"On mówił, że dziewczyny śmierdzą" - fragmenty nowej książki o prałacie Jankowskim
"On mówił, że te dziewczyny są brzydkie, że brzydko pachną, że śmierdzą. On sugerował, że mężczyźni są fajniejsi. Ja odbierałem, że ksiądz woli mężczyzn". Publikujemy fragment nowej książki reporterskiej Moniki Góry i Krzysztofa Brożka, poświęconej prałatowi Henrykowi Jankowskiemu pt. "Upadek".
SEKS, KŁAMSTWA I KASETY WIDEO
Pewnego dnia Maria R. podczas sprzątania znajduje ukrytą pod gablotą w pokoju dziennym prałata kasetę wideo. Na okładce są zdjęcia nagich kobiet. Maria R. wkłada ją z powrotem do gabloty, nic nie mówi księdzu, bo się wstydzi. Pyta natomiast o kasetę syna i siostrzeńca Łukasza, który ze Sławkiem czasem chodzi do prałata.
– Niech ciocia zajrzy do środka tej gabloty. Tam jest jeszcze jedna kaseta z pornografią ze zdrapaną naklejką – mówi siostrzeniec.
Sławek tylko się dziwnie uśmiecha. Innego dnia ksiądz zaczepia matkę Sławka i mówi:
– Sławek dzisiaj w nocy bardzo kaszlał, pocił się i był niespokojny.
Matka chłopaka jest zdziwiona, ale nic nie mówi. Dopiero następnego dnia postanawia to wyjaśnić z księdzem. Idzie do jego sypialni.
– Skąd ksiądz wie, że Sławek kaszle w nocy? – pyta. – Sypiacie w jednym łóżku?
– Tak – odpowiada ksiądz. – Ale do niczego nie doszło – dodaje szybko.
Maria przychodzi do domu i zaniepokojona mówi o tym mężowi. Ojciec chłopaka postanawia, że Sławek ma więcej na plebanię nie chodzić. Kobieta pyta też syna. Sławek odpowiada, że owszem, spali w jednym łóżku, ale nic poza tym. Przestraszona Maria R. postanawia jeszcze raz rozmówić się z księdzem. Pyta go:
– Czy ksiądz nie skrzywdził mi Sławka?
– Może pani być spokojna, do tyłka mu się nie dobierałem – odpowiada Jankowski. – Wie pani, że jestem schorowany i nie mogę być sam w nocy.
Maria R. potakuje, ale zaniepokojenie nie znika. Później przychodzi jej do głowy, że mogła zapytać, co to za choroba, że ksiądz musi mieć młodego chłopca w łóżku. Nie zawiadamia jednak żadnych instytucji, bo syn mówi, że na księdza nic nie powie. Poza tym nie ma dowodów.
Kilkanaście miesięcy później jej mąż doda przed sądem:
"Nie rozważałem zgłoszenia sprawy syna na policję, bo w Gdańsku nie mogę zgłosić, prokuratorów ksiądz zna. Kiedyś chciał żonę na plebanii z prokuratorem umówić, aby wszystko opowiedziała. Chciał się dowiedzieć, co my będziemy gadać. Ksiądz mówił nawet, aby żona poszła na Komendę Wojewódzką do Gdańska".
Spektakl trwa dalej. Jankowski płaci Sławkowi za lekcje niemieckiego u swojej znajomej. Chłopak chodzi pół roku, po czym rezygnuje. Daje rodzinie nastolatka używany telewizor Curtis, zapewne podarowany księdzu przez Zbigniewa Niemczyckiego, miliardera, który fabrykę tych telewizorów otworzył kilka lat wcześniej w Mławie. Remontuje łazienkę w mieszkaniu rodziców chłopaka, mówiąc: "To dla Sławka". Daje na lekarstwa babci chłopaka. Matce Sławka pożycza pieniądze na mieszkanie i opłaty. Maria R. widzi, że jak ksiądz żegna się ze Sławkiem, to całuje go prosto w usta. W domu pyta syna:
– A co to ksiądz cię w usta całuje?
– On wszystkich tak całuje – odpowiada syn.
– To jest nienormalne! Nie pozwalaj mu na to.
Sławek tylko wzrusza ramionami. Przed sądem zezna:
"Ja nie mówiłem księdzu, że mi przeszkadza to całowanie w usta. Ja nie mówiłem tego księdzu, bo wiedziałem, że jak nie będę nic mówić, to coś dostanę”.
Maria R. wmawia sobie: "Przecież gdzie to, ksiądz prałat, taka osobistość, mógłby robić coś złego".
Ale widzi, że ksiądz całuje też w usta ministranta Pawła Ch. i jej siostrzeńca Łukasza S. Widzi, jak klepie Pawła Ch. po pośladkach. Jak wiele razy przyciąga Sławka mocno do siebie i głaska go po twarzy. Ksiądz Paner z kolei jest świadkiem, jak prałat całuje w usta "Kajtka". Pewnego dnia podczas obiadu sprowadza rozmowę na temat całowania w usta młodych chłopców.
– Co w tym złego czy dziwnego? – Jankowski jest zdumiony.
"Ja z wielkim niesmakiem odbieram to, jak prałat witał się z chłopcami, całując ich w usta" – zezna ksiądz Czaja prokuratorowi.
Pewnego dnia Maria R. słyszy, jak ministrant Marcin J. przed plebanią rozmawia z dziewczyną.
Gdy chłopak wchodzi do środka, ksiądz mówi do niego:
– Co ty, Marcin, umawiasz się z tą rudą? Przecież kobiety śmierdzą.
– To tylko koleżanka – tłumaczy się Marcin.
Innego dnia na zawodach sportowych Sławek zapoznaje Kasię. Gdy ksiądz do niego wydzwania, matka chłopaka mówi mu, że Sławek jest zajęty, bo jest u niego dziewczyna. Ksiądz jest niezadowolony. Żąda, aby Maria R. dała mu do niej numer telefonu. Matka Sławka odmawia.
Potem Sławek zaczyna chodzić z Magdą. Często ucieka z lekcji i jeździ do Sierakowic, skąd pochodzi jego rodzina. Zdenerwowany ksiądz daje matce chłopaka pieniądze na bilet i każe jej przywieźć go do domu. Wieczorami sam jeździ do Sierakowic, zabiera Sławka na noc na plebanię.
Po nocy spędzonej u księdza Sławek wraca na Kaszuby. Nocuje u siostry matki albo u rodziny Łukasza Napierały, starszego kolegi. Później chłopak zezna przed sądem:
"Ksiądz mówił, że moja dziewczyna Magda śmierdzi, jak do niej jechałem. Ja mówiłem do księdza: »Wiem, wiem«, i tak robiłem swoje".
I jeszcze:
"On mówił, że te dziewczyny są brzydkie, że brzydko pachną, że śmierdzą. On sugerował, że mężczyźni są fajniejsi. Ja odbierałem, że ksiądz woli mężczyzn".
Monika Góra, Krzysztof Brożek, "Upadek. Historia prałata Henryka Jankowskiego", wyd. Czarna Owca, 2020, stron 512