Trwa ładowanie...
recenzja
15-10-2015 19:46

Ogień jest lepszy od wstydu

Ogień jest lepszy od wstyduŹródło: "__wlasne
d441s1o
d441s1o

Kaukaz. Na obszarze wielkości Szwecji mieści się 70 różnych narodowości. Dzieli je wszystko: religia, pochodzenie, historia, cele polityczne i gospodarcze. Wzajemnych stosunków, animozji, zmieniających się optyk i sojuszy nie jest łatwo pojąć i zrozumieć, tym bardziej, że ludy kaukaskie chętniej posługują się sercem niźli rozumem. Gdyby Katarzyna II mogła przewidzieć, ile będzie Rosję kosztowało podporządkowywanie Kaukazu, zapewne dałaby spokój dzikim góralom i skupiła się na łatwiejszych celach. Książka Walijczyka Olivera Bullougha jest bowiem pobieżnym, dziennikarskim zapisem nierównej wojny kilku kaukaskich ludów z potężnym imperium, ale również skutkom społecznym i historycznym nieszczęśliwych wyborów oraz klęsk oręża.

Bohaterami się trzy narodowości, których losy autor uznał za symptomatyczne dla całego regionu. Czerkiesi jako pierwszy padli ofiarą rosyjskiego imperializmu. Północnokaukaski lud jako jeden z pierwszych zetknął się z potęgą i bezwzględnością najeźdźców. Eksterminacja Czerkiesów jest jedną z zapomnianych kart historii: naród pasterzy i żołnierzy został częściowo wymordowany, reszta zaś zmuszona do opuszczenia swojego kraju. Opuszczone tereny zaludnili rdzenni Rosjanie, założywszy między innymi na poczerkieskich terenach Soczi, organizatora najbliższych igrzysk olimpijskich. Bullough odszukał Czerkiesów, mieszkających głównie na Bliskim Wschodzie, będących jedną z wielu nacji starających się nie zatracić swojej tożsamości, będąc w diasporze i stanowiąc mniejszość w krajach obecnego zamieszkania, które nie zawsze respektują ich prawa i zwyczaje. Obraz czerkieskiej społeczności z jednej strony jest przygnębiający, z drugiej budujący. Przygnębiający, bo doskonale widać, że półtora wieku wygnania odcisnęło
piętno, ojczyzna została właściwie zapomniana, próby powrotu zakończyły się niepowodzeniem, i to nie tylko ze względu na nieprzychylność rosyjskich urzędników. Czerkiesja stała się Edenem, krainą mlekiem i miodem płynącą, stanowiącą raczej wyobrażenie wygnańców, niż realny cel do osiągnięcia przez coraz lepiej organizującą się społeczność. I to jest właśnie ten element budujący: mimo że Czerkiesi mieszkają głównie w Turcji, Jordanii, Izraelu i Syrii, udaje im się, również przy pomocy nowoczesnych technologii, koordynować życie kulturalne i tradycyjne narodu. Być może należałby uznać Czerkiesów za pierwszy naród sieciowy, gdzie węzły organizacji stają się fundamentem zachowania tożsamości i oryginalnych zwyczajów. Bowiem odbudowa Czerkiesji sprzed 1864 roku jest z całą pewnością niemożliwa, nie ma zresztą żadnej poważnej siły wśród Czerkiesów, która na poważnie proponowałaby taki krok.

Drugi z narodów to Bałkarzy, czyli Turcy kaukascy. Ich ziemie zostały formalnie podporządkowane Rosji w 1827 roku, imperialna władza była nominalna i niezbyt uciążliwa. Bullough z pietyzmem opisuje jedną z najbardziej perfidnych czystek stalinowskich, górale zostali bowiem bezpodstawnie oskarżeni o współpracę z Niemcami. Po brutalnej akcji radzieckich służb niemal cały naród wsadzono do pociągów i wywieziono na stepy Kazachstanu i Kirgizji. Blisko połowa Bałkarów nie przeżyła tej operacji, zmarła z głodu, chorób, wycieńczenia, tęsknoty i nieumiejętności poradzenia sobie w zupełnie nowych warunkach. Radzieccy macherzy usiłowali nawet wymazać nazwę narodu ze wszystkich dokumentów urzędowych oraz encyklopedii. W czasie odwilży Bałkarzy rozpoczęli powolny proces powrotu na swe ojczyste ziemie, o tyle interesujący, że zupełnie nieskoordynowany przez żadne organizacje czy ruchy narodowe. Zew ziemi ojczystej był tak silny, a trudy życia na wygnaniu tak dokuczliwe, że właściwie wszyscy, którzy przetrwali ,
powrócili do siebie.

Trzeci z narodów, którego losy opisał Bullough, to oczywiście Czeczeńcy. Najbardziej niepokorny z ludów Kaukazu, wieczne utrapienie Moskali. Zanim jednak autor przybliżył okropieństwo współczesnych dwóch wojen czeczeńskich, cofnął się do połowy XIX wieku, gdy Szamil doprowadził do największej potęgi Imamat Kaukaski, w skład którego wchodzili też Czeczeńcy. Wojny Szamila z Rosją, porażka i upokorzenia, których zaznał on, jego rodzina oraz Dagestańczycy, Ingusze i Czeczeńcy były dopiero uwerturą potwornych cierpień. Obietnica Gruzina Stalina troski o narodu Kaukazu skończyła się kolektywizacją, a w czasie wojny wywózką Czeczenów na Syberię (zagładzie uległa ok. 1/3 narodu). Podobnie do Bałkarów udaje im się wrócić i odbudować populację oraz kulturę. Po upadku ZSRR, w 1991 Czeczenia ogłasza niepodległość i zaczyna jedna z najpaskudniejszych wojen współczesnej historii. Pierwsza próba Rosjan podporządkowania hardych górali kończy się upokarzającą porażką, która obie strony kosztowała mnóstwo istnień ludzkich,
zaś Czeczenów zniszczenie infrastruktury gospodarczej. Bullough oczywiście opowiada o wydarzeniach politycznych, ale przede wszystkim interesują go prości Czeczeńcy. Oni niepodległość przywitali z nadzieją, udzielili poparcia swoim bufonowatym przywódcom, dzielnie walczyli z rosyjską armią. Nie do końca zdawali sobie sprawę z międzynarodowych uwarunkowań, z trudności politycznych, wreszcie z tego, że rosyjska propaganda oraz dynamiczny i przebiegły następca Jelcyna, Władimir Putin, wykorzysta sprawę czeczeńską do zdobycia i umocnienia władzy w Moskwie. Druga wojna czeczeńska zakończyła się katastrofą: zniszczeniem całej gospodarki, emigracją według ostrożnych szacunków 40% mieszkańców republiki, ale co chyba najistotniejsze – złamaniem ducha Czeczenów. Garść niepokornych bojowników zamieniła się w terrorystów – atak na teatr na Dubrowce i szkołę w Biesłanie właściwie ostatecznie pogrzebał sympatię dla sprawy Czeczeńców społeczności międzynarodowej. Bullough przygląda się zarówno tym, którzy w kraju
pozostali, jak i diasporze (również w Polsce), widząc naród bliski rozpaczy i rozpadu, co mocno kontrastuje z euforią roku 1991.

d441s1o

Kaukaz. Niech świat rozbrzmiewa naszą chwałą jest książką przede wszystkich zapisem dziennikarskich zainteresowań i przyczynkiem do oglądu współczesności regionu, niż pracą, którą coś wyjaśnia czy systematyzuje. Bullough swobodnie porusza się między historią a czasami obecnymi, między losami pojedynczych ludzi a całymi narodami. Wydaje się jednak, że mimo spędzenia z ludami Kaukazu mnóstwa czasu nie do końca ich rozumie, nie potrafi się pozbyć zachodniego myślenia, które pragmatyzmowi politycznemu przyznaje priorytet, wciąż zdumiewają go zachowania ludzi, ceniących sobie nade wszystko dumę i honor. Bullough tyle zrozumiał, że bardzo lubi Rosjan i trudno mu znieść Rosję. Niewątpliwie każda z relacji z tamtego regionu to kolejna optyka, pozwalająca przynajmniej zbliżyć się do zrozumienia tego, co tam się dzieje, jednak wydaje mi się, że niezdarna kompozycja i chaos opowiadacza aż proszą się o staranniejszą redakcję.

d441s1o
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d441s1o