Każdy, kto miał kiedykolwiek kota, po jakimś czasie z pewnym zaskoczeniem stwierdzał, że samo określenie „człowiek ma kota” jest nieadekwatne do relacji łączących te dwie żywe istoty. I że znacznie bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że to „kot ma człowieka”, czyli dostarczyciela pokarmu, schronienia i pieszczot, który przystępuje do działania wtedy, kiedy cwany czworonóg ma na to ochotę. Zdarzają się przypadki, że kot nie tylko skupia na sobie uwagę całej gromady domowników, ale staje się dyktatorem i praktycznie przejmuje władzę w domu. I czyni to w sposób niezauważalny przez swoich „właścicieli”.
Drodzy ludzie pod kocią dominacją, tylko zdecydowanie może was uratować! Bądźcie jednak przygotowani na to, że wasz mruczek nie odda władzy bez walki. Że będzie się imał wszelkich sztuczek, aby osiągnąć swoje cele i zapewnić sobie wasze usługi na każde skinienie łapy. Jeśli chcecie lepiej przygotować się do starcia z sierściastym dyktatorem, sięgnijcie po szósty tom cyklu komiksowego „Kot Rabina”. Właśnie w nim znajdziecie cały katalog kocich zachowań, z którymi będziecie musieli się zmierzyć. A co jeszcze ważniejsze, poznacie meandry kociego myślenia oraz dowiecie się, jak mruczący tyran postrzega samego siebie i swoich ludzkich wasali.
W pięciu wcześniejszych tomach cyklu (w Polsce już trzykrotnie ukazały się one w wydaniu zbiorczym) tytułowy kot, który potrafi mówić po ludzku i ma kontestacyjny stosunek do świata, już nie raz dał się poznać jako zwierzak egotyczny, skoncentrowany na sobie i swoich potrzebach. Dlatego wielkim wyzwaniem było dla niego zakochanie się i zamążpójście jego ulubionej „pani” Zlabii, córki algierskiego rabina Sfara. Teraz dziewczyna spodziewa się dziecka, a kot nie może pogodzić się z tym, że przestał być jej oczkiem w głowie. Coraz bardziej rozpaczliwe rozmyślania nad własną niedolą prowadzą go do zadania sobie i otaczającej go rzeczywistości przerażającego pytania: „A jeśli to nie ja jestem centrum wszechświata?”.
Psychiczne katusze, które przeżywa, skłaniają go do poszukiwania sposobów ich złagodzenia. Wdaje się z rabinem w rozważania o sensie modlitwy i pomimo licznych, głośno wygłaszanych obiekcji, podejmuje próbę uczestniczenia w niej. W końcu, czując się skrajnie zaniedbywany po narodzinach dziecka, zdesperowany zwierzak odchodzi z domu. Myśli nawet o zakończeniu żywota. Paradoksalnie, jego przewodnikiem po skomplikowanym ludzkim świecie staje się mysz. Niestety, okazuje się, że będący w podłym nastroju kot może stać się przyczyną wielu nieszczęść. Kiedy decyduje się na powrót z dobrowolnego wygnania, które w jego odczuciu trwało całe lata, okazuje się, że nie było go w domu raptem przez trzy godziny.
Po lekturze albumu, którego sam tytuł jest już wielce wymowny („Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”), może nasunąć się refleksja, że właśnie tutaj Kot Rabina pokazuje swoją prawdziwą twarz. A tym samym, że wszelkie filozoficzne i religijne dysputy, w których wcześniej uczestniczył, również były podporządkowane jego podstawowym celom. Czyli zapewnieniu sobie wygody, komfortu i bezwarunkowej miłości ze strony ludzi, dowodzeniu własnej elokwencji, by wzbudzać zainteresowanie i koncentrować na sobie uwagę, bezkrytycznemu promowaniu samego siebie.
Zaraz, zaraz, a czy nie są to przypadkiem powody, dla których samolubny kot jest nam tak bliski? Czy nie dzięki nim jest tak do nas podobny? Jedyną istotną różnicą wydaje się być to, że zwierzak ze swoimi potrzebami, odczuciami, poglądami, nie kryje się tak umiejętnie, jak światli przedstawiciele rodzaju ludzkiego. Tym samym, obcując z mądrym, przewrotnym i rozśmieszającym komiksem Sfara, przeglądamy się w kocim wizerunku niczym w krzywym zwierciadle. A przy okazji zyskujemy możliwość spojrzenia na nowo na rozważane na planszach kwestie moralne, religijne, obyczajowe, głębszego ich przemyślenia i zrozumienia.
„Kot Rabina” nieodmiennie bawi i wzrusza, poszerza naszą percepcję, a przede wszystkim uczy nas wyrozumiałości i tolerancji wobec innych, jak również wobec siebie. Wskazuje, jak ważne jest nabranie odpowiedniego dystansu do spraw budzących największe emocje, w tym do religii i ideologii oraz wynikających z nich zachowań. Dowodzi, że miłość i mądrość mogą i powinny iść ze sobą w parze, bo stanowią połączenie, które gwarantuje dobre i szczęśliwe życie. Z kolei egoizm i narcyzm, choć tak ludzkie i... kocie, nieuchronnie prowadzą do czyjegoś cierpienia i często obracają się przeciwko temu, kto się nimi kieruje.
Joan Sfar nadal prezentuje najwyższą formę artystyczną, serwując nam kolejną przypowieść o niełatwej ludzkiej egzystencji. Ze względu na lekką formę przekazu, jego moralizowanie nie jest jednak ani nudne, ani mało wiarygodne. Autor doskonale wyważa proporcje pomiędzy humorystycznymi i poważnymi elementami opowieści, komponując z nich pasjonującą oraz poruszającą serce i intelekt mozaikę. O zwykłych życiowych sprawach potrafi mówić z pozycji doświadczonego mędrca, każdorazowo nadając im głębszy, często metafizyczny kontekst. W epoce spłycania i banalizowania przekazu serwowanego przez masowe media stanowi to ożywcze tchnienie normalności i przypomina o najważniejszych sprawach w życiu człowieka. I oczywiście w życiu kota.