Janusz Christa – gigant polskiego komiksu, którzy odszedł na wieczną wachtę w 2008 r., miał słabość do morza i do... bohaterów chodzących parami. Zestawienie i konfrontacja charakterów dwójki różnych od siebie postaci okazywała się fabularnym samograjem, generującym mnóstwo zabawnych sytuacji. Jako pierwsi światło dzienne ujrzeli już w 1957 r. Kuk i Ryk. Po tej wprawce twórca od kolejnego roku na długo związał się z duetem swoich sztandarowych bohaterów – Kajtkiem i Kokiem. Obaj byli marynarzami i łączyła ich niezachwiana przyjaźń, ale fizjonomicznie i charakterologicznie stanowili swoje przeciwieństwa: Kajtka cechowała drobna budowa ciała, jak również spryt i rozsądek, a przy tym duża skromność. Koko z kolei był wielki i gruby, niezbyt bystry, nieco leniwy i tchórzem podszyty, uwielbiał jeść i się przechwalać, ale miał złote serce i poszedłby za Kajtkiem w ogień.
Sukces tej dwójki zdyskontowali ich „praszczurowie”, których Christa zaczął rysować w 1972 r. Kajko i Kokosz pod wspomnianymi wyżej względami stanowili odwzorowanie Kajtka i Koka przeniesione w realia bajkowego średniowiecza. Zasadniczo jednak z morzem nie czuli się związani, choć odbywali w jego stronę nieliczne wycieczki. W 1978 r. twórca powołał do życia kolejną parę swoich „dzieci”, powracając do tradycji marynistycznych. Dwie historie z serii Gucek i Roch najpierw ukazywały się w zasłużonym magazynie opowieści obrazkowych „Relax”, a potem w oddzielnych albumach. Teraz wydawca przypomina je w jednym tomie w pełnym kolorze i dużym formacie. Daje to okazję do odnowienia znajomości z parą marynarzy, którzy na drobnicowcu „Wodołaz” przemierzali morza i oceany, przeżywając przygody rodem z amerykańskiego filmu akcji.
Pierwsza część opowieści o nich („Tajemniczy rejs”) rozpoczyna się od zejścia bohaterów ze statku na ląd w macierzystym porcie w Gdańsku. Zaraz po tym udają się w odwiedziny do profesora Mixtura – naukowca, z którym się przyjaźnią. Ten prezentuje im działanie swojego nowego wynalazku nazwanego „Psychograjem”. Wytwarzane przez aparat promienie wpływają na psychikę człowieka – potęgując jego odwagę lub ją minimalizując. Nic dziwnego, że wynalazek wzbudza zainteresowanie złoczyńców. Międzynarodowa szajka porywa naukowca, a przekonani o jego śmierci marynarze pogrążają się w żałobie. Kiedy dowiadują się, co się stało naprawdę, angażują się w poszukiwania profesora. Trop wiedzie ich przez Lizbonę do portu Belem w Brazylii. Stamtąd wyruszają w głąb amazońskiego interioru.
Druga historia („Kurs na półwysep Jork”) opisuje rejs „Wodołaza” z Japonii do Australii. Podczas postoju na jednej z wysp Archipelagu Malajskiego, nurkujący Gucek ratuje miejscowego poławiacza pereł przed atakiem rekina. Niebawem statek staje się ofiarą pirackiego ataku. Zbrojna banda ładuje na jego pokład transport narkotyków, który chce przemycić do Australii. Gucek i urocza doktor Anna zostają zakładnikami na ukrytej na pacyficznej wyspie plantacji. Bandyci zmuszają marynarza do nurkowania w kraterze wulkanu, gdzie japońscy żołnierze mieli ukryć skarb, lekarkę natomiast sprzedają kacykowi Papuasów.
Jak łatwo zgadnąć, pomimo dramatycznych okoliczności obu przyjaciołom udaje się wybrnąć z każdej opresji obronną ręką. A zawdzięczają to głównie osobistej dzielności i przemyślności, choć sami oczywiście nie są wolni od wad – w szczególności dotyczy to Rocha. Pozytywne przesłanie, podkreślające znaczenie inicjatywy, przedsiębiorczości i odwagi w kształtowaniu własnego życia autor zawarł w sensacyjno-kryminalnych fabułach, rozgrywanych w realiach całkowicie egzotycznych dla ówczesnego odbiorcy, zamkniętego w polityczno-ekonomicznej klatce realnego socjalizmu. Porty i ulice zachodnich miast, południowoamerykańska dżungla, tropikalne wyspy, plantacje, na których pracują niewolnicy, a do tego latanie wynajętym samolotem, walka z uzbrojonymi gangsterami i handlarzami narkotyków – wszystko to tchnęło wielkim, choć nie zawsze lepszym światem. Smaczku opowieści nadawała także owocna współpraca bohaterów z polską milicją, która ścigała zagranicznych przestępców, nie zaś krajowych „wrogów ludu”.
Dla czytelników z lat 70. i 80. ubiegłego wieku komiks Christy, zaaranżowany na zdecydowanie bardziej realistyczny niż dawne przygody Kajtka i Koka, był małym oknem na świat, pozwalał na oderwanie się od siermiężnej rzeczywistości, a poza tym stanowił dowód, że „Polak potrafi” – zarówno w odniesieniu do autora, jak i wykreowanych przez niego bohaterów. Dodatkowym atutem opowieści, który nie utracił nic ze swojej atrakcyjności, jest zawarta na planszach dawka humoru – od subtelnego i wyrafinowanego, po rubaszne, slapstickowe. Takie zestawienie to zresztą jeden ze znaków firmowych komiksów Christy. I nawet jeżeli tło Gucka i Rocha nie wydaje się nam już tak egzotyczne, jak pierwszym czytelnikom, to ów humor w połączeniu z pochwałą indywidualizmu i zalet charakterów sympatycznych marynarzy powodują, że po album warto sięgnąć i dzisiaj. Starszym pozwoli to przywołać dawne, młodzieńcze emocje, młodszym natomiast – przeżyć przygodę w stylu retro i poznać ważną część dorobku wybitnego twórcy polskiego komiksu.