Siedemnaście miłych pań to zbiorek powstały w 1974 r., bardzo przewrotny i bardzo aktualny. Motywem przewodnim spinającym opowiadania są cechy uważane za „typowo kobiece”. Czytamy więc o kokieterii, manipulacji, dążeniu do perfekcji w prowadzeniu domu, rozpuście i najzwyczajniejszej w świecie głupocie. W przewrotny sposób autorka pokazuje zwyczajne, zdawałoby się, kobiety. Takie jednak, które okazują się być siłą nie do powstrzymania, choć czasami padają ofiarami mężczyzn: „Za każdą z nich zbrodnia lub śmierć”.
Daleka od poprawności politycznej autorka pokazuje cyniczne, rozpustne i leniwe kobiety, zatruwające życie sobie i wszystkim dookoła, niezależnie od tego czy mają lat 12, czy też 60, doskonale wpisując się w stereotypowe postrzeganie płci pięknej. Highsmith jawi się nam jako mistrzyni obserwacji, która wydobywa na światło dzienne mniejsze i większe grzeszki kobiece, skrzętnie dotąd zamiatane pod dywan. Co kryje się za fasadą amerykańskich ślicznych domków? Kim jest pomalowana nastoletnia córka sąsiada? Jakimi motywami kieruje się kobieta rodząca siedemnaste dziecko? Jak to jest być śliczną utrzymanką bogatego faceta? Oprócz nich są tutaj także wiarołomna żona, mordująca męża; leniwa Christine wykorzystująca chorobę jako pretekst do „nicnierobienia” i wiele innych, nie mniej przerażających damskich postaci.
Ogólny wydźwięk jest niezbyt pozytywny dla obu płci. Raz po raz przewijają się przed naszymi oczami skłócone małżeństwa, żony oszukujące mężów, mężowie mordujący żony, córki kłamiące rodzicom, kochankowie oszukujący wszystkich dookoła. Lektura pyszna, gorzej, że może utwierdzić niejednego pana w jego mizoginistycznych poglądach. A wiedzieć trzeba, że oryginalny tytuł, to Opowiastki o mizoginii, a autorce po premierze nadano mało zaszczytny tytuł „wroga kobiet”…