Kiedy śledziło się w mediach nastroje w przededniu siedemdziesiątej rocznicy 1 września, mogło się dojść do wniosku, że okładający się coraz bardziej odrealnionymi argumentami zapomnieli o pewnym szczególe. Prasa i telewizja wrzały od reakcji na rosyjskie informacje, jakoby Polska układała się z Niemcami, Beck był agentem, a ta wojna to w zasadzie przez nas, bo się za bardzo przywiązaliśmy do Gdańska. W tym potoku wzajemnych oskarżeń i bzdur brakowało mi jednego – refleksji i pamięci o tych, którzy pierwszego września chwycili za broń, by przeciwstawić się niemieckiemu blitzowi.
Informację, że w „czarnej”, historycznej serii Znaku wydano pracę Apoloniusza Zawilskiego zatytułowaną Bitwy polskiego września powitałem zatem z ulgą, upatrując w niej odskoczni od medialnego szumu tłumiącego to, co naprawdę jest w tej wrześniowej rocznicy ważne. Autor, pochodzący z Wołynia, podczas wojny wrześniowej dowodził baterią w dywizjonie wchodzącym w skład 15 DP Armii „Pomorze”. Został ciężko ranny pod Laskami, jednak wojna się jeszcze dlań nie skończyła - działał w ZWZ AK, a w 1944 roku wcielono go do Wojska Polskiego. Pracował w Wojskowym Instytucie Naukowo-Wydawniczym i, jednocześnie, studiował na PWST w Łodzi i Warszawie. Kiedy władza ludowa przypomniała sobie o bohaterach września, Zawilski trafił do więzienia za udział w rzekomym spisku generałów. „Sąd”, nie wchodząc specjalnie szczegóły, pewnie niejako z przyzwyczajenia wydał wyrok – kara śmierci. Po dwóch latach oczekiwania na jego wykonanie, karę zamieniono na dożywocie, zaś rok później Zawilskiego zwolniono. Pracował w teatrach, szkole
i kopalni, a po przejściu na emeryturę poświęcił się karierze pisarskiej. W 1972 roku ukazało się pierwsze wydanie monumentalnej pracy o kampanii wrześniowej, będące rozbudowaną wersją jego pracy doktorskiej. Jak autor wspominał, wywołało ono wśród kombatantów falę uwag i sprostowań oraz nowe, cenne relacje. Treść ich została spożytkowania do rozwinięcia przypisów edycji, która ukazała się trzydzieści siedem lat później.
Bitwy polskiego września otwiera wstęp generała Kuropielki, w którym bardzo ponuro brzmi przytoczenie słów Roosevelta: „Polska jest natchnieniem narodów”. W listach do Churchilla i Stalina, gdy decydowała się sprawa pomocy lotniczej powstaniu warszawskiemu, natchnienie miał już zgoła inne. Generał podkreślił, że o klęsce Polski zdecydowały w 1939 roku nie tylko błędy naszej polityki, ale i pasywność mocarstw zachodnich. O wrześniowej aktywności pewnego mocarstwa na wschodzie wspomnieć już, niestety, nie mógł. Zachodowi dostało się w tym wstępie na całej linii – od sztabowców do włodarzy, poprzez historyków, nad którymi ciążył „goebbelsowski obraz wojny”; nawet Kirchmayer „snuł smętne rozważania”. Na szczęście był pisarz, który potrafił ocenić bardzo wysoko „ogólnohitlerowski front walki”, nadając mu wysoką rangę moralną – oczywiście narodowość tego autora jest zgodna ze słuszną linią partii. Nie jestem do końca pewien, czy dołączanie tego wstępu do nowego wydania było przesadnie konieczne, faktem jest,
że poczułem się jak za dawnych lat, gdy książki o powstaniu warszawskim opatrywane były bardzo rozległymi wyjaśnieniami jakiegoś bardzo ważnego pana wojskowego, aby przypadkiem czytelnik nie doznał skrzywienia światopoglądowego w niewłaściwą stronę.
Na szczęście, podczas lektury rozdziałów napisanych przez Apoloniusza Zawilskiego, żadnego dyskomfortu już nie odczuwałem. Książka składa się z siedmiu części: Pierwsze chwile wojny, Na wysuniętych szańcach Rzeczpospolitej, Na głównych kierunkach uderzeń agresora, Częściowe zahamowanie najazdu wroga i polskie próby ofensywne, Załamanie się frontu na południu Polski, Ogniska decydujących zmagań we wrześniu 1939 roku oraz Walki o przedłużenie oporu zbrojnego Polski. Każda podzielona jest na podrozdziały, w których autor omówił kolejne działania zbrojne podczas wojny wrześniowej – jak sam wspomniał we wstępie, z ponad siedmiuset bitew wybrał kilkadziesiąt. Nie ograniczając się jedynie do sfery militarnej, opisał również zabiegi polityczne w pierwszych dniach września, bardzo gorzko wyrażając się o angielskich i francuskich szefach dyplomacji, którzy robili wszystko, by przypadkiem nie drażnić Hitlera.
Esencją tej książki jest jednak przede wszystkim ukazanie, w aspekcie taktycznym i strategicznym, tej wielkiej bitwy, która „rozgorzała od Bałtyku po Karpaty”. Zawilski napisał, że jest ona historią posunięć sztabów czy działań wojsk, ale opowieścią o nieustannym trudzie i walce każdej jednostki, każdego oddziału, wreszcie – nieomal każdego żołnierza. Faktycznie, obok suchych, beznamiętnych relacji z przesuwania kolejnych strzałek na mapie, obok przytaczania rozkazów i liczb, znajdziemy również relacje uczestników walk, co bardzo zwaloryzowało tę pracę. W zorientowaniu się w sytuacji strategicznej i wizualizacji ruchów wojsk, pomaga 68 map – ogromna większość opisów bitew zawiera stosowne ilustracje. Czasem sformułowania są zbyt kwieciste, często autor ucieka w patos, zwłaszcza gdy wspomina o teutońskich metodach walk, ale to chyba zrozumiałe, wszak trudno, żeby wrześniowy weteran podchodził do tej kampanii beznamiętnie i chłodno. Nie sposób zauważyć również tego chłodu, gdy wypowiada się o najwyższym
dowództwie, punktując jego nieudolność. Suchej nitki Zawilski nie pozostawił na marszałku Rydzu-Śmigłym pisząc, że ucieczka przezeń z kraju w najcięższej chwili była niewybaczalną krzywdą wyrządzoną narodowi, a wydarzenia 17 września obnażyły „ograniczenia i miałkość polskiego wodza”. Autor, nie mając złudzeń, że sprzymierzeńcy z ulgą przyjmowali szybkie postępy blitzkriegu w Polsce, przytoczył opinie dowódców Wehrmachtu zaskoczonych brakiem reakcji Zachodu.
Bitwy polskiego września to opis epopei polskiego żołnierza, od Westerplatte do Kocka. Pomimo tego, że ów żołnierz był osamotniony i niedozbrojony, walczył zajadłością i poświęceniem – książka ta obfituje w opisy pięknych, wzruszających chwil wrześniowych bohaterów. Dziś, kiedy przeszłość stała się wybornym orężem do politycznych rozgrywek, a heroiczny bój pod Wizną istnieje w powszechnej świadomości tylko dzięki utworowi skandynawskiego zespołu metalowego, myślę, że od śledzenia rozgorzałej na dobre, medialnej bitwy o historię, o wiele pożyteczniej jest poczytać historię o bitwach. Zwłaszcza o bitwach polskiego września. Książka ta zawiera uzupełnienia i rekapitulacje, na które składa się omówienie potencjału gospodarczego oraz militarnego Polski i Niemiec, skład polskiego Naczelnego Dowództwa w 1939 r. oraz wykazy jednostek. Znajdziemy w niej również indeks nazwisk, stanowisk i nazw geograficznych oraz imponującą liczbę 1136 przypisów.