Półtora holokaustu rocznie
Martin Caparros poszukiwał form i skutków głodu, odwiedzając trzy kontynenty. Swoich rozmówców pytał, czego by pragnęli, hipotetycznie dając im do wyboru cały świat. Aisha pragnęła tylko dwóch krów. Nie całego stada, do pełnego szczęścia wystarczyłyby jej dwie sztuki. To była granica jej pragnień. Autor uważa, że dopóki obecny model społeczny trwa, trwać również będzie i głód. Że tylko zmiana tego systemu może przynieść rozwiązania tego problemu. Nikt jednak nie wie, na czym zmiana miałaby polegać. Nikt nie wie, jak zbudować nowy paradygmat. Wiadomo jedynie, że należy znaleźć sposoby wymuszenia równego podziału dóbr. Nie wiadomo za to, kto miałby to realizować, jakimi drogami. Oraz kto miałby się na to zgodzić. Może ratunkiem jest oddzielenie działań od rezultatów działań? Robienie to, co chcemy robić nie ze względu na spodziewany rezultat, a na samą potrzebę działania? A może wystarczy wyjść z przyjęcia Nerona?
Na razie, co niespełna 4 sekundy umiera jedna osoba na skutek głodu, niedożywienia i wywołanych nim chorób.
17 osób w ciągu minuty.
25 000 każdego dnia.
Ponad 9 milionów rocznie. Półtora holokaustu w ciągu każdego roku.
Wstrząsające.
Czas na deser.
Mirosław Szyłak-Szydłowski/ksiazki.wp.pl