W 1940 roku matematyk Godfrey Harold Hardy z Uniwersytetu w Cambridge napisał Apologię matematyka. Dzisiaj nawiązanie do niektórych myśli tego autora, w uwspółcześnionej formie, podejmuje Ian Stewart, profesor i popularyzator matematyki z Uniwersytetu w Warwick. Chodzi mu o odpowiedź na kilka prostych pytań. Na czym polega zawód matematyka? Co oznacza paranie się tą dziedziną? Czym ten zawód różni się od innych? Dlaczego warto się zajmować tą dziedziną wiedzy? Dla większości z nas, osoby zajmujące się matematyką kojarzą się nieodparcie z dydaktykami czyli tymi, którzy nauczają, czy to w szkole czy na wyższej uczelni. Tak naprawdę jednak to tylko fragment pola działania dostępnego współczesnym matematykom, według autora książki niekoniecznie najważniejszy. Matematyka bowiem jest obecna wszędzie. Dyskretnie i nie rzucając się w oczy. Stoi za rozwojem techniki i współczesnej nauki. Pewnym problemem jest to, że naukowcy z różnych dziedzin, także matematycy, są skłonni uważać, że to co robią jest ważniejsze niż
badania innych. Ten duch przewija się trochę i w tej książce. Swoista duma z trudności dziedziny, którą się autor para, jej elitarności. Są tu nawet elementy samozachwytu, może i trochę uzasadnionego, ale - punktu widzenia psychologii - nie ułatwiającego akceptacji przedstawianych poglądów.
Autor napisał książkę w postaci dwudziestu jeden listów do Meg, dziewczyny, która myśli o wyborze dalszej drogi życiowej. Pokazuje jej, że jedną ze ścieżek, które może obrać jest matematyka. Autor mówi o drodze jaką przechodzi młody człowiek chcący dostać się do grona naukowców zajmujących się tą dziedziną wiedzy. O spotykanych na niej niebezpieczeństwach, ale i o niezwykłych doznaniach estetycznych, które będą mu dane o ile tylko zechce podjąć wysiłek wejścia na szczyt. Nie wiem, czy przyjęta tu forma opowiedzenia o swoich przemyśleniach jest najlepszą z możliwych. Taką jednak wybrał autor. Jest to z pewnością forma dość luźna, pozwalająca na swobodny tok wypowiedzi, na żart czy anegdotę. Unikająca formalizmów i sztywnego toku wykładu.
Podstawą drogi każdego, kto chce coś osiągnąć w nauce jest praca, uczenie się i to od najmłodszych lat. Uczyć się trzeba stale, mając oczy szeroko otwarte, nawet wtedy, kiedy ma się już tytuł profesora. Autor koncentruje się na problemach w nauczaniu przedmiotu o nazwie matematyka, ale tylko w pewnym ważnym dla niego zakresie: w odniesieniu do najzdolniejszych uczniów. W szkołach, w ramach nowoczesnych programów nauczania, mówi się głównie o rzeczach sprzed co najmniej stu lat. Większość to matematyka sprzed dwustu lat. Szkoła to głównie arytmetyka z niewielką ilością prostej algebry, geometrii zwykłej i analitycznej, elementami rachunku różniczkowego. Można narzekać, że nie ma czegoś więcej, ale większość z nas wie, że nawet to co jest sprawia sporo trudności przeciętnym uczniom. Ilu z nich nie chce zdawać matematyki na egzaminach?! Wiedza, którą trzeba posiąść szybko staje się abstrakcyjna, jak w przypadku algebry. Jest to wiedza konkretna. Nie wystarczy "wykucie" na pamięć, potrzebne jest dobre
zrozumienie. Istotna jest ciągłość, braki w materiale szybko skutkują niezrozumieniem kolejnych jego partii i kompletnym zagubieniem się. Czy zatem współczesna szkoła ma możliwości koncentrowania się na grupce najzdolniejszych uczniów? Tych, którzy wszystko łapią w mig i potrzebują indywidualnego podejścia? Przecież klasy nie są coraz mniejsze, no może poza szkołami prywatnymi, które jednakże nie są dostępne dla wszystkich. Czy należy koncentrować się na najlepszych resztę pozostawiając samym sobie? Jaką drogę wybrać dysponując konkretnymi możliwościami i środkami finansowymi?
Studia na wyższej uczelni Stewart pokazuje jako wyjście poza proste - oczywiście to słowo jest bardzo względne - przykłady. Jako poszukiwanie nie tyle konkretu co uogólnień, prawidłowości, zasad. Jak studiować, na co zwracać uwagę, kiedy decydować się na karierę na uczelni - to tylko wybrane tematy, które porusza autor. Pokazuje blaski (większość) i cienie (nieliczne) drogi, którą on sam wybrał. Jest tu wiele przemyśleń, które są bardzo osobistymi refleksjami profesora Stewarta. Zaletą takiego podejścia, jest poczucie, że żywy człowiek mówi nam o czymś czego sam doświadczył, że to nie jest tylko kolejna wymyślona za szerokim biurkiem teoria. Wadą jest subiektywizm, nie zawsze odpowiednio szerokie widzenie tego wycinka rzeczywistości, które trudno wymagać od osoby osobiście zaangażowanej.
Zaletą książki jest żywy, plastyczny język. Anegdoty, fakty historyczne i obserwacje, które poczynił autor. Zaletą jest ciekawy styl niepozbawiony humoru i swoistej lekkości wyrażania myśli. Ian Stewart stara się nie przynudzać, nie koncentrować na być może ogólnie ważnych, ale nie w tym kontekście, szczegółach. Wiele jego obserwacji potwierdza życie, sam wielokrotnie doświadczałem poczucia "wyjmowania mi pewnych słów z ust". Książka nie jest zbyt gruba, a zawiera przy tym wszystko co wydaje się istotne przy decydowaniu o zajmowaniu się matematyką na poważnie. Przyznaję, że wiele poglądów czy spostrzeżeń autora łatwiej jest zrozumieć i docenić z perspektywy lat, doświadczenia czy ukończonych studiów matematycznych. Młodzi, którzy dopiero stoją przed wyborami muszą często jednak ufać tylko cudzym słowom i własnej intuicji. Pytanie: czy wizja profesora Stewarta zachęci ich do podjęcia niełatwych, choć dających ogromną satysfakcję studiów? Z pewnością pomoże tym już prawie przekonanym, innych niekoniecznie
zachęci. Warto jednak przeczytać tę książkę, jeśli nie za bardzo wiemy czy chcielibyśmy studiować matematykę. Powinna skutecznie pomóc w decyzji o wyborze życiowej drogi.