Trwa ładowanie...
recenzja
05-08-2011 23:59

Ostateczne porachunki z własną utopią

Ostateczne porachunki z własną utopiąŹródło: Inne
d4opcdz
d4opcdz

Dużo się mówiło o Llosie jako o największym żyjącym wśród tych, którzy jeszcze nie zostali nagrodzeni. Mowa tu oczywiście o Nagrodzie Nobla. Jakkolwiek by tego nie oceniać, doczekał się i on tego wyróżnienia. Zapewne (jak to często bywa) nagle wszyscy, którzy nie słyszeli dotychczas o jego twórczości, zaczęli zachłannie poszukiwać największych "hitów" w stylu * Szelmostw niegrzecznej dziewczynki* czy * Wojny końca świata. Z opinii, jakie można znaleźć tu i ówdzie, nasuwa sie prosty wniosek: jedni się zachwycają, inni są przerażeni, że literacki Nobel powędrował do kogoś, kto nie pisze, a "bełkocze". No cóż. Ja zaczęłam swoją przygodę z Llosą kilka lat temu od * Święta Kozła, które tak mną wstrząsnęło, że nie mogłam przejść obojętnie wobec innych tytułów.

Czas na Historię Alejandra Mayty.

Opublikowana została po raz pierwszy niemal trzydzieści lat temu. Przyjaciel tytułowego bohatera stara się zrekonstruować życie Alejandra poprzez rozmowy ze wszystkimi, z którymi ten miał do czynienia na przełomie lat. Mayta, zapalony trockista próbujący wywołać rewolucję stosując drastyczne środki, poznaje młodego wojskowego, który ma mu w tym dopomóc. Llosa tak układa swoją powieść, że czujemy się jak członkowie dwóch różnych światów: tego "potencjalnego", który snuje opowieść "co by było gdyby" (przeprowadzić powstanie) i realnego, o którym wiemy jaki jest z lekcji historii (pod warunkiem, że interesowały nas kiedykolwiek dzieje Peru). To swoiste rozprawienie się z własnymi poglądami pisarza, z utopią, której był zwolennikiem.

Nie jest to książka łatwa. Nie tylko przez wzgląd na tematy, które porusza, ale także przez sposób prowadzenia narracji: różne czasy, różne osoby, wszystko poplątane. Trzeba być naprawde skupionym, żeby nie pogubić się w faktach i rozmówcach. Czasem trzeba się cofnąć o kilka stron, czasem znaleźć jakiś szczegół, który umknął. Ale książki Llosy nie należą do najłatwiejszych zarówno w sposobie pisania, jak i czytania. Wydawać by się mogło, że największą frajdę sprawia mu gmatwanie, mieszanie i wtrącanie. Kwestia przyzywczajenia. Wydawać by się mogło, że w ten sposób wyselekcjonowuje czytelników, których najbardziej ceni - jakby mówił "jeśli potrafisz przez to przebrnąć, poznasz moje myśli". I pewnie tak właśnie jest, bo nie da się ukryć, że każda książka autorstwa Llosy zawiera elementy jego biografii.

d4opcdz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4opcdz

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj