Trwa ładowanie...
recenzja
26-05-2010 13:54

O ludzkich zwierzętach i zezwierzęconych ludziach

O ludzkich zwierzętach i zezwierzęconych ludziachŹródło: Inne
d2n3g69
d2n3g69

Książka o zwierzętach z akcentem homoidalnym – tak pokrótce można podsumować literackie wspomnienia Antoniny Żabińskiej. By uczynić zadość treści, wypadałoby zatem zmienić kolejność wyrazów w tytule. Istoty dwunożne w tej opowieści, owszem, występują – tyle że w tle. Na pierwszym planie królują za to niepodzielnie drapieżno-skryte borsuki, młodociane wydry-pieszczochy, wonno-czułe niedźwiadki i inni wychowankowie Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego, którego dyrektorem w latach 1929-1950 był mąż autorki. Urokliwa to książka i paradoksalnie właśnie ten subtelny czar można uznać za czynnik niepokojący – zważywszy na osadzenie fabuły w realiach wojennych. Okupowana przez hitlerowców Warszawa staje się, obok tytułowych zwierząt i ludzi, jednym z głównych bohaterów wspomnień – miejscami gorzkich, lecz równocześnie emanujących ciepłem i wrodzoną pogodą ducha autorki.

Antonina Żabińska (1908-1971), żona dyrektora Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego – Jana Żabińskiego, odtwarza okupacyjne realia i postępującą zagładę stolicy przez pryzmat codziennych realiów życia swojej rodziny. Pierwsze skrzypce grają w niej zamieszkujące teren zoo zwierzęta: kurczak Kuba, królik Wicek, kotka Balbina, piżmowiec Szczurcio i wielu innych. Harmonię panującą w willi Żabińskich zakłóca wybuch drugiej wojny światowej, a następnie kolejne etapy pustoszenia stolicy przez okupanta. Literackie obrazy rubasznych zwierzęcych psot splatają się z dramatyzmem nękanego bombardowaniami miasta i opisami heroicznej pomocy, udzielanej przez Żabińskich zbiegłym z getta Żydom.

Książka Ludzie i zwierzęta nie pretenduje do miana arcydzieła literatury wojennej. Autorka nie epatuje patetyzmem, a wątki martyrologiczne eksponuje w sposób niezakłócający ogólnego toku narracji. Pogodny, „domowy" charakter opowieści ulega oczywiście zachwianiu, m.in. w partiach poświęconych powstaniu warszawskiemu czy sytuacjom zagrożenia członków rodziny Żabińskich. Czytając te wspomnienia, nie ulegamy jednak wizji destrukcji i wojennego spustoszenia. Książka tchnie nadzieją i wiarą w ludzi. Widać to zwłaszcza w końcowej części, która oddaje nastrój odradzającej się po wojnie Warszawy oraz stopniowej odbudowy zoo. Wspomnień Żabińskiej nie należy jednak odbierać w kategoriach dydaktycznej pogadanki o okupacyjnych dziejach narodu. To raczej subiektywny zarys jednostkowych historii ludzi, którym przyszło żyć w niesprzyjających czasach. Opowieści pani Antoniny bliskie są obyczajowym sagom rodzinnym – stąd ograniczona dynamika przekazu. Narrację prowadzi autorka płynnie i nieśpiesznie, miejscami monotonnie
– jednostajne tempo zdarzeń może nieco zniechęcić. Dramatyzm co poważniejszych fragmentów także niknie na tle ogólnego, spokojnego klimatu kroniki dziejów Żabińskich. Ta senność w opisie codzienności determinuje natomiast „arkadyjskość" willi dyrektorostwa na terenie warszawskiego zoo.

Kwestia nadrzędna – autorki igraszki z postaciami zwierzęcymi. Żabińska – jak Krasicki w bajkach – antropomorfizuje wszystko, czego nie zwykło się uznawać za człekokształtne. Jej zwierzęta wydają się tym bardziej ludzkie, bo egzystują na tle okrutnych realiów wojennych. Kontrast między niewinnością ginących zwierząt a zbrodniczością hitlerowców i ogólną reifikacją człowieka w latach wojny jest jednym z najsilniejszych znaczeniowo elementów książki. Wychowankowie warszawskiego zoo nie tylko noszą ludzkie imiona. Gustują również w paryskich perfumach (niedźwiedź ostronos), przestrzegają etykiety towarzyskiej – nade wszystko ceniąc wytworność zachowania (kotka Balbina), a także biesiadują z ludźmi przy jednym stole (chomik Piotr). Folwark zwierzęcy? Ano folwark – z odmiennie wykorzystanym kontekstem totalitarnym i odautorską empatią dla wewnętrznych rozterek czworonogów. Żabińska pisze bowiem o zwierzętach jak o równoprawnych członkach rodziny, przypisując swoim pupilom uniwersalne, czysto ludzkie postawy.
Ile w tym wrodzonej empatii, a ile „bajkowego" moralizatorstwa – trudno stwierdzić. Wszechobecność zwierząt w książce Żabińskiej pełni raczej funkcję faktograficznego wspomagacza, potwierdzającego autentyzm historii opowiedzianej – bądź co bądź – z perspektywy właścicieli zoo. Dokumentaryzm książki uwypuklają dodatkowo prywatne zdjęcia autorki, jej bliskich i rzecz jasna – egzotycznych stworzeń wszelakiej maści.

d2n3g69

To właśnie osobisty wymiar Ludzi i zwierząt można uznać za kartę przetargową, którą Żabińska „wabi" potencjalnych czytelników. Wspomnieniowy charakter książki rządzi się swoimi prawami, na czele z podstawowym: do autoekspresji osobowości autora w treści. Antonina Żabińska przemawia do nas nie tylko z umieszczonych przez wydawcę fotografii. Jej obecność – jako narratora, bohatera i kronikarza rodzinnych dziejów – odczuwa się w każdym momencie lektury. Odautorski spokój i pogoda ducha mimowolnie się w trakcie czytania udzielają – to niewątpliwy walor wspomnień pani Antoniny. Bo wojenne przygody Żabińskich, opisane z perspektywy ponuraka-dekadenta, straciłyby tę specyficzną właściwość książek wartych zapamiętania – nieszablonowość.

d2n3g69
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2n3g69