Hotel Europa nie jest żadną koncepcją, wcześniejszym założeniem. Po prostu, kiedy trudno znaleźć wspólny mianownik dla wielkich indywidualności, z którymi się rozmawiało, najłatwiej uciec w klucz terytorialny – sięgnąć po koncepcję różnorodnej zbiorowości. W swoim zbiorze Grzela umieścił wywiady, a właściwie należałoby raczej powiedzieć: rozmowy, przeprowadzone, spisane w latach 1997-2009. Część z nich była wcześniej publikowana (w „Dużym Formacie”, „Wysokich Obcasach” czy miesięczniku „Literatura”). Ich autor wszystkie opatrzył obszernym komentarzem, opisując okoliczności rozmów, zachowanie rozmówców, własne rozterki, wahania i problemy. Ze zbioru obok portretów ludzi sceny, pióra, reżyserów czy dramaturgów, wyłania się portret samego Remigiusza Grzeli, który ze swoją pozadziennikarską twórczością sam któryś przecież pokój na którymś piętrze zajmuje. Teksty nie zostały poukładane chronologicznie, z piętra z numer 1997 przedostajemy się na piętro 2002 a potem znów z powrotem do innej rozmowy.
Grzela ułożył sobie z tych rozmów taki właśnie hotel. Hotel Europa, po którym to tyle lat chodził od drzwi do drzwi i pukał. A co ważniejsze - otwierano mu. Bo umie słuchać, daje mówić. Równocześnie zaś nie jest nijaki, mówi nie tyle mało co wystarczająco. Staje się niekiedy partnerem w rozmowie. Zresztą sposób zadawania pytań, to o co pyta oraz pewien przemyślany tok rozmowy – wszystko to samo w sobie jest tu zdaniem, z którym rozmówcy muszą często polemizować, do którego muszą się odnosić. Grzela staje się tu pośrednikiem między swoimi rozmówcami, a tymi którzy już różne pytania zadawali, w różny sposób już oceniali i będą oceniali – bo jest też pośrednikiem między twórcą a czytelnikiem swoich wywiadów. Nie traci przy tym siebie i rozmawia jako Remigiusz Grzela – wrażliwy, ciekawy często zafascynowany. To ta wrażliwość też (podparta wiedzą o rozmówcach)otwarła mu, jak się wydaje, drzwi do ludzi, z którymi rozmawia, z których wydobywa szczere osobiste wyznania. Rozmowy te balansują cały czas na granicy,
która dzieli świat prywatności i sławy. Wychylają się przy tym raz w tę a raz w drugą stronę. Z jednej, rozmówcy to po prostu ludzie ustawieni (wcześniej przez los, swój talent, a teraz przez Grzelę) względem wielkich pytań i tematów: historii, wojny, samotności, sztuki. Z drugiej to wielcy ludzie, artyści przyłapani i pytani prywatnie, o rodziny, dzieci, dzieciństwo. Pytanie o dzieciństwo jest zresztą pytaniem, które łączy wszystkie te rozmowy. Grzela, można powiedzieć, znalazł sobie jeden uniwersalny sposób czytania ludzi. Przez ich życiowe doświadczenie, przez sytuacje rodzinne, przez ojca tyrana czy fatalną relację z matką. Kiedy czytamy te wywiady jeden po drugim, staje się to monotonne i urasta do rangi drażniącej maniery. Kiedy pomyślimy o nich osobno i wyobrazimy sobie człowieka chcącego poznać człowieka, wspomniane pytanie staje się po prostu obowiązkowym. Zadający je nie szuka przecież, jak to często współcześnie bywa. Po kilku rozmowach zaczyna się to rozumieć. Rozumieli to również ci, którzy
odsłaniali Grzeli kawałek siebie.
Lista jest długa i imponująca: Anna Prucnal, Vedrana Rudan, Anna Bolecka, Ingmar Vilquist, Irvine Welsh, Zdzisław Beksiński, Vaclav Havel, Andrzej Seweryn, Gustaw Holoubek i wielu innych. Dominują postacie związane z teatrem i sceną, ale pojawiają się też pisarze, malarze, a nawet himalaistka. Bogaty i ciekawy zestaw. Kiedy z jednej strony postawi się Vedranę Rudan, Hansa Weingartnera, a z drugiej Andrzeja Seweryna czy Gustawa Holoubka – trudno mówić o braku różnorodności. Owszem Grzela puka do artystów czy twórców uznanych, a jego wybór uznać można za stronniczy, ale przecież z wyborami jest tak zawsze. Zresztą są to po prostu rozmowy, które przyszło mu przeprowadzić. Zwiedzamy te pokoje, te piętra, w których był czy jak w przypadku niektórych wywiadów – do których został wysłany. Jest to Hotel Europa, który po przeczytaniu książki ma szansę wzbogacić nasze własne owego miejsca wyobrażenia. Tym bardziej, że dla jednych książka ta będzie inspiracją dla bliższego poznania twórczości poszczególnych
rozmówców, dla innych szansą lepszego zrozumienia twórczości dobrze sobie znanej. Dla wszystkich, którzy po tę książkę sięgną będzie ona zresztą pewnie i jednym i drugim. Na koniec więc raz jeszcze, choć mam wrażenie, że tego jednoznacznie nie powiedziałem: świetna książka. Poważne rozmowy o sztuce, próby analizy konkretnych utworów, sztuk, czasem pojedynczych zdań nawet. Poważne rozmowy o świecie, próby poznania konkretnych ludzi, ich historii czasem nawet konkretnych w nich chwil.
Gdybym miał skomentować jeszcze tak, jak Grzela swoje wywiady, moje z nim spotkanie, podkreśliłbym, że było to w listopadzie... Ogólny nastrój wysłuchanych rozmów, ich tematyka, spokój pasowały mi jakoś do scenerii za oknem. Szarość, która gdy się dobrze przypatrzeć, staje się złota. Smutne, trudne historie, które opowiadane spokojnie i spokojnie wysłuchiwane stają się piękne. Tak właśnie jest w wielu miejscach w Hotelu Europa. Jak to z takimi książkami bywa, po przeczytaniu całości jednym tchem, ma się lekki przesyt, mętlik. Ale książkę stawiam na półce. Wiem, że do wywiadów (rozmów!) tych będę wracał.