Trwa ładowanie...
recenzja
26-04-2010 16:19

O kraju, który upadał tysiąc lat

O kraju, który upadał tysiąc latŹródło: Inne
dbyulev
dbyulev

Odnoszę wrażenie, że ostatnimi czasy mamy do czynienia z renesansem zainteresowań historią państwa, potocznie nazywanego Bizancjum. Na rynku pojawiło się tak kilka monografii, obejmujących całe tysiąc lat z okładem historii jego istnienia, jak i mniejsze wycinki czasowe, przy czym dominuje kilka okresów (okres wczesny pod rządami dynastii konstantyńskiej, wyprawy krzyżowe i końcowe lata istnienia, wraz z upadkiem Konstantynopola), jak i sporo dzieł literackich, nawiązujących do historii i kultury bezpośrednich następców Rzymian. Jako wielbiciel kultury antycznej, zwłaszcza greckiej, z wielką uwagą śledzę również i książki dotyczące ludu Romanei, jak sami się nazywali Bizantyjczycy. Tom pierwszy Świata Bizancjum to najlepsza z nich, wspaniałe, obszerne, wnikliwe, nowoczesne i wreszcie pisane bez łacińskocentryzmu dzieło grupy najwybitniejszych francuskich historyków, zajmujących się tym zagadnieniem. Przyjmują oni dość ryzykowną cenzurę, rozpoczynając narrację w 330 roku. Nawet wprawnym znawcom dziejów
nie kojarzy się ta data z niczym przełomowym – narzuciła ją redaktorka dzieła, Cecile Morrison. 11 maja 330 r. Konstantyn I zorganizował wielką uroczystość chrześcijańskiego poświęcenia nowej stolicy – Rzym od tego momentu przestał być stolicą imperium. Centrum nie bez powodu przeniosło się na wschód – był gęściej zaludniony, mocniej zurbanizowany, a także o wyższym poziomie kultury. Koniec epoki wczesnobizantyjskiej jak najsłuszniej wyznaczyli autorzy wraz ze śmiercią nieszczęśliwego cesarza Herakliusza – jego władztwo obejmowało już tylko Azję Mniejszą i Bałkany, a on sam nawet w swojej tytulaturze ugiął się pod ciężarem faktów: imperatora zamienił na basileusa, zaś językiem oficjalnym państwa została dominująca na pozostałym obszarze greka. Państwo ze światowego imperium stało się graczem lokalnym, w nieustannej defensywie, o bardzo niekorzystnych do obrony granicach, naciskane przez arabską potęgę z jednej strony i słowiańską z drugiej.

Jednakowoż te trzysta lat nie stanowi wcale równi pochyłej, dziejów degrengolady i schyłku, jak chcieliby widzieć to zwłaszcza dawniejsi historycy. To również okres drapieżnych podbojów (panowanie Justyniana I Wielkiego), skutecznej chrystianizacji państwa wraz z wykształcaniem się dogmatów i doktryny, co powodowało mnóstwo konfliktów: w pierwszym etapie pomiędzy chrześcijanami a dotychczasowym pluralistycznym i eklektycznym systemem religijnym Imperium. Zwycięstwo nowej religii rozpoczyna okres wewnętrznych sporów, prowadzonych z zaciekłością wojny domowej, co bardzo utrudniało prowadzenie spójnej polityki cesarzom w obliczu narastających zagrożeń zewnętrznych. Wreszcie, wraz ze zmianami religijnymi, w parze szła intensywniejsza inwazja języka greckiego – łacińskojęzyczne struktury administracyjne zarzuciły ten język, podobnie jak ludność, jeszcze w IV w. mówiąca wieloma językami (w powszechniejszym użyciu były również koptyjski w Egipcie i aramejski w Syrii, oraz wiele pomniejszych), coraz powszechniej
się grecyzuje, a coraz bardziej okrajane państwo staje się coraz bardziej spójne i jednolite.

Oceniając pierwszy tom Świata Bizancjum powinienem piać z zachwytu przez kilka kolejnych akapitów. Książkę taką należy pokazywać wszystkim naukowcom z ambicjami popularyzowania swojej wiedzy wśród osób o mętnym pojęciu o danym zagadnieniu, a zaraz nie obrażając inteligencji bardziej wyrobionego czytelnika, zainteresowanego tematem. To, że nad książką pracowało kilku historyków ma ogromną zaletę: każdy pisał o tym, na czym zna się najlepiej. Mamy więc część dotyczącą dziejów politycznych, najciekawszą o ewolucji religijnej, o wojsku, administracji (w tym administracji kościelnej), szeroko rozumianej kulturze (położono nacisk na edukację i sztuki plastyczne) oraz, co wielce rzadkie i ciekawe, sporą część zajmuje szczegółowa analiza poszczególnych prowincji Cesarstwa, udowadniając piekielne trudności w zarządzaniu tak ogromnym i zróżnicowanym organizmem, jakim było Bizancjum w pierwszym etapie swojej egzystencji. Po przeczytaniu książki łatwo możemy sobie wyobrazić żywot zwykłego rolnika, mnicha czy
żołnierza, jak i ludzi ze sfer wyższych – okazuje się, że rzekoma cywilizacja schyłku była niesłychanie barwna, różnorodna, otwarta, a co chyba najważniejsze, z potężnym oddziaływaniem kulturowym. Gdybym miał dołożyć łyżkę dziegciu, to trochę rozbudowałbym rozdział o dziejach politycznych (ale francuscy historycy tak mają, kochają proces, a nie dzianie się) i zganił wydawcę za zbyt dużą liczbę puszczonych literówek. I mam nadzieję, że szybko odda w me ręce dwie kolejne części dziejów tego niezwykłego państwa.

dbyulev
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbyulev

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj