Trwa ładowanie...
recenzja
04-12-2012 16:30

Osiedle na gruzach getta

Osiedle na gruzach gettaŹródło: Inne
d39gysj
d39gysj

Książka Beaty Chomątowskiej to znakomity dowód na to, że nie trzeba być warszawiakiem z dziada pradziada, żeby z całego serca pokochać stolicę Polski. Autorka zetknęła się z Muranowem dopiero jako dorosła kobieta, kiedy przyjechała do Warszawy szukać pracy, ale to osiedle tak ją zafascynowało, że obecnie wie chyba niemal wszystko zarówno o jego przeszłości, jak i teraźniejszości. Szkopuł tkwi w tym, że chociaż tę pasję Beaty Chomątowskiej wyraźnie się wyczuwa na kartach Stacji Muranów, to autorka raczej nie zarazi nią nowych osób, bo obawiam się, że lektura ta tak naprawdę wciągnie jedynie varsavianistów. Nie oznacza to bynajmniej, że większe lub mniejsze fragmenty książki nie mogą zainteresować innych kategorii czytelników – problemem jest jednak, że nie jest ona do końca spójna jako całość, mimo że przecież jest poświęcona tylko jednemu warszawskiemu osiedlu. Wprawdzie już po samym podziale Stacji Muranów na rozdziały widać, że Beata Chomątowska miała całkiem dobry pomysł na usystematyzowanie
historii, którą chciała opisać, przybliżając zarówno przeszłość, jak i teraźniejszość Muranowa, a nawet pozwalając sobie na snucie przypuszczeń odnośnie jego najbliższej przyszłości (między innymi w części poświęconej Muzeum Historii Żydów Polskich). Niestety w trakcie lektury z jednej strony odnosimy wrażenie, że podejście do tematu chyba jednak było pomyślane zbyt szeroko, a z drugiej dostrzegamy też, że autorka zbyt często pozwoliła, by dygresje zdominowały główny wątek.

Niewątpliwie dzięki Stacji Muranów można całkiem dokładnie poznać historię tego warszawskiego osiedla. Autorka cofa się bowiem aż do jego początków, czyli pałacu Murano wzniesionego przez Giuseppe Bellottiego, a następnie kreśli dość barwny obraz życia w przedwojennej żydowskiej dzielnicy północnej, a także ukazuje późniejszą zbrodniczą działalność nazistów, by wreszcie przedstawić proces powstawania jego powojennej zabudowy. Beata Chomątowska w celu oddania kolorytu tamtych czasów wplata w te fragmenty poświęcone przeszłości Muranowa zarówno cytaty z literatury pięknej (choćby * Sztukmistrz z Lublina* czy Przedwiośnie ), jak i wspomnienia ludzi pamiętających przedwojenną Warszawę czy wcielających w czyn hasło „cała Polska buduje stolicę”. Dla osób fascynujących się architekturą gratką będą natomiast opisy działalności przedwojennej grupy „Praesens”,
rozwijającej na gruncie polskim idee Le Corbusiera, z której wywodził się między innymi projektant Muranowa Południowego – Bohdan Lachert, chociaż inni czytelnicy niekoniecznie uznają za słuszne aż takie rozbudowanie tego rozdziału. Natomiast szczegółowe przedstawienie pomysłów tego ostatniego odnośnie wyglądu Muranowa (zrealizowanych jedynie częściowo) powinno już przypaść do gustu i jednym, i drugim. Z kolei dla wszystkich pewnym zaskoczeniem będzie, że ze „Stacji Muranów” więcej można się dowiedzieć o architekturze na Karl-Marx-Allee (czyli dawnej Stalinallee) w Berlinie niż o wytyczeniu i zabudowie ulicy Nowotki (obecnie Andersa), która jest jej warszawskim odpowiednikiem...

W książce Beaty Chomątowskiej znajdziemy ponadto wiele rozmaitych historii ludzi, których losy były lub są nadal związane z Muranowem. Bohaterów tych opowieści różni poza tym często niemal wszystko - mamy wiec tutaj z jednej strony na przykład Pinkusa Szenicera, który przez wiele lat opiekował się cmentarzem żydowskim przy ulicy Okopowej (notabene bohatera filmu „Żydowski grabarz”), oraz jego syna, który przejął fach po ojcu, z drugiej zaś Joannę Klimas, która zakłada Atelier („skrzyżowanie sklepu z pracownią i kawiarnią”) przy ulicy Zamenhofa i oczekuje na akceptację ze strony „miejscowych”, czy Kamila Sipowicza, który dorastał na tym osiedlu. Mamy też okazję zapoznać się z wynikami ankiety przeprowadzonej przez pracowników Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego wśród przechodniów w okolicach skweru z pomnikiem getta oraz prześledzić tematy poruszane na muranowskim forum w portalu Gazeta.pl. Trzeba więc przyznać, że autorka zgromadziła w książce naprawdę mnóstwo ciekawych opowieści zarówno o
ludziach znanych, jak i dotychczas zupełnie anonimowych, jednak mam wrażenie, że z tej barwnej mozaiki niestety nie wyłania się wyrazisty obraz codziennego życia na Muranowie. Dostajemy wprawdzie utrwalone na papierze intrygujące skrawki rzeczywistości, które przybliżają nam sposób myślenia o tym osiedlu zarówno przez ocalałych z Zagłady, jak i przez jego obecnych mieszkańców, ale z powodu zbyt dygresyjnego stylu autorki szybko czujemy się trochę przytłoczeni nadmiarem faktów, postaci i niepowiązanych ze sobą historii. Wszystko to sprawia zaś, że chociaż od niektórych fragmentów Stacji Muranów wprost nie można się oderwać, to jednak lektura całości pozostawia uczucie niedosytu.

d39gysj
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d39gysj