Tej powieści nie można zaliczyć do historycznych, choć niewątpliwie jest ona bardzo dobrze w realiach osadzona, a autorka wykonała z pewnością dużą pracę, by nakreślić w niej jak najbardziej wiarygodne tło społeczne, polityczne, obyczajowe i historyczne. Nie jest to również romans, pomimo iż o uczuciach, namiętnościach i zakazanych romansach w dużej mierze traktuje. Z czym mamy zatem do czynienia? Z wyjątkowo udanym połączeniem obu wyżej wspomnianych.
Dzięki Elisabeth Robards poznajemy Paryż lat 60. dziewiętnastego wieku, okresu, w którym młodzi, odważni artyści buntują się przeciwko starym, skostniałym regułom narzucanym przez akademików. Regułom, które nie pozwalają rozwijać się nowoczesnej sztuce i blokują jej rozprzestrzenianie się w środowisku twórczym. Wśród tychże artystów, obok między innymi Degasa, Moneta czy Pisarra jest i Berthe Morrisot – niezwykle utalentowana malarka, która żywi ogromne uczucie do Eduarda Maneta. Tenże jest niestety żonaty. Jest także niepoprawnym uwodzicielem...Czy Berthe stłumi w sobie rosnące z dnia na dzień uczucie? Czy też pozwoli mu rozkwitnąć narażając ją samą i jej rodzinę na nieunikniony obyczajowy skandal?
Autorka zgrabnie wypełnia luki w biografii słynnej malarki i nie mniej słynnego artysty, snując domysły (być może nie tak dalekie od prawdy) i przedstawiając całkiem prawdopodobną wersję zdarzeń, w której główną rolę gra sztuka i uczucie. Przyznać trzeba, że lektura nie pozostawia obojętnym, w dużej mierze dzięki umiejętnościom pisarskim autorki, która nie oddała w ręce czytelników łzawego romansidła, tylko powieść o kobiecie z krwi i kości, odważnej i niezwykle utalentowanej.* Lektura prowokuje z pewnością do zapoznania się z losami postaci w niej przedstawionych i spojrzenia na ich twórczość poprzez pryzmat ich przeżyć, tak obrazowo i malowniczo sportretowanych.*