„Są takie rzeczy w niebie i na ziemi, o których się nie śniło filozofom”. To wiekopomne stwierdzenie Szekspirowskiego Hamleta mogłoby z powodzeniem stać się mottem antologii, będącej pokłosiem współpracy Fabryki Słów z magazynem sieciowym Fahrenheit. Autorami zamieszczonych w tym tomie opowiadań są młodzi – często też wiekiem, ale co najważniejsze: pisarskim stażem – twórcy, którzy w internetowym periodyku robili pierwsze kroki i zdobywali literackie szlify. Dwa lata temu ich dokonania ukazały się drukiem w antologii Kochali się, że strach, której motywem przewodnim była miłość w różnych swych odmianach. Teraz otrzymujemy Nawiedziny, a wspólny mianownik zebranych tu tekstów to nawiedzanie przez duchy pewnych miejsc, ze szczególnym uwzględnieniem domów. Zaczyna się zgoła niewinnie. W pierwszych sześciu z trzynastu utworów, które złożyły się na antologię, całkiem poważny temat potraktowany został z przymrużeniem oka. Teksty skrzą się dowcipem i raczej bawią niż budzą napięcie i strach. Tak jest chociażby w
Leśniczówce «Zadupie» Krzysztofa Baranowskiego czy Howling success Anny Zgierun, które ukazują kwestię nawiedzenia od strony samych nawiedzających, czyli zjaw. Sporo radości będziemy też czerpać z lektury tytułowych Nawiedzin Marty Kisiel, napisanych lekko i z dużym poczuciem humoru. Nieco frywolny utwór opowiada o skutkach nawiedzenia pewnego szanowanego domu schadzek przez ducha wielce cnotliwej panny. Na granicy dwóch konwencji – humorystycznej i poważnej – sytuuje się Shade Martyny Raduchowskiej. Akcja tego sprawnie napisanego opowiadania umiejscowiona została w aktualnych realiach emigracyjnych. Dwie świeżo upieczone studentki zamieszkują w podejrzanym hoteliku w walijskim miasteczku akademickim. Tutaj ich sąsiadem okazuje się tajemniczy szaman.
W kolejnych tekstach jest już tylko mroczniej i mroczniej. A mroczność owa rozgrywana jest przez autorów w bardzo zróżnicowanych konwencjach: od ocierającej się o naturalizm mieszanki horroru i science fiction (Andrzej W. Sawicki Do głębi serca) do psychodelicznej metafory życia rodzinnego (Karolina Majcher Zapach prawdziwych róż). Najbardziej intrygujący i budzący największe emocje w tej grupie utworów jest niewątpliwie Dom nad przepaścią Tomasza Kiliana. Pewna rodzina przeprowadza się z Nowego Jorku do samotnego domu na Islandii. Niebawem okazuje się, że zatoka u stóp urwiska, na którym dom wzniesiono, jest miejscem polowań na wieloryby. Autor umiejętnie buduje napięcie i prowadzi czytelnika do nieuchronnie tragicznej kulminacji. Jego tekst ma nader aktualne przesłanie, można je nazwać „ekologicznym”. Przypomina nam bowiem, że za tępienie całych populacji i niszczenie przyrody naszej planety kiedyś będziemy musieli ponieść konsekwencje.
Antologia Nawiedziny daje nam obraz szerokich możliwości potraktowania jednego z tradycyjnych motywów literatury grozy. Młodzi autorzy podeszli do zadanego tematu bez szczególnych kompleksów i kurczowego trzymania się konwencji. Wręcz przeciwnie – tę ostatnią w każdym przypadku naginali do własnych zainteresowań twórczych i ulubionej stylistyki. Dzięki temu otrzymaliśmy kilkanaście bardzo osobistych spojrzeń na „nawiedziny”, poczynionych z indywidualnej perspektywy i przełożonych na prozę z wykorzystaniem różnych metod przekazu literackiego. Zaowocowało to wielkim zróżnicowaniem opowiadań, przy zachowaniu ich równej, wysokiej jakości warsztatowej. W tej różnorodności każdy ma szansę znaleźć coś dopasowanego do swoich czytelniczych preferencji i do... nastroju w danym momencie. Wszak czasem śmiejemy się ze swoich strachów, a czasem boimy się rzeczy całkiem śmiesznych.