Gdyby chcieć podsumować decyzje wydawnicze Czarnego za 2009 rok należałoby przede wszystkim wskazać na zdecydowane przesunięcie akcentów. Wydawnictwo specjalizuje się obecnie w publikowaniu literatury faktu i nieco mniejszą uwagę przywiązuje do beletrystyki (znikoma ilość książek prozatorskich rodzimych autorów, mniejsza liczba tytułów beletrystyki zagranicznej, coraz odważniejszy flirt z tzw. literaturą popularną w postaci kolejnych powieści kryminalnych, itd.). Pisałem już o tym na łamach WP przy okazji recenzji Serca narodu koło przystanku Włodzimierza Nowaka i powracam do tematu, gdyż warto wspomnieć o książkach przynależących do jeszcze innej kategorii, a również wydawanych przez Czarne. Chodzi o tytuły łączące te dwie tendencje (literatura faktu + beletrystyka), a więc zbeletryzowane biografie czy – jak kto woli – powieści biograficzne. Wcześniej mogliśmy przeczytać dwie tego rodzaju powieści autorstwa Steve’a Sem-Sandberga (Teresa oraz Ravensbrück. O Milenie Jesenskiej), w tym momencie
otrzymujemy Od Astrid do Lindgren napisane aż przez trzech autorów (Vladimir Oravsky, Kurt Peter Larsen oraz autor anonimowy, którego nazwiska autorzy jawni nie mogą nam zdradzić).
Powieść biograficzna poświęcona Astrid Lindgren opowiada zaledwie o czterech latach jej życia. Rozpoczyna się latem 1926 roku w jej rodzinnym domu w Vimmerby, które szybko przychodzi jej opuścić. Osiemnastoletnia Astrid Ericsson (kto by się spodziewał, że autorka Dzieci z Bullerbyn nie zawsze nazywała się Lindgren, prawda?) opuszcza rodzinę, by – zgodnie z oficjalną wersją przedstawioną rygorystycznemu, konserwatywnemu i przesadnie religijnemu ojcu, Samuelowi Augustowi – rozpocząć naukę w szkole dla sekretarek w Sztokholmie. Tuż przed odjazdem okazuje się jednak, że kurs dla stenotypistek jest zaledwie pretekstem, próbą ukrycia przed ojcem faktu, że jego ukochana córka jest w ciąży i wyrusza nie tylko do szkoły, ale także do Kopenhagi, w której ma urodzić dziecko i oddać je do wychowania obcej kobiecie. Samuel August – jak nietrudno się domyślać – wpada w furię, wyrzeka się Astrid i nie chce jej już nigdy w życiu widzieć.
Na ciąg dalszy opowieści o szybkim dojrzewaniu panny Ericsson składają się poród, poszukiwanie pracy, bieda i głód, kolejne wyprawy do pozostawionego w Kopenhadze maleńkiego Lassego, listy pisane do domu oraz przyjaźń z Zarah, z którą Astrid dzieli coraz to bardziej nędzne pokoiki należące do coraz to bardziej antypatycznych właścicielek. Zakończenie powieści to oczywiście hollywoodzki, pretensjonalny i przesłodzony happy end, którego czytelnicy i czytelniczki wyczekują zapewne od zapoznania się ze stroną tytułową. Nie muszę go w tym miejscu zdradzać, gdyż po pierwsze, powieść czyta się w jeden wieczór i naprawdę nie jest konieczny szczegółowy bryk z tak niewielkiej książeczki, a po drugie, z jakiego rodzaju szczęśliwym zakończeniem mamy do czynienia, odgadnie każdy czytelnik, który uważnie zapozna się z tytułem książki oraz jej pierwszym rozdziałem.
Od Astrid do Lindgren jest pierwszą częścią trylogii, która złoży się na pełną opowieść o życiu tej wspaniałej szwedzkiej pisarki. Jak piszą sami autorzy: „Astrid Anna Emilia Lindgren, z domu Ericsson, pod wieloma względami była wyjątkowa, a historie z jej życia zarówno fascynują, jak i wychowują, to znaczy mogą być wskazówką dla tych, którzy starają się dopasowywać do okoliczności i nie wiedzą, co to znaczy umieć się przeciwstawić”. W pierwszej części trylogii czytamy o narodzinach pani Lindgren (z jednej strony szybkie dorastanie, błyskawiczny kurs „prawdziwego życia” i poznanie przyszłego męża, z drugiej – narodziny Lindgren jako pisarki: historyjki wymyślane dla Lassego, żarty i psikusy Astrid w pracy, jej bogata wyobraźnia przejawiająca się chociażby w listach do domu czy uzasadnieniach nieobecności podawanych pracodawcy) i Lassego. W części ostatniej będziemy – jak zapowiadają autorzy – świadkami śmierci Lassego.
Od Astrid do Lindgren jest interesującą propozycją dla czytelnika, który planuje spędzić z książką miły, niezobowiązujący wieczór, a od literatury nie zawsze oczekuje misternie konstruowanych fabuł, stylistycznych eksperymentów i psychologicznej głębi. Ot, prosta i banalna, sentymentalna i ckliwa, rozczulająca i sympatyczna opowiastka, od której lżej się robi na sercu. Z drugiej strony, z daleka od tej książki powinni trzymać się wszyscy, którzy literatury nie traktują tylko i wyłącznie jako lekkostrawnej rozrywki oraz wszyscy, którzy oczekiwaliby po Od Astrid do Lindgren pełnowartościowej, wielowymiarowej i wielowątkowej zbeletryzowanej biografii w rodzaju Ravensbruck Sem-Sandberga. Co tu dużo mówić – ta popularna opowieść o szwedzkiej bajarce nie należy do projektów szczególnie ambitnych. No, chyba, że jako ambitne traktować przesłanie książki: nie możemy się poddawać, musimy mierzyć się z naszym losem, choćby nie wiadomo jak był dla nas okrutny i niesprawiedliwy, a już wkrótce wyjdziemy na
prostą, odnajdziemy sens naszego życia, szczęście i lepiej płatną pracę. Trochę mi to wygląda na przerabianie Astrid Lindgren w Paula Coelho. Ocena końcowa brzmi więc: to zależy. Dla preferujących lekturę łatwą, przyjemną i, koniec końców, optymistyczną i pożyteczną: 8/10. Dla pozostałych: 3/10.