Ten pan od "Pszczółki Mai" i "Tańca z Gwiazdami"...
Grzegorz Wysocki: Musimy już powoli kończyć, więc zapytam jeszcze, czy nie denerwuje Pana, że Pana publiczny wizerunek ograniczony jest do takich kilku haseł: „Pszczółka Maja”, „Chałupy”, od kilku lat jeszcze Taniec z Gwiazdami ?
Zbigniew Wodecki: Wie Pan, bardzo mnie to bolało, ponieważ ludzie myśleli, że skoro ten facet śpiewa „Chałupy” i „Pszczółkę Maję”, to znaczy, że nie grał Czajkowskiego, Beethovena, Bacha, Karłowicza, że nie zdobył 10 nagród głównych za własne kompozycje i aranżacje na festiwalach…
Grzegorz Wysocki: I dzisiaj to już Pana nie boli i nie denerwuje?
Zbigniew Wodecki: Przestałem się już tym denerwować, gdyż rekompensuje mi to publiczność na spotkaniach ze mną, na koncertach, różnego rodzaju występach w różnego rodzaju salach, czy to są filharmonie, czy domy kultury, hale czy boiska.
Ostatnio miałem przyjemność kwestować na moim ulubionym święcie, 1 listopada, Wszystkich Świętych, co robię już któryś rok z rzędu i mam bliski kontakt z normalnymi ludźmi, którzy wchodzą z kwiatami na cmentarz. Zbieram tam bardzo dużo pieniędzy w bardzo krótkim czasie, ponieważ wszyscy do mnie podchodzą i mówią: „Panie Zbyszku, ja pana tak lubię i pan jest taki fajny gość, a ja myślałem, że pan itd. itd.”.