O wpływach kobiet w polityce i kulturze II Rzeczpospolitej
W kulturze XX-lecia międzywojennego ważną rolę odegrały literatki. Zofia Nałkowska np. wypromowała wielu znanych pisarzy. Także w polityce rola kobiet była widoczna
W kulturze XX-lecia międzywojennego ważną rolę odegrały literatki. Zofia Nałkowska np. wypromowała wielu znanych pisarzy. Także w polityce rola kobiet była widoczna: szef MSZ Józef Beck stanowisko ministra zawdzięczał głównie staraniom żony - ocenia pisarz Sławomir Koper.
Historyk Sławomir Koper specjalizuje się w historii polskiej obyczajowości i międzywojennych dziejach Polski. Jest autorem m.in. "Wpływowych kobiet Drugiej Rzeczpospolitej".
PAP: Jaka była rola kobiet w polityce II Rzeczpospolitej?
S.K. Muszę przyznać, że jeżeli chodzi o politykę, w 20-leciu międzywojennym kobiety nie odegrały pierwszoplanowej roli. Bywały posłankami, trafiały do Senatu, ale nigdy nie weszły do najwyższych władz czy rządu. Wśród znaczących kobiecych postaci w tej sferze z pewnością była druga żona marszałka Aleksandra Piłsudska, która do polityki się w ogóle nie mieszała czy Helena Paderewska, która za to mieszała się potwornie, często ośmieszając męża.
Po Warszawie krążyła anegdota, że ufundowała wotum do jednego z kościołów z dedykacją "Helena-Marii", ponieważ miała uważać się za równą Matce Boskiej. Żona premiera Paderewskiego słynęła także z tego, że potrafiła rozpędzać posiedzenia Rady Ministrów, twierdząc że męczą męża. Kiedy Paderewski spał kontrolowała jego korespondencję państwową, a że był on również szefem MSZ, mogło to powodować poważne konsekwencje. Stałym elementem było też poszukiwanie ważnych dokumentów, które pani Helena gdzieś zapodziała - najczęściej znajdowano je w jej praniu.
Pewną rolę odgrywała Marta Thomas-Zalewska, partnerka gen. Rydza-Śmigłego. Nie został on w roku 1940 prezydentem, jak planowano, więc ostatecznie poważnej roli nie odegrała. Jednak miała na niego zły wpływ - zmiany zachowania tego skromnego człowieka, kiedy w latach 30 zarzucano, że urząd mu uderzył do głowy - były prawdopodobnie jej dziełem.
Najbardziej klasycznym przykładem ówczesnej kobiety w polityce jest Jadwiga Beck, żona ministra spraw zagranicznych, która ogrywała rolę pierwszej damy polskiej dyplomacji, ale jednocześnie "krótko trzymała "ministra. Beck miał skłonność do alkoholu, a pani Jadwiga potrafiła to ukrócić i podejrzewam, że gdyby nie ona, mąż nigdy by nie zrobił takiej kariery. Potrafiła np. podczas rautu w ambasadzie, bodajże francuskiej, zabrać mężowi kieliszek szampana, mówiąc +za dużo już wypiłeś+.
PAP: Czy za sprawą kobiet wybuchały konflikty?
S.K. Kobiety bywały też przyczyną trwających czasem całe życie animozji między znanymi postaciami. Nie każdy np. wie, że pierwotną przyczyną braku sympatii między Józefem Piłsudskim a Romanem Dmowskim była dawna rywalizacja o względy Marii Juszkiewiczowej, wygrana przez marszałka. Znana była także powszechnie niechęć, jaką gen. Anders miał do gen. Sławoja-Składkowskiego. Nikt nie rozumiał, o co chodziło, a okazało się, że w 1924 roku obaj panowie rywalizowali o względy pewnej pięknej hrabiny. Wygrał Składkowski, a Anders mu nigdy tego nie zapomniał.
PAP: Czy kobiety mocno zaznaczyły swą obecność w kulturze?
S.K. Tam odgrywały zdecydowanie pierwszoplanową rolę. Takie pisarki jak Maria Konopnicka, jedyna żeńska członkini Polskiej Akademii Literatury Zofia Nałkowska czy malarka Zofia Stryjeńska to były najbardziej znaczące wtedy nazwiska. Panie potrafiły także same zadbać o swoje interesy, chociaż Nałkowska finansowo stanęła na nogi dopiero kiedy jej sprawami zajął się Bogusław Kuczyński, ponieważ ją samą bardziej interesował wynik artystyczny i dawała się wykorzystywać wydawcom. Inaczej było z Marią Dąbrowską, która sama skutecznie negocjowała honoraria.
Nałkowska była także znana z dużego temperamentu, nazywano ją nawet "Messaliną polskiej literatury", a po Warszawie krążyły opowieści, że jeśli jakiś młody mężczyzna marzy o karierze literackiej, może to zrobić przez łóżko Nałkowskiej. Mówiono, że dzięki niej znani stali się m.in. Jarosław Iwaszkiewicz i Bruno Schulz. Trzeba więc przyznać, że miała dobry gust literacki. Inna, słynna przed wojną postać kobieca - malarka Zofia Stryjeńska nigdy nie potrafiła zadbać o swoje finanse. Podobnie rzeźbiarka Katarzyna Kobro, która w życiu nie sprzedała żadnej swojej pracy. Chyba najbardziej tragiczny moment w jej życiu miał miejsce podczas okupacji, kiedy okazało się, że nie ma nawet na czym podgrzać dziecku obiadu, więc wyciągnęła z piwnicy kilka swoich drewnianych rzeźb i porąbała na opał.
PAP: Jak wyglądała sytuacja kobiet w Polsce w porównaniu z innymi krajami europejskimi?
S.K. Kobiety w Polsce otrzymały prawo wyborcze w 1918 roku, więc w miarę wcześnie, ale prawo i obyczajowość nie zawsze szły w parze. Panie jednak były w tamtym okresie coraz bardziej wyzwolone, a taką największą cezurą obyczajową była I wojna. Kobiety, które musiały zastąpić mężczyzn w biurach czy fabrykach poszły do pracy i dobrze sobie tam radziły. Spowodowało to także dużą zmianę w modzie - zniknęły gorsety czy kunsztowne fryzury, których wykonanie było zbyt pracochłonne.
Na zmianę w roli kobiet wpłynęły oczywiście także wcześniejsze ruchy feministyczne np. sufrażystek w Wielkiej Brytanii, których skala i sposoby walki m.in. ogromne wiece, głodówki czy bicie szpicrutą przeciwników nawet mnie zaskoczyły. W Polsce na to wszystko nakładał się także ruch narodowo-wyzwoleńczy. Jednak panie nie potrafiły, tak jak np. w Anglii, zjednoczyć się ponad podziałami społecznymi, co hamowało nieco rozwój ruchu. Poza tym po I wojnie zaczęto zwalniać mężatki z pracy, bo trzeba było zrobić miejsce dla zdemobilizowanych mężczyzn. I uznawano, że kobieta zamężna powinna zajmować się domem, a nie udzielać zawodowo.
Generalnie więc kobiety politycznie nie pełniły wysokich funkcji, jednak pod tym względem nie odbiegaliśmy od tendencji europejskiej, a nawet można powiedzieć, że byliśmy całkiem postępowi, bo np. Szwajcaria wprowadziła prawo wyborcze dla kobiet dopiero 1974 roku, a jeden z jej kantonów dopiero w roku 1990.
Anna Kondek (PAP)