Palestyna to ziemia, po której przeszła Historia. I to niejeden raz. Można zresztą śmiało stwierdzić, że Historia chadza tam po dziś dzień i nie zanosi się, że szybko przestanie. Kraina, na której skupione są najświętsze miejsca trzech religii, nie ma szczęścia do pokoju, a wojenne zawieruchy targają nią jedna po drugiej. Tak było w latach 636-640, kiedy bizantyjska Palestyna została podbita przez imperium arabsko-muzułmańskie. Tak też było w końcu XI wieku, kiedy kontrolę nad nią przejął sułtanat seldżucki, szykanując chrześcijańskich pielgrzymów. Stało się to bezpośrednią przyczyną pierwszej wyprawy krzyżowej w latach 1096-1099, zakończonej powstaniem Królestwa Jerozolimskiego i innych państw rządzonych przez monarchów chrześcijańskich. Dziewięćdziesiąt lat później z tych włości w ich władzy pozostało tylko jedno duże miasto – Tyr, zaś na ratunek krzyżowcom zmierzała z Europy trzecia krucjata. I właśnie w tym momencie dziejów rozpoczyna się akcja powieści Marcina Mortki Miecz i kwiaty.
W tyryjskim porcie ląduje szlachcic Gaston de Baideaux w towarzystwie księdza Adalberta i milczącego sługi Bernarda. Gaston to młodzieniec z Pikardii, naiwny, porywczy i niedoświadczony, który w Ziemi Świętej chce znaleźć nie bogate łupy i możliwość wykazania się podczas walki, ale upragnioną pokutę. Zgrzeszył bowiem przeciwko prawom boskim i ludzkim, tudzież honorowi rycerskiemu. Jednak zamiast na front walki z Saracenami, Gaston trafia w sam środek intryg wśród samych krzyżowców – knutych przez możnowładców, stronnictwa, zakony rycerskie. Młodzieniec zostaje wzięty na cel przez templariuszy, którzy spodziewają się uzyskać od niego informacje o jego bracie Rogerze, który zdezerterował z ich szeregów. Do swoich celów próbuje Gastona wykorzystać także pewna piękna hrabianka. Dodając do tego, że na młodego de Baideaux nastają fałszywi przyjaciele, tureccy wojownicy, asasyni, wściekłe hieny i... rycerz-wilkołak, dojdziemy do jedynie słusznego wniosku, że nie będzie on miał łatwego życia w Ziemi Świętej.
Aha, i warto jeszcze wspomnieć, że w myślach wciąż nagabuje go jakiś diabeł.
Marcin Mortka wyspecjalizował się w pisaniu powieści zgrabnie łączących sensacyjną, osadzoną w realiach historycznych fabułę z elementami fantasy. W jego prozie znalazły odbicie osobiste pasje, którymi są m.in. historia i mistyka Skandynawii (trylogia nordycka zapoczątkowana Ostatnią sagą, Ragnarok 1940) czy epoka wielkich żaglowców (Karaibska krucjata). Nową powieścią dorzuca autor do tych zainteresowań kolejne, dotyczące trudnych, a intrygujących dziejów wypraw krzyżowych. Mortka przyzwyczaił już swoich czytelników do sprawnego prowadzenia awanturniczej akcji i jej nagłych zwrotów. Nie inaczej sprawia się też opisując przygody Gastona. Budzi podziw bogactwo używanego przez autora języka i przygotowanie źródłowe. W pracowicie skonstruowane tło udało mu się wpisać osobistą krucjatę młodego rycerza, który w Ziemi Świętej przebywa archetypiczną drogę do dojrzałości. Krucjata przeciwko muzułmanom, okupującym święte miejsca chrześcijaństwa, stała się dla Gastona osobistą walką przeciw własnym słabościom
i niedoskonałościom. I zaowocowała wiedzą, że walki takiej nigdy nie można wygrać ostatecznie. Choć odkupienie, które uzyskuje bohater, nie jest dokładnie takim, jakie sobie wymarzył, pozwala mu ono stać się człowiekiem samodzielnie decydującym o swoim postępowaniu i odpornym na cudze podszepty – czy to ludzkie, czy diabelskie. A to niewątpliwie będzie mu nader pomocne w przygodach, jakie autor przygotował dla niego w drugim tomie powieści.