Opowiedziała, jak żyło się w Wuhan. Dziś musi się mierzyć z ogromną krytyką
Pisarka Fang Fang w czasie wybuchu pandemii była w Wuhan i codziennie prowadziła zapiski. Jej pamiętnik przetłumaczono na język angielski. We własnym kraju dostała wilczy bilet i musi się mierzyć z ogromną falą hejtu. Nie zamierza jednak się poddawać.
Przed rokiem, kiedy wskutek pandemii Wuhan jako pierwsze zostało odcięte od reszty świata, wielu z 11 milionów mieszkańców chińskiego miasta znalazło pocieszenie w lekturze internetowych dzienników uznanej pisarki Fang Fang. Codzienne posty na jej koncie Weibo, chińskim odpowiedniku Twittera, opisywały perypetie życia podczas lockdownu, zapewniały odkrywcze spojrzenie na miasto, w którym pojawił się koronawirus. Pisarka relacjonowała też działania władz.
Polskie gwiazdy z koronawirusem. Lista jest coraz dłuższa
Początkowo jej zapiski zostały dobrze przyjęte. Nie wszystkim jednak krytyczne wypowiedzi Fang Fang przypadły do gustu. Jej posty zaczęli usuwać cenzorzy, a autorkę "niepatriotycznych" dzienników zalała fala krytyki na niesamowitą skalę. Okrzyknięto ją niepoczytalną.
Pół roku temu jej "Wuhan Diary: Dispatches from a Quarantined City" wydano w postaci książki (dostępnej także jako ebook) w języku angielskim. Fang Fang została przez BBC uznana za jedną ze 100 najbardziej inspirujących i wpływowych kobiet w 2020 r. Nie zaprzestała też udzielania wywiadów pozachińskim mediom, choć nie należą one do częstych.
Teraz autorka mierzy się z podwójna krytyką. Niektórzy anglojęzyczni czytelnicy, którzy w pamiętnikach spodziewali się odnaleźć zdecydowaną krytykę chińskich władz, zarzucają Fang Fang że "półprawdy są gorsze niż kłamstwo". We własnym kraju jej postawa uważana jest natomiast za skrajnie "antychińską".
Autorka "Wuhan Diary" w e-mailowym wywiadzie dla BBC powiedziała: "Władze postrzegają mnie jako wroga". Chińskie media dostały zakaz publikowania jej artykułów. Książki Fang Fang, w tym nowe prace i przedruki, są odrzucane przez chińskich wydawców. "Dla pisarza to bardzo, bardzo okrutna sprawa" - wyznała BBC - "Nie schlebiałem ani nie chwaliłem rządu, więc jestem winna".
Fang Fang mówi, że reakcja na "Wuhan Diary" w Chinach nie ogranicza się jedynie do oficjalnej dezaprobaty. Autorka otrzymała dziesiątki tysięcy obraźliwych wiadomości, w tym groźby śmierci. W mediach społecznościowych została uznana za zdrajczynię, oskarżoną o spiskowanie z Zachodem w celu ataku na państwo chińskie, a niektórzy nawet sugerowali, że została opłacona przez amerykańską agencję wywiadowczą CIA.
Chińczycy są wrażliwi na punkcie swojego wizerunku za granicą, a pamiętniki Fang Fanga powstały w czasie, gdy ich kraj znajdował się pod ogromną międzynarodową presją. Fang Fang jest jednak zaskoczona i przytłoczona okrucieństwem ataków rodaków. "Bardzo trudno mi zrozumieć ich nienawiść do mnie. Moje obserwacje są obiektywne i łagodne" - wyznała - "Gdyby nie podjęto surowych środków, sytuacja w Wuhan wymknęłaby się spod kontroli. Dlatego wyraziłem poparcie dla prawie wszystkich środków zwalczania chorób".
Zdaniem pisarki świat, a nie tylko Chiny, musi wyciągnąć wnioski z pandemii. Dlatego jej postawa jest wciąż daleka od poklasku. "Nie było dogłębnego zbadania powodów, dla których tak długo zajęło zwalczanie epidemii" - mówi Fang Fang i pyta, dlaczego na początku władze stwierdziły, że wirusowi można "zapobiec i można go kontrolować".
Fang Fang Nadal pisze z nadzieją, że jej prace ponownie zostaną opublikowane w jej własnym kraju i mówi, że nie żałuje. "Zdecydowanie nie pójdę na kompromisy i nie ma potrzeby milczeć".
Profesor Michael Berry, który przetłumaczył książkę na angielski, uważa, że "jej odporność jest zakorzeniona w świadomości, że postępuje właściwie"- powiedział dla BBC. "Ona nie jest dysydentką, nie wzywa do obalenia rządu; jest osobą, która udokumentowała to, co widziała, czuła i czego doświadczyła podczas blokady w Wuhan".