Ostatnie chwile Ceausescu
"Trybunał, którego legalność dyktator kwestionuje, sadza małżeństwo Ceausescu za dwoma drewnianymi stolikami, dziwnie przypominającymi cztery trumienne deski. Niecałą godzinę później ostatnie słowa skazanych toną w huku przedwczesnych wystrzałów. Na taśmie filmowej widać niewyraźne sylwetki padające na ziemię. Operator, który w pośpiechu zmieniał baterię, okazał się wolniejszy od trzech komandosów odpowiedzialnych za egzekucję" - piszą autorzy "Ostatnich dni dyktatorów".
I dalej: "Ciała owinięte w brezent zostają przewiezione do Bukaresztu. Zostawione bez opieki będą potem przez parę godzin wożone z miejsca w miejsce, budząc powszechne wzburzenie". Pięć dni później na cmentarzu Ghencea żołnierze zasypują dwie trumny czarną, lepką ziemią.
"Na ścianie sypiącego się sino żółtego budynku w Targoviste ciągle jeszcze widać ślady po kilkudziesięciu kulach. Żadna tabliczka nie zdradzi, że tu właśnie, pod tym murem, stali Nicolae i Elena Ceausescu, kiedy trzej członkowie plutonu egzekucyjnego wymierzyło w nich kałasznikowy i z odległości metra opróżnili magazynki. Wtedy dołączyło do nich jeszcze dwóch żołnierzy. Oni także chcieli strzelać" - pisze Małgorzata Rejmer w "Bukareszcie" (Wyd. Czarne).