesłano ich z frontu. Niestety, los tych, którzy się na takie oszustwa decydowali wcale nie był lepszy, bo służby sanitarne wszystkich armii nie potrafiły poradzić sobie z zalewem chorych i rannych.
Żołnierzy podejrzanych o symulowanie (czyli takich, którzy "uskarżali się na schorzenia trudniejsze do zdiagnozowania niż utrata kończyn") szykanowano i prześladowano. By udowodnić oszustwa często ich izolowano i odmawiano podawania jedzenia, wielu celowo karmiono gorzkimi lekami, czasami wprost grożono denuncjacją.
W 1916 roku pojawił się kolejny sposób na dręczenie przebywających w szpitalach kombatantów - elektrowstrząsy. Miały one zapobiec atakom paniki i wyleczyć wojenną traumę. "Z reguły mocowano elektrody w miejscach jak najczulszych:* pod pachami, między palcami dłoni i stóp, na genitaliach i brodawkach sutkowych*" - piszą Borodziej i Górny. W "terapii" chodziło o zadanie jak największego, "uzdrawiającego" bólu. Późniejszy laureat Nagrody Nobla, doktor Julius Wagner-Jauregg wspominał, iż czasami "wystarczyło nowym pacjentom pokazać, co ich czeka, by zrezygnowali ze starań o zwolnienie ze służby wojskowej".
Tomasz Pstrągowski
Na zdjęciu: ciała żołnierza niemieckiego i francuskiego leżące w jednym okopie