Ponoć Peter van Olmen za swoją debiutancką powieść *Odessa i tajemnica Skrybopolis *otrzymał dwie prestiżowe nagrody, choć informujący o tym na wewnętrznym skrzydełku polskiej edycji wydawca nie raczył sprecyzować, jakie. Po lekturze nie mam wątpliwości w jednej kwestii - z pewnością nie były to nagrody za oryginalność koncepcyjną utworu.
Jest to bowiem kolejna próba zdyskontowania niebywałego sukcesu Harry’ego Pottera, nie wiedzieć która już wersja historii o Wybrańcu, Przepowiedni i Misji Trudnej, Acz Skazanej Na Powodzenie. Wyróżnikiem tej wariacji na wyświechtany temat ma być osadzenie historii w społeczności pisarzy i znacząca rola książek oraz postaci literackich. Niestety, rzecz została przez debiutanta przeprowadzona bez finezji. Założenia świata przedstawionego, w którym ludzkość, z bliżej nieokreślonych powodów nienawidzi pisarzy, obarczając ich winą ze wszelkie światowe klęski, i pali książki, są podporządkowane nie jakiejkolwiek logice, ale jedynie umożliwieniu autorowi realizacji pomysłów.
Oto wygnani na margines pisarze muszą ukrywać się w mieście Skrybopolis, którego lokalizacja jest światu zewnętrznemu nieznana (ale bywają tam karawany). A główna bohaterka - 13-letnia Odessa - z niesprecyzowanych przez matkę powodów spędza życie w areszcie domowym. Jedyną interakcję dziewczynki ze światem zewnętrznym stanowią nocne wyprawy po dachach (skoro już wydostaje się z domu, łamiąc zakaz matki, czemu nigdy nie schodzi na ulice?) i wypuszczanie w świat samolocików z wierszami własnego autorstwa. Największym marzeniem Odessy jest spotkanie z ojcem, którego tożsamości i przyczyn odejścia matka nie chce jej zdradzić. Pewnej nocy, gdy jak zwykle przemierza miejskie dachy, Odessa zauważa dziwną, świecącą książkę. Postanawia ją zabrać, co stanowi początek kłopotów. Chwilę później jest świadkiem uprowadzenia matki przez zagadkowe, świniopodobne stworzenia. Niebawem odkrywa, że matka nie jest osobą, za którą ją zawsze uważała. Wraz z gadającym - i wyjątkowo wyszczekanym - kanarkiem dziewczynka wyrusza do
Skrybopolis, by uwolnić matkę i odszukać ojca. Nie wie, że sama też nie jest zwyczajna...
Kwestie najważniejsze, a więc: tożsamość ojca Odessy, tożsamość wybrańca i to, jaki będzie finał zmagań bohaterów - stają się oczywiste dość wcześnie. Dla wszystkich poza protagonistką, rzecz jasna. Walorem opowieści jest zgrabny język, przeważnie zabawny humor oraz na ogół sprawna żonglerka autora literackimi motywami. Na ogół, bo niektóre aluzje subtelnością przypominają cios siekierą.
I tak: w Skrybopolis Dostojewski jest niechlujnym hazardzistą, który paraduje z rzeczoną siekierą u pasa, a w dodatku najwyraźniej ma kobietom coś bardzo poważnego do zarzucenia. Kafka to formalista, wręcz maniakalny zwolennik przestrzegania przepisów. Szekspir jest przewodniczącym Rady Nieśmiertelnych (pisarze nawzajem wskrzeszają się co rok ze swoich książek - nawet nie pytajcie, jak to działa). Orfeusz to miejscowy odpowiednik hipisa. Melville zaś to szalony opiekun miejscowej biblioteki, polujący na wieloryba, którego nikt poza nim nie widział. Tak - mniej więcej - van Olmen bawi się literaturą.
A spokojowi pisarskiej oazy zagraża złowrogi, upadły pisarz, Mabarak, opętany obsesją zapisania Księgi Ksiąg (którą społeczność Skrybopolis stworzyła według jego projektu i jakoś nie wpadła na pomysł jej zniszczenia, które zniwelowałoby potencjalne zagrożenie do zera) i uzyskania absolutnej władzy nad światem. Szekspir chce pokojowego rozwiązania kwestii swego dawnego najlepszego druha, Dostojewski prze do wojny totalnej.
Sensu w tym zbyt wiele nie ma, ale niektóre epizody wypadają całkiem sympatycznie, mimo ogólnej przewidywalności wszystkich istotniejszych wątków intrygi. Strukturalnie proporcje między wstępem, rozwinięciem i zakończeniem są poważnie zachwiane. Po krótkim i mętnym wstępie następuje zdecydowanie zbyt rozbudowane rozwinięcie, zaś partie teoretycznie kluczowe zrealizowane zostały przez autora w tempie ekspresowym, kosztem wiarygodności Czarnego Charakteru. Który, przykro powiedzieć, robi z siebie idiotę wobec dzieciaka, gdy miał być rzekomo (w zgodnej opinii dorosłych) wielkim manipulatorem i mistrzem w wichrowaniu ludzkiej psychiki.
Odessa i tajemnica Skrybopolisto sprawny stylistycznie, miejscami sympatyczny zlepek znanych motywów, wielkich literatów i ich tworów, boleśnie przewidywalny fabularnie i pełen logicznych dziur oraz naciąganych rozwiązań. Owszem, można trafić gorzej, ale trzeba sobie zadać pytanie: czy nie szkoda mi czasu na powieść, której największą zaletą jest pyskaty kanarek, uzależniony od cygar? Bo niewątpliwie bez trudu można też znaleźć coś o wiele lepszego.