Ocalona z piekła. Wyznania byłej modelki - rozmowa z Anią Golędzinowską
Moja historia nie jest tylko moją historią. To historia bardzo wielu młodych ludzi i dzieci w Polsce i na świecie. Dzieci „drugiej kategorii”, pochodzących z biednych domów, które myślą, że ich nic dobrego w życiu nie spotka, że nie zasługują na nic lepszego, że są skazani na alkoholizm, narkomanię i ciążę w młodym wieku. Dzieci, które w niczym nie zawiniły, a spotyka je ciężki los.
Ewelina Konior (WP.pl): Twoja książka zaczyna się od brutalnej sceny gwałtu, który przeżyłaś. Później wcale nie jest lepiej. W życiu spotkało Cię bardzo wiele złego. Dlaczego postanowiłaś to wszystko opisać?
* Ania Golędzinowska , była modelka, autorka książki Ocalona z piekła :* Moja historia nie jest tylko moją historią. To historia bardzo wielu młodych ludzi i dzieci w Polsce i na świecie. Dzieci „drugiej kategorii”, pochodzących z biednych domów, które myślą, że ich nic dobrego w życiu nie spotka, że nie zasługują na nic lepszego, że są skazani na alkoholizm, narkomanię i ciążę w młodym wieku. Dzieci, które w niczym nie zawiniły, a spotyka je ciężki los. One boją się nawet marzyć, tak są przerażone i niedowartościowane. Bardzo dużo winy za to ponoszą nauczyciele i szkoły, w których nie ma równego traktowania. Mówi się, że dzieci są okrutne – nauczyciele też potrafią tacy być. Myślę, że moje dzieciństwo wyglądało tak, jak wyglądało, bo zabrakło w nim dorosłych, którzy by się mną w odpowiedni sposób zajęli. Dlatego chciałam opowiedzieć
moja historię – dla tych dzieciaków. Żeby nie bały się powiedzieć: my też jesteśmy, jeżeli chcemy, to możemy do czegoś dojść. Nie powinno być ważne to, z jakiego domu ktoś się wywodzi, czy nosi drogie ubrania i ma nowoczesny telefon. Liczy się, co ci młodzi ludzie mają w sercu – wszyscy powinni o tym pamiętać.
Kim byli Twoi rodzice?
Moi rodzice byli zwykłymi robotnikami. Mój tata był dozorcą. Był uzależniony od alkoholu, topił swoje smutki i marzenia w butelce wódki. Zanim poznał moją mamę, miał inna żonę i syna. Rodzice, ja i moja młodsza siostra mieszkaliśmy razem na warszawskich Bielanach. Ojciec bardzo długo pił, w końcu odszedł z domu i zmarł, gdy miałam 10 lat. To był wypadek – pośliznął się na oblodzonych schodach sklepu, do którego szedł po wódkę. Przez wiele godzin leżał tak na lodzie i śniegu, a ludzie przechodzili obojętnie. Mama była osobą bardzo pracowitą – pracowała w PCK – ale pieniędzy brakowało zawsze. Po śmierci ojca wpadła w depresję i bardzo bała się tego, że zostanie sama z dziećmi, dlatego przyprowadzała co jakiś czas nowego „wujka”. Jeden z nich mnie molestował. Po latach dowiedziałam się, że mojej młodszej siostrze robił to samo. Gdy wtedy mówiłam mamie co się dzieje, nie wierzyła mi, łatwiej było jej nie wierzyć. W końcu wyrzuciła go z domu. Była bardzo dobrą kobietą, ale brakowało jej sił żeby dać sobie z tym
wszystkim radę w pojedynkę.
A jak wspominasz swoje dzieciństwo?
W szkole zadawałam się z tymi najgorszymi, paliłam z nimi papierosy, brałam narkotyki, piłam alkohol, szwendałam się po nocach.
Po co to robiłaś?
Szukałam miłości, jak oni wszyscy. Chciałam stłumić smutek i zapomnieć o nieszczęściach i o tym, że jestem gorsza. Po narkotykach i po alkoholu czujesz się otępiona, już cię tak to wszystko nie przeraża. No i szukałam nowych wrażeń, chciałam coś przeżyć, poczuć, wyrwać się z tej beznadziei. Kilka lat temu TVN robił o mnie jakiś program i zadzwonili do mojej szkoły, żeby tam z kimś porozmawiać. Ponoć dyrektorka powiedziała im, że mnie pamięta, ale lepiej żeby nie przyjeżdżali, bo nikt niczego dobrego o mnie nie będzie mógł powiedzieć. Tak to wtedy było.
Dlaczego nastoletnia dziewczyna postanawia wyjechać sama z Polski? Zostawiłaś przecież rodzinę, przyjaciół, swoje życie. Tak bardzo byłaś tutaj nieszczęśliwa?
W Warszawie jeszcze zaczęłam pracować jako modelka dla paru agencji. Jedna z nich powiedziała mi o castingu na wyjazd do Japonii, w którym wzięłam udział i wygrałam. Dostałam kontrakt na 6 miesięcy, ale miałam wtedy 16 lat, a żeby wyjechać musiałabym być pełnoletnia, więc nie mogli mnie tam wysłać. Wtedy zaproponowali Włochy. Oczywiście się zgodziłam. Wydawało mi się, że chwyciłam byka za rogi, że wreszcie wszystko się zmieni. No i zmieniło się… Po wyjeździe niestety okazało się, że nie trafiłam do Mediolanu, do wymarzonej agencji mody, a wylądowałam w jakimś garażu pod Turynem, gdzie miałam pracować jako prostytutka. Nic o tym nie wiedziałam. Zaraz po przyjeździe odebrano mi paszport i zmuszono do pracy w obskurnym nocnym klubie. Nie znałam tam nikogo, nie mówiłam po włosku i nie miałam kontaktu z nikim z Polski.
Okazało się, że zostałaś niewolnicą organizacji handlującej kobietami. Do czego cię zmuszano, jak wyglądało Twoje życie wtedy?
Po 9 latach od tamtych wydarzeń byłam świadkiem w procesie, w którym skazano osoby stojące na czele tej organizacji. Pomogłam ich ująć – zadzwonił do mnie polski dziennikarz, któremu opowiedziałam wszystko i dzięki temu między innymi policja mogła ich złapać.
Na początku co wieczór zamykali mnie w obskurnej knajpie i kazali tylko siedzieć i pić soczki. To ostatecznie nie było takie najgorsze i myślałam, że jakoś to przetrwam. Ale po jakimś czasie – doczekałam się „awansu”. Pewnego razu zaprowadzili mnie do sali, w której działy się już inne rzeczy i nie piło się soczków, a szampana. Kiedy się zorientowałam co mnie czeka, wpadłam w panikę, zaczęłam płakać i mnie wyprowadzili. Ale to był moment, w którym postanowiłam, że musze stamtąd uciekać.
I uciekłaś. Jak Ci się to udało?
Pomógł mi młody chłopak, który przychodził często do klubu. Chociaż wtedy nie znałam jeszcze ani słowa po włosku, jakimś cudem udało mi się go namówić. Udałam, że się źle czuję, wykradłam swój paszport, który był ukrywany przez szefa gangu i uciekliśmy samochodem tego chłopaka. Nawet nie wiem kim on jest, nigdy więcej go nie spotkałam.
Co było dalej? Jak sobie dałaś radę po takiej traumie?
Nie wyjechałam do Polski, nie chciałam wracać jako przegrana. Zresztą jak się uprę, to nic mnie nie powstrzyma, więc zacisnęłam zęby i znalazłam pracę w innym klubie, ale już nie tak nędznym. Zarabiałam pieniądze, znalazłam narzeczonego, z którym byłam przez dwa lata. Później dostałam normalną pracę w biurze. Przez cały czas marzyłam jednak o wyjeździe do Mediolanu. Wysłałam moje portfolio i dostałam pracę w jednej z agencji modelek. Znów myślałam, że wreszcie los się odwrócił, ale jak się okazało, wpadłam z deszczu pod rynnę. Bo owszem, zrobiłam karierę, zaczęłam żyć w luksusie, zostałam gwiazdą, ale wszystko to za cenę narkotyków, alkoholu i fałszywego życia.
No właśnie. Zrobiłaś wielką karierę we Włoszech. Zostałaś gwiazdą telewizji i celebrytką, która gości codziennie na pierwszych stronach gazet. Czy ktoś bez Twojej urody mógłby dokonać tego samego?
Nie tylko uroda decyduje o zrobieniu kariery. Zależy to też w dużym stopniu od temperamentu. Ale nie da się ukryć, że we włoskiej telewizji musisz spełniać pewne wymogi. Teraz przytyłam 9 kilo – wtedy musiałam ważyć 48 i cały czas się odchudzać. Wiedziałam, że żeby zajść wysoko, musiałam wyglądać i zachowywać się dokładnie tak, jak tego chce środowisko. Nie mogłam wyjść na ulice bez makijażu, musiałam się spotykać z określonymi osobami, musiałam pojawiać się w brukowcach, żeby ludzie o mnie wiedzieli, żeby mnie zauważyli i usłyszeli. Musiałam udawać, musiałam na jakiś czas sprzedać moją duszę.
Ponoć brałaś udział w imprezach „bunga-bunga” organizowanych "na dworze" premiera Berlusconiego?
Nieprawda. Do domu Berlusconiego nigdy nie musiałam wchodzić bocznymi drzwiami, bo znamy się dobrze. Gazety opublikowały wtedy podsłuchy mojej rozmowy z Rubi – dziewczyną, która była główną bohaterką skandalu. Znałyśmy się wcześniej, była samotna i trochę się przyjaźniłyśmy, doradzałam jej. Kiedy ta cała afera wyszła na jaw, zadzwoniłam żeby ją ostrzec przed niektórymi osobami, dla których była tylko pionkiem w grze. Okazało się, że na mój telefon był założony podsłuch. Prasa wszystko opublikowała. Zdałam sobie wtedy sprawę z tego, że nie mam wolności i żadnej prywatności. Nawet we własnym domu byłam podsłuchiwana.
Włoska prasa rozpisywała się o Twoich licznych romansach. Ile w tym wszystkim było prawdy?
Gdybyśmy robiły ten wywiad w Mediolanie i pocałowałabym cię na pożegnanie w policzek, to od razu wszystkie gazety by się rozpisały, że Ania jest teraz w związku lesbijskim z polską dziennikarką. Mam bardzo wielu znajomych i często z nimi wychodziłam. Wystarczyło że tylko raz mnie z kimś zobaczyli, od razu stawało się to wielkim romansem.
Czy tak samo było ze sławną historią romansu z księciem Wenecji i Piemontu Emanuelem Filibertem, który ponoć dla Ciebie zostawił żonę i dwójkę dzieci?
Między nami nigdy niczego nie było. Spotkaliśmy się raz na jakiejś przyjacielskiej kolacji. To wszystko… Niedawno przeczytałam nawet, że jestem jego żoną! Że wzięliśmy ślub! To jest niewiarygodne, jak działają dzisiaj media i wszyscy wiemy, że nie jest tak tylko we Włoszech.
A twój romans ze znanym piosenkarzem Francesco Baccinim? Czy to też była wymyślona historyjka?
Z Francesco byłam dwa lata. To był normalny, poważany związek. Bardzo wiele mu zawdzięczam. To właśnie on wyciągnął mnie z narkotyków, bo jedynym uzależnieniem jakie on miał była coca-cola i komputer. Związek z nim był taką trampoliną. Wylansował mnie, zaczęłam istnieć.
Jak się poznaliście?
Pracowałam wtedy w jednej telewizji i on zjawił się jako gość programu. Nienawidziłam go wtedy za jego komunistyczne poglądy. Strasznie! Nie chciałam nawet z nim rozmawiać. Poszłam nawet do dyrektora telewizji i powiedziałam, że temu panu nie zadam nawet jednego pytania. Później spotkaliśmy się tego samego wieczora na imprezie – siedział taki sam, więc powiedziałam sobie, raz się żyje, podejdę i porozmawiam. I niespodziewanie - przegadaliśmy całą noc. Okazało się, że jest bardzo inteligentny, miły i zabawny. Tak to się zaczęło. Później tylko zawsze trzymaliśmy się zasady, żeby nie rozmawiać o polityce, bo wazony w domu latały! Naprawdę dużo mnie nauczył.
Od ponad roku jesteś dziewczyną kuzyna Berlusconiego, Paolo Enrico Beretty.
Tak, ale związek jest skomplikowany, jak to ze związkami na odległość. Bo nie mieszkam już w Mediolanie. Moje życie wygląda teraz całkiem inaczej. Pewnego dnia postanowiłam uciec z tamtego świata i wyjechałam do Medjugorie, nikomu nic nie mówiąc. Wyłączyłam telefon, komputer i wyjechałam bez słowa. Odezwałam się dopiero po dwóch tygodniach, bo wiedziałam, że wszyscy już odchodzą od zmysłów. Narzeczony był u mnie trzy razy do tej pory. Powiedziałam, że nie wrócę. On był w szoku, wciąż jest. Teraz chce przyjechać do mnie na miesiąc. Ale w tym momencie nie wiem co z nami będzie, czy jest nam pisany wspólny los. Wszystko się okaże…
Znasz zatem Berlusconiego osobiście. Jakim jest człowiekiem?
Dla mnie był zawsze bardzo sympatyczny, dowcipny, pomocny. Ale przy tym wszystkim jest człowiekiem bardzo samotnym, otoczonym chmarą ochroniarzy. Nie ma przyjaciół, nikomu nie może się zwierzyć i zaufać. Nawet w rodzinie - porozumiewają się przez swoich sekretarzy i spotykają tylko w święta. Ostatnio widziałam go na pogrzebie siostry mojego chłopaka, która zmarła na raka. Cała rodzina była przy niej w tych ostatnich dniach. Berlusconi też przyjechał. Podszedł do jej łóżka i zaczął płakać. Nikt nie myśli o nim jako o człowieku, który też ma serce, a okazuje się, że w obliczu śmierci i choroby pieniądze są niczym.
Wyjechałaś do Medjugorie i zamieszkałaś we wspólnocie maryjnej. Zostawiłaś to swoje cudowne kolorowe życie, sławę, pieniądze, przystojnych kochanków. Dlaczego podjęłaś tak desperacką decyzję?
Bo to wcale nie było cudowne życie. Kiedy miałam już wszystko, zaczęłam odczuwać straszną pustkę. Chciałam miłości, tej prawdziwej, której nie można kupić za pieniądze.
A co ze związkami, w których byłaś? Nie było w nich miłości?
Nie. To wszystko było na pokaz, fałszywe, pełne zdrad i braku uczucia. Wszystko po to, żeby pokazać się na okładkach gazet. Gdy po paru latach życia w takim środowisku, wśród tych wszystkich pustych ludzi, zobaczyłam, że nie mam osoby, z którą mogłabym założyć rodzinę, której mogłabym zaufać, powiedziałam sobie głośno, że nie chcę tak żyć. Miałam dosyć. Nie chciałam brać ślubu i się rozwodzić za kilka lat. Nie chciałam rodzić dzieci, bo czułam, że nic im z tego świata nie mogę dać. To moje cudowne życie było takie tylko na zewnątrz. Wszystko robiłam na pokaz. Trzy razy w tygodniu musiałam być u fryzjera, zawsze w szpilkach i w makijażu. Brałam nielegalne tabletki na odchudzanie, nie mogłam zjeść tego, na co miałam ochotę. Musiałam być taka, jaką mnie chcieli. To nie byłam wcale ja. I tych prawdziwych uczuć i przyjaciół za pieniądze nie można kupić. Dlatego wyjechałam. Chciałam odnaleźć samą siebie i ludzi, którzy będą mnie akceptować taką jaka jestem, nawet jak jestem brzydka, niepomalowana, z brudnymi
włosami. I udało mi się! Odnalazłam to wszystko!
Jak doszło do Twojego nawrócenia?
Poznałam człowieka, który był bardzo wierzący i namówił mnie do wyjazdu do Medjugorie. To nie było tak, że pojechałam tam i wróciłam już odmieniona. To wszystko trwało jakiś czas, ale na pewno coś we mnie pękło.
Jak teraz wygląda twój dzień?
Wstaję o 5 rano. O 5.20 idziemy na Górę Objawień. Mówimy różaniec, modlimy się przez godzinę. Później mamy Mszę Świętą po chorwacku. Później wspólne śniadanie. Po śniadaniu sprzątanie, pranie… takie codzienne obowiązki. W Mediolanie nigdy nie zajmowałam się takimi rzeczami, miałam panią, która sprzątała, prasowała, gotowała. Wszystko to wcześniej było mi obce. Pamiętam, że gdy zjawiłam się u sióstr powiedziałam, że mogę robić wszystko oprócz sprzątania toalet. I co teraz robię? Sprzątam wszystkie toalety we wspólnocie! Jestem babcią klozetową! Po sprzątaniu są kolejne modlitwy, obiad i kolejne modlitwy, kolacja, sen i następny dzień.
Takie życie nie jest nudne, dla dziewczyny, która wcześniej ciągle gdzieś bywała?
Zrezygnowałam z tego wcześniejszego życia nie dlatego, że coś mi się nie powiodło, ale dlatego, że znalazłam coś innego, lepszego. Jak ktoś idzie do zakonu, to dlatego, że kogoś znalazł, że znalazł prawdziwą miłość, której każdy potrzebuje, ale często wstydzi się do tego przyznać. Nie ma odwagi się na to otworzyć. O wiele łatwiej jest iść za tym co jest złe, niż za tym, co dobre.
Jak tak patrzysz z perspektywy czasu, na to, że wyjechałaś z Polski, zamieszkałaś we Włoszech, przeszłaś, przez co przeszłaś. Nie pomyślałaś nigdy, że tu mogło być inaczej, w jakiś sposób łatwiej. Że nie byłabyś taka sama? Nie żałujesz?
Jeżeli to wszystko miało mnie doprowadzić w miejsce, w którym teraz się znajduję – to nie.
A jakie masz plany na przyszłość?
Nie mam właściwie żadnych planów, żyję dniem dzisiejszym, cieszę się każdą chwilą. Nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Jeżeli ktoś się pyta dzisiaj ile mam lat – odpowiadam, że dziewięć miesięcy. Ja się dziewięć miesięcy temu na nowo narodziłam.