Jeph Loeb i Tim Sale, duet odpowiedzialny za głośne albumy z „kolorowej” serii („Spider-Man: Niebieski” i „Daredevil: Żółty”), w komiksie „Hulk: Szary” koncentrują się na postaci tytułowego potwora i jego miłości do Betty Ross. Z poziomu terapeutycznej kozetki doktora Samsona starają się pokazać, kim tak naprawdę stał się Bruce Banner po wybuchu bomby gamma i udowadniają, że w jego świecie, pomiędzy czernią i bielą, jest miejsce na odcienie szarości.
Historia opowiedziana w komiksie to na pierwszy rzut oka kolejne origin story – Bruce Banner odwiedza swojego przyjaciela Leonarda Samsona i zaczyna snuć opowieść o wydarzeniach, jakie miały miejsce w pierwszych godzinach po narodzinach Hulka. W rzeczywistości Jeph Loeb (scenarzysta) wykorzystał motyw przypominający sesję terapeutyczną do wyciągnięcia z postaci Hulka nowych wartości. Ukazać go w nowym świetle, wytłumaczyć motywacje i uczucia monstrualnego bohatera, który w brutalny (ze względu na aparycję), a zarazem dziecięcy i naiwny sposób stara się ochronić najbliższą osobę.
Prymitywne wypowiedzi Hulka z przeszłości kontrastują z wynurzeniami współczesnego Bannera, który snuje swoją opowieść w gabinecie Samsona. Po co to właściwie robi? Na pewno nie z chęci wybielenia swoich/Hulka czynów. Nie szuka rozgrzeszenia. Sam często atakuje swoje alter ego („W ogóle nie usprawiedliwiaj Hulka” - mówi do Samsona), gdyż wini je za utratę miłości swojego życia.
„Hulk: Szary” to gorzki obraz narodzin niejednoznacznego bohatera, uzupełniający znaną historię nieznanymi faktami (vide walka z Iron-Manem), a zarazem wyraźny hołd złożony przez twórców takim artystom związanym z Hulkiem jak Jack Kirby i Marie Severin. W dodatku na końcu albumu znajdują się inspiracje opatrzone komentarzami Loeba i Sale'a, którzy w „Hulku: Szarym” zacytowali wiele klasycznych scen z historii tego bohatera. Czytelnik nieznający początków Hulka może się przekonać, że niektóre kadry są niemal żywcem wyjęte z komiksów z lat 60.
Tim Sale w warstwie graficznej postawił na duże, oszczędne, a czasem wręcz surowe kadry. Taki styl podkreśla monstrualny charakter Hulka, który w scenach akcji zdaje się nie mieścić w kadrach. Z drugiej strony, nie brakuje spokojnych, stonowanych ujęć, w których Hulk prezentuje się jako małe dziecko uwięzione w ciele potwora. Naiwne, pragnące akceptacji i spokoju, a zarazem śmiertelnie niebezpieczne i nieświadome swoich czynów (vide scena z królikiem).
„Hulk: Szary” to przede wszystkim świetny pomysł (wyciąganie przeszłości Bannera w rozmowie z Samsonem, hołd złożony klasykom) i zapadające w pamięć dzieło graficzne. Trudno jednak powiedzieć z pełnym przekonaniem, czy Loebowi udało się rzucić na Hulka nowe światło. Czy wprowadzona szarość wyciągnęła z tej postaci coś, z czego dotychczas nie zdawaliśmy sobie sprawy? W scenariuszu nie brakuje kilku świetnych scen, ale lektura nie zapewni fanom Hulka zupełnie nowych emocji.